piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 49


-Gotowi do próby generalnej? -Pablo spytał uczniów, którzy podekscytowani biegali po sali.
-Tak! -odkrzyknęli jednogłośnie. -Znaczy... nie! -dopowiedzieli później.
-Nie stresujcie się już tak, zapraszam na pierwszą scenę! Raz, raz! -Pablo zaklaskał i wszedł za kulisy.
-Uh... Dobra, dajesz radę Viola. -Violetta weszła na scenę.
Razem z Camilą, Ludmiłą, Francescą i Maxim rozpoczęli taniec manekinów, po chwili dołączyła do nich Naty. Wszyscy razem dali ponieść się melodii, która przeszywała ich serca. Każdy gest i słowo było dopracowane, no, może oprócz kilku momentów. Serca bohaterów buły tak szybko, jakby miały wybić rytm salsy czy rumby. Po zakończonym tańcu na scenę weszła kolejna grupa tancerzy - rozpoczął się akt drugi.

-Nie rozumiem jak można tak tupać nogami podczas występu! -Ludmiła wskazywała palcem na Violettę zaraz po występie. -Ona nie tańczy, tylko chodzi jak słonica! -roześmiała się.
-Ludmi, brak Ci już pomysłów do uprzykrzania jej życia? -Natalia w kończ powiedziała co myśli.
-Co? -Ludmiła akurat spoglądała w lusterko i nie słyszała wypowiedzi przyjaciółki.

-Nic, nic... -speszona brunetka postanowiła tego nie powtarzać. "Jeszcze nie dziś, nie teraz" -pomyślała.
-Braco, więcej energii! Dobrze, Napo! - Pablo dopingował uczniów zza kulis.
-Gdzie jest Leon? Zaraz akt trzeci! - Viola nerwowo rozglądała się po sali. -O, jest! -szczęśliwa podbiegła do chłopaka, który zbył ją.
-Nie teraz, zaraz wchodzę na scenę. -powiedział ponuro, jak nigdy dotąd.
-Powodzenia! - Viola uśmiechnęła się i uniosła kciuk w górze machając chłopakowi.
Leon wszedł na scenę i starał się wyłożyć wszystkie smutki na taniec. Aby z tych negatywnych emocji zrobić piękny, pozytywny taniec.
-Dobrze, Leon! Chłopcy, patrzcie na energię Leona, tak to się robi! - Pablo radośnie dawał rady zza kulis.



                                                              ***Po próbie***

Francesca przebrała się w swoje ubrania i wyszła z sali. W ręce niosła torbę ze strojem na przedstawienie, które miało odbyć się za półtorej godziny.
Nagle znikąd pojawił się Marcelo, który przytulił brunetkę na przywitanie.
-Marcelo, co tu tutaj robisz? Przecież jeszcze jesteś z Ludmiłą, a ja nie chcę, żeby wszyscy myśleli, że odbiłam jej chłopaka.
-Ale to prawda... -chłopak uśmiechnął się zadziornie.
-Ej! -roześmiana dała chłopakowi kuksańca w bok.
-Ała! Chciałem po prostu zobaczyć moją księżniczkę przed występem... -Marcelo przysunął się do dziewczyny łapiąc ją w talii, ale ona odsunęła się.
-To słodkie, ale nie gustuję w czudzych chłopakach. -Fran odwróciła się na pięcie z uśmiechem na twarzy.
-Oj, Fran, pamiętam przecież, że... -nie dokończył.
-Marcelo! -rozległ się krzyk Ludmiły. Tleniona blondynka ubrana w białą bluzkę w kwiatki i brązową mini podbiegła na swoich koturnach do chłopaka. -Rozmawiasz... Z nią?! Chodź, musimy pogadać! Wiesz, jaką cudowną sukienkę mam na przedstawienie? -Ludmiła złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę parku.
Razem usiedli na ławce, gdzie Ludmiła miała pokazać mu swój strój.
-Ludmiła, musimy porozmawiać... -zaczął Marcelo.
-Poczekaj, tylko wyjmę sukienkę! -Ludmi próbowała wyjąć swoją sukienkę z ogromnej torby.
-Powinniśmy ze sobą zerwać. Nie chciałem owijać w bawełnę, wolę prosto z mostu... Nas już nie ma. -powiedział szybko.
-Co? -Ludmiła skrzywiła się. -Uff, co za ulga! Nie będę musiała się z tobą męczyć, w końcu sięciebie pozbyłam! -blondynka podniosła się z ławki. -Nie chciałam ranić twoich uczuć. -powiedziała sztucznie- Dobrze, że to koniec. To miłego! -udając radosną wyszła z parku.
Marcelo siedział zdziwiony na ławce wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała jego była dziewczyna.
-Co?! -powiedział na głos.



                                                      ***Tymczasem, Ludmiła***

Blondynka przyspieszyła kroku. Czuła jak łzy cisnęły się jej do oczu. Po zakręcie, gdzie Marcelo już nie mógł jej dostrzec, zsunęła się na chodnik i rozpłakała się. Łkała, szlochała przez długi czas. Jej wodoodporny tusz rozmazał się, wyglądała jak panda. Nie obchodziło jej to. On rzucił ją?! Przecież jest idealna w każdym calu. Te pięknie opalone szczupłe nogi, zniewalający uśmiech, błyskotliwe oczy, słodki nosek, długie blond włosy... Wszystkie jej atuty! Jak on mógł! Ludmiła czuła jakby ktoś wbił nóż w jej serce i miała właśnie krwotok wewnętrzny. Wszyscy ją kochali, to ona niszczyła innym serca, a teraz co? Odwet?! Ludmiła nienawidzi odwetów. Pierwsza miłość, prawdziwe uczucie zniszczone. Dobra, może i zabawiała się nim - kolejna osoba na posyłki, ale kochała go. Nie potrafiła ujawniać uczuć? Bzdura. Przecież cały czas gdzieś z nim chodziła - a to już wyczyn.

Dziewczyna szukała w torebce chusteczek. Niestety nic nie widziała - przez wilgotne oczy nie dostrzegała nawet najbliższego drzewa.
-Coś się stało? -nagle usłyszała czyichś głos za plecami.
Ludmiła odwróciła się gwałtownie.
-Czego chcesz?! -warknęła spoglądając na znienawidzoną szatynkę.
-Wiem, że jest między nami źle, ale pomogę Ci.. -Violetta kucnęła.

-W szukaniu soczewek? -Ludmiła wymyśliła nagłe kłamstwo.
-Przynajmniej coś widzę, bo ty bez soczewek chyba nie... Może jednak się przydam? -Viola nalegała.
-Nie. -Ludmiła ucięła rozmowę.
-No dobrze... Ale mam nadzieję, że je znajdziesz przed występem. I nie zapomnij zmyć makijażu, bo chyba oczy zaczęły Ci łzawić, że tusz Ci się rozmazał... -powiedziała na pożegnanie przechodząc na drugą stronę ulicy.



                                                              ***Pokój Maxiego***

-Pięknie tańczyłaś dzisiaj, Camilo. -Maxi obejmował dziewczynę w pasie prawiąc jej komplementy. -Nie umiałem się skupić na mojej roli przez ciebie.
Camila roześmiała się.
Chłopak stał twarzą twarz ze swoją dziewczyną. Patrzyła mu prosto w oczy siedząc na szafce. Nagle popchnęła go delikatnie na łóżko. On nie puszczając jej uniósł ją w powietrzu, tak, że patrzyła na niego z góry.
-Przecież jestem zbyt ciężka, puść mnie. -Camila posmutniała myśląc o swoim wyglądzie.
-Przestań być głupia i siedź cicho. -Maxi złożył na ustach dziewczyny magiczny pocałunek.
-Tylko to potrafi mnie uciszyć. -odparła.



                                                    ***Tymczasem, Violetta***

Dziewczyna szła spacerem w stronę hotelu. Spojrzała w niebo ciesząc się ostatnimi chwilami, kiedy jest w Hiszpanii. Chciała zapamiętać to słońce, te gwiazdy, ten księżyc, to niebo, ten zapach, tych ludzi! Spojrzała przed siebie chowając kosmyk włosów za ucho. Zakręcając dostrzegła wysokiego chłopaka w skórzanej kurtce, który szedł kilka metrów przed nią.
-Leon! -rozpoznała go i pobiegła w jego stronę. Chłopak nie zatrzymał się. -Zaczekaj, mam na sobie botki, w nich trudno się biega! -zaśmiała się.
W końcu dogoniła chłopaka biorąc go za rękę.

-Violetta... -zaczął.
-Spójrz na te drzewa... Wyobrażasz sobie, że za tydzień już nie bęziemy ich oglądać w drodze do studio? Albo posłuchaj tych ptaków... Jakie to romantyczne, jak ćwierkają! -Violetta uśmiechnięta oparła się o ramię chłopaka.
-Violetta, ja muszę iść. -powiedział zaciskając zęby i wyplątał rękę z uścisku.
-Ale, Leon... -Viola stanęła oniemiała na środku drogi.



                                              ***Buenos Aires, dom Germana***

-Olga, gdzie są owoce, które wczoraj kupiłem? -wołał German stojąc przy koszu na owoce.
-Myślę, że będą w lodówce. - w progu pojawiła się Angie zagryzając jabłko.

-O! Dziękuję. -German uśmiechnął się do kobiety, która podeszła do niego.
-Jestem taka głodna, zrobię sobie kanapkę. Skoro Violi nie ma, chyba nie okrzyczy mnie, że wykorzystam jej Nutellę? -Angie otworzyła szafkę i wyjęła z niej czekoladowy krem.
-Chyba nie obrazi się, że również troszkę wezmę? -German także zapatrzył się na słoik Nutelli.
-Wezmę dla nas łyżeczki. -powiedziała i schyliła się po sztućce. -Ojej! -nagle stos łyzeczek spadł na ziemię. Angie i German szybko zaczęli je zbierać.
Nagle ich ręce dotknęły się, gdy chcieli wziąć tą samą łyżeczkę. Spojrzeli na siebie i zbliżyli się do siebie. Ich usta dzieliły milimetry, a oczy były w siebie zapatrzone.
-Co się tutaj dzieje? -nagle w drzwiach pojawiła się Valencia.


                                                                     ***Park***

Marcelo dalej siedział oniemiały na ławce. Był naprawdę zdziwiony reakcją Ludmiły, myślał, że chociaż się zdziwi... Ale to się teraz nie liczy. Teraz ważna jest Francesca. O wilku mowa.
-Cześć! -powiedziała i przysiadła się. -Jak z Ludmiłą?
-Zerwałem z nią, ale... Ona dosyć dziwnie zareagowała.
Francesca w pierwszej kolejności mocno go przytuliła, a potem spytała się:
-Jak zareagowała?
-Zamiast pytać się dlaczego lub chociaż zdziwić się, ona od razu powiedziała: "Uff, co za ulga!". Dodała też, że chciała ze mną zerwać, ale nie chciała mnie ranić. Ale to nieważne. -objął dziewczynę w pasie. To teraz już nie jestem cudzym chłopakiem. Gustujesz we mnie?
-No nie wiem, nie wiem... -Fran udała zamyśloną. Odwróciła głowę, a po chwili uśmiechnęła się i powiedziała. -A jak myślałeś? Pewnie, że tak! -przytuliła go.


                                                           ***Występ***

-Dobrze, mamy pięć minut do spektaklu! Wszyscy są, tak? -Pablo nerwowo krążył po garderobie.
Niektórzy uczniowie przypominali sobie kroki tańcząc z kolegami, inni czytali scenariusz, aby utrwalić tekst, a kolejni rozśpiewywali się jeszcze w grupkach. Pozostali rozmawiali z boku.
-Jejku, to już zaraz! Nie wierzę, że już trzy tygodnie minęły. Tak szybko to zleciało! I tyle się wydarzyło... -Camila podsumowała tą chwilę.

-Tak... -Viola dodała ponuro.
-Ej, Violka, co jest? -spytała Fran biorąc Violę w objęcia.
-Nic... Znaczy coś! Leon jest o coś na mnie zły, ale nie wiem o co. Przez cały dzień mnie unika i widzę, że jest smutny... Nie mam pojęcia co robić. -odparła szatynka.
'Witam wszystkich na dzisiejszym spektaklu...' -w głośnikach zabrzmiał głos Pabla.
-Jejku, nie wiem! Może rodzice do niego nie zadzwonili z życzeniami? -powiedziała Cami.

-Jak to: z życzeniami? -Violetta zdziwiła się.
-No... urodzinowymi. -powiedziała Fran.
-Urodzinowymi? Ale... Jak to?! On ma dzisiaj urodziny?! -Viola zdziwiła się, ale nie mogła już podejść do Leona i wyjaśnić całej sprawy, bo została już wepchnięta na scenę.
"Zapomniałam o urodzinach Leona!" -mówiła sobie w myślach starając się nie rozpłakać.








***
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam weny :c No, ale mam pomysł na kolejny rozdział :D
Z góry mówię, że od 13 lub 14 mnie nie ma do 27 :P Wyjeżdżam do Chorwacji ^^
Proszę o wasze pomysły! Co chcecie widzieć w kolejnych rozdziałach? Wątki z kim? O czym? Piszcie! Może jakiś super pomysł na 50 rozdział? DAWAJCIE!

A teraz... niespodzianka!

W maju zawarłam współpracę z firmą ORBIT - WRIGLEY.

 
Jest to firma, która produkuje genialne gumy do żucia, które pewnie są wszystkim znane :3
Chciałam je wypróbować, czy to prawda, że odświeżają oddech, że chociaż nie mamy pod ręką pasty do zębów i szczoteczki do zębów, możemy czuć się pewnie mając białe zęby i świeży oddech.
 
Została mi przysłana taka paczuszka, w której znalazłam 17 paczek gum/drażetek ORBIT.
 


 
Paczka zawierała takie gumy:
 
 
 
Zawsze miałam jakąś przy sobie i stosowałam zasadę: "Jedz, pij, żuj ORBIT". Powiem wam, że działa! Po każdym posiłku wykorzystywałam gumę do żucia, która od razu nadawała świeżość mojemu oddechowi i do tego czułam się dobrze. Może nie miałam idealnie białych zębów, ale efekt zadowalał :D
 
Najbardziej do gustu przypadły mi te gumy:
 
 
<wzięte w kółczeko>
Po nich mój oddech był świeży, a smak tych gum jest zniewalający! Mogłabym je jeść cały czas *.*
 
Do tego posmakowałam nowych dla mnie cukierków miętowych:
 
 
Świetne są :D
 
Myślę, że niespodzianka się podoba :D Moje sprawozdanie z współpracy z firmą WRIGLEY - ORBIT :3
 
 
A teraz życzę wam miłego wieczoru,
Zuzka.
 
 



czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 48


Francescę rozbolał brzuch na myśl o rozmowie z Marcelo. Wystraszona siedziała na krześle patrząc prosto w błyszczące oczy chłopaka. Nie chciała rozmawiać z nim o uczuciach. Wszystko już wiedziała o tym, co ich łączy. Jeszcze przed chwilą całował namiętnie Ludmiłę, a teraz mówi Francesce, że to ona jest dla niego ważna? Brunetka nie chciała się wpakować w kolejne kłopoty. Nawet nie o to chodzi... Jej serce po prostu nie zniosłoby tego. Czuła, jakby ktoś wyrwał serce z jej ciała, a na jego miejscu pozostała pustka. Obolała pustka.
-Marcelo... Co ty mówisz? -wykrztusiła to z siebie po chwili.
-Prawdę. Francesca, ja...
-Kłamiesz nas obie! Nie rozumiem Cię! Flirtujesz ze mną, spotykasz się z Ludmiłą, prawisz mi komplementy, całujesz Ludmiłę, a teraz wyznajesz, że wolisz mnie od niej?! Marcelo, łamiesz serce nam obu! -Fran zdenerwowana wyrzuciła z siebie wszystkie swoje myśli puszczając rękę chłopaka.
Patrzyła w podłogę kawiarni, która była wyłożona drewnianymi panelami podłogowymi. Uniosła wzrok i spojrzała na chłopaka.
-Ty chyba sam siebie nie rozumiesz. -dodała po chwili.
Chłopak westchnął i spojrzał na biały sufit.
-Może i nie rozumiem tego co robię, ale zrozumiałem, że popełniłem błąd. Ludmiła to nie był właściwy krok. Już to wiem! Francesca -złapał ją ponownie za dłoń- uwierz mi. -spojrzał jej prosto w oczy.
-I co ja mam teraz zrobić? -spytała.
-Zaczekaj na mnie. Francesca, ja proszę, bez względu na to co wydarzy się w najbliższym czasie...
Czekaj na mnie. -odparł tajemniczo składając Francesce pocałunek na jej delikatnym policzku.
-Będę. -wyszeptała.
Marcelo wyszedł z kawiarni, a Francesca chwilę po nim.
Przemierzając kolejne alejki Madrytu spoglądała na bezchmurne niebo. Była szczęśliwa. Poczuła jak w obolałej pustce znowu bije serce. Uśmiechnięta witała wszystkich sprzedawców i kupców na targu i lekko podskakując wracała do hotelu.



                                                                ***Tymczasem***

"Ciekawe, czy będzie pamiętać." -Leon siedział na swoim łóżku czytając gazetę. "Jestem ciekawy jak to zorganizuje. Stresuje się występem, ale... Chyba nie zapomni?"-chłopak przewrócił kolejną stronę magazynu.



                                                              ***U Ludmiły***


"Natalia ostatnio się ode mnie odsunęła, do pokoju przychodzi tylko... spać? Nie słucha mnie w ogóle, nie spełnia moich zachcianek i nie knuje już ze mną planów przeciwko Violettcie i jej... spółce! Dobrze, że chociaż mam Marcelo. To, że jest przystojny to plus, do tego zastąpi mi Natę... Ah, wszyscy mnie kochają!" -Ludmiła rozmyślała malując właśnie swoje paznokcie na czerwono.





                                                             ***Wieczór***

-Jejku, już jutro występ! Teraz już jestem pewna, że wyjdzie cudownie! -Violetta krążyła po pokoju trzymając w ręce scenariusz.
-Występ występem, ale gdzie Francesca? -Camila z zegarkiem w ręku siedziała przy oknie. Zbliżało się dziesięć po dziewiątej, a Francesca zawsze wracała do domu na czas- czyli na dziewiątą.
-To do niej nie podobne. Ale Cami, uspokój się! Przecież nie jetseś mamą Francesci! -roześmiała się szatynka.
-No tak... Ale martwię się o nią! -Camila wstała od okna i usiadła na łóżku. -Myślisz, że poznała jakieś nowe przyjaciółki? I nas zostawi? -Camila nie potrafiła się opanować.
-Cami, spokojnie! Co ty taka zaborcza jesteś? -Violetta zaśmiała się.
-Masz rację, przesadzam! -Camila uśmiechnęła się i sięgnęła po pilot od telewizora. Nacisnęła czerwony guzik i włączyła telewizję na kanale czwartym. Był to kanał muzyczny, były tam emitowane najnowsze piosenki i hity ostatniego czasu.
Camila sięgnęła po miskę z popcornem, która stała na stole i z zaciekawieniem oglądała najnowsze teledyski.
Violetta pisała w swoim fioletowym pamiętniku. Jej pióro bardzo szybko przesuwało się po papierze, a kartki zapełniały się. W pewnym momencie Violetta wyciągnęła zdjęcie z tyłu pamiętnika i wkleiła je.

"To już kolejny dzień na wymianie. Jest naprawdę cudownie, Leon i ja... Myślę, że już się zaczęło między nami układać! Mam nadzieję, że nic tego nie zepsuje. Jutro jest występ, bardzo się stresuję! Bardziej ode mnie mogą stresować się tylko Nata i Tomas... Ciekawe co z nimi? Ostatnio nic nie słychać o ich relacjach. Może będą razem? Wszystko się okaże. Martwi mnie Francesca. Camila zaraziła mnie zaborczością! Fran ma być o dziewiątej w pokoju i tyle! Haha! Dalej nie wraca... Musiało się coś wydarzyć! Jak wróci musi mi wszystko szczegółowo opowiedzieć."

-Jestem! -do pokoju weszła Fran.
-Trzynaście po dziewiątej, gdzieś ty była?! -Camila wstała z łóżka.
-Cieszyłam się życiem, mamo! -odparła Fran z uśmiechem na twarzy. Podeszła do swojego łóżka i rzuciła na nie swoją torebkę.
-Francesca, co się stało? -Violetta podekscytowana wypytywała przyjaciółkę.
-Niech zgadnę... Marcelo? -Camila spojrzała na ścianę.


-Eee... Tak! -powiedziała ucieszona. -Skąd wiedziałaś? -zwróciła się do Cami.
-Jestem twoją przyjaciółką. -Camila wyrwała jej z ręki kurtkę i powiesiła na wieszaku. -Wszystko wiem. -uśmiechnęła się.
-On... On powiedział, że popełniał błędy, ale już wie, jak ma je naprawić. Poprosił mnie, żebym na niego zaczekała, bez względu na to co się wydarzy. -Fran usiadła na łóżku.
-I jak ty to rozumiesz? -Cami przysiadła obok niej.

-On chce zostawić Ludmiłę... dla mnie! -Fran była wniebowzięta.
-Naprawdę? -Viola cieszyła się razem z nią.
-Tak! -Dziewczyny przytuliły się.



                                                  ***W tym samym czasie***

ding, dong
-Otworzę! -zawołał Ramalo i podszedł do drewnianych drzwi.
-Kwiaty dla pani... -osobnik w ręce trzymał bukiet kwiatów. Na sobie miał koszulę i spodnie od garnituru, a na koszuli przypinkę z napisem "poczta kwiatowa". Na głowie miał czapkę z taką samą przypinką.
-Angie, ktoś do pani! -Ramalo zawołał w kierunku schodów.
Blondynka zbiegła po schodach i stanęła w drzwiach.
-Kwiaty dla pani. -mężczyzna wręczył kobiecie bukiet.
-Ale... od kogo? -Angie zachwycona przyglądała się kwiatom.
-Niestety nie mogę pani nic zdradzić, ale ma pani liścik dołączony do kwiatów. Może to będzie tam wyjaśnione. A teraz... Miłego dnia! -mężczyzna wsiadł do mini vana i odjechał w stronę centrum.
Angie zamknęła drzwi za sobą i usiadła na kanapie w salonie.

"Droga Angie,

nie mogę się doczekać kiedy się zobaczymy. Ostatnio wiele się wydarzyło: przedstawienie, Twój niepokojący telefon... Nie zrozumiałem wszystkiego, bo przerwałaś w niespodziewanym momencie, musimy porozmawiać po naszym powrocie. Musisz wiedzieć, że bardzo za Tobą tęsknię i pocieszam się, że został tylko tydzień do naszego spotkania. Czasem czuję, że to aż tydzień... Proszę, Angie, nie zapomnij o mnie.

Pablo."


Angie ścisnęła kartkę i przyłożyła ją do serca. W jej gardle pojawiła się gula, a jej oczy stały się szklane. Powąchała kwiaty jeszcze raz i na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.



                                       ***Następnego dnia, dzień występu***

pip, pip, pip, pip, pip, pip
-Jest ósma... -Violetta wyłączyła budzik i położyła się z powrotem.
-Hę? -zajęczała Camila przykrywając twarz poduszką.
-WYSTĘP! -wszystkie dziewczyny równocześnie krzyknęły podnosząc się z łóżka.
-Musimy się szykować! -Violetta pobiegła do łazienki.
-Ale gdzie jest moja bluzka?! -Francesca zdenerwowana biegała po pokoju.
-Nie wiem, sprawdź na wieszaku! -odkrzyknęła Viola nakładając pastę na szczoteczkę do zębów.
-Co tutaj robi ten stanik?! -Camila wyciągnęła rzecz ze swojej półki.
-Nie mam pojęcia, ale wiem, że jest mój! -Francesca szybko odebrała go od przyjaciółki.
-Violetta, pośpiesz się, muszę się jeszcze uczesać! -Camila dobijała się do drzwi łazienki.
Dziewczyny biegały po pokoju. Był to taki sam ranek jak wszystkie, ale adrenaliny dodawała wiadomość, że za kilka godzin miały wystąpić przed całą szkołą i rodzinami uczniów!
-Camila, mogę użyć twojego mydła, bo nie wiem gdzie podziało się moje? -Violetta krzyczała do przyjaciółki.
-Bierz, ale zostaw trochę dla mnie! -odkrzyknęła przyjaciółka.



                                                       ***Tymczasem***

-Pablo? Dostałam twoje kwiaty. -Angie zadzwoniła do przyjaciela. -Dziękuję ci bardzo, nie musiałeś się trudzić...
-Angie, dla ciebie wszystko. -Pablo chciał powalczyć o względy kobiety.
-Jeśli chodzi o ten telefon... Odsłuchałeś do końca?
-Tak. Angie, pomogę ci, ale na razie nie mam jak... Jak wrócę pomogę ci jak tylko będę potrafił! -Pablo zapewniał przyjaciółkę o swojej pomocy.
-Pablo, już wszystko się ułożyło, nie potrzebuję już pomocy, ale bardzo ci dziękuję. Jednak twoją obecnością nie pogardzę! -roześmiała się.
-Czyli... jesteś z Germanem? -Pablo odważył się spytać.
-Co? Z Germanem? Nie! -Angie roześmiała się. -Pablo, jak wrócisz wszystko się wyjaśni... Spokojnie! -odparła ze śmiechem.
-To... dobrze! Teraz już muszę kończyć, bo zaraz mamy próbę do dzisiejszego przedstawienia w studio! -zakończył.
-Trzymam za was kciuki! -Angie rozłączyła się.
Pablo westchnął z ulgą. "Czyli... nie jest z Germanem! To ona zakochała się... we mnie? Zaraz, zaraz! Jedno nie wyklucza drugiego. Może i z nim nie jest, ale go kocha? Muszę się napić."-pomyślał.



                                                            ***W Studio 21***

Wszyscy już przygotowywali się do występu. Malowali się, prasowali stroje, przymierzali je...

Natalia stała w sali muzycznej rozśpiewując się. Za chwilę miała być próba. Nagle do sali wszedł Tomas. Posłali sobie sympatyczne uśmiechy i podeszli do siebie.
-Cześć... Denerwujesz się? -Tomas tracił rozum kiedy patrzył na Natalię.
-Trochę. Boję się, że ten obrót mi nie wyjdzie i potknę się...

-Złapię cię. -chłopak puścił oczko do dziewczyny.
-Albo będę mieć bliskie spotkanie z podłogą. -roześmiali się oboje.
-Nata... Chcę wiedzieć. Jest coś między nami? -spytał chłopak nieśmiale.
-A chcesz, żeby było? -spytała szukając jego wzroku.
Delikatnie przysunęli się do siebie.
-Chyba chcę... -powiedział.
-Chyba? -dziewczyna chciała być pewna.
-Na pewno. -uśmiechnął się.

Całej sytuacji przyglądali się ich przyjaciele.
-Myślisz, że coś jest na rzeczy? -spytał Maxi.
-Jak dla mnie, to oni właśnie stali się parą. -odparła Camila prasując swój strój.
-Patrzcie jak na siebie patrzą! Oby dobrze im razem wyszło... -Viola uśmiechnęła się.
Violetta wyszła na chwilę do łazienki. Do sali wszedł Leon. Obkrążyli go wszyscy przyjaciele ściskając go i rozmawiając z nim. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Kiedy Leon został sam, Violetta weszła do sali.
-Cześć! -przytuliła chłopaka.

-Cześć! Dzisiaj mamy specjalny dzień.-powiedział Leon obejmując ją w pasie.
-Tak! Dzień występu! -z twarzy Leona zniknął uśmiech po słowach Violetty.
-I? -spytał z nadzieją w głosie.
-I równy tydzień do odjazdu! -odparła Viola. -Będzie mi brak tego miejsca. -dodała po chwili.
-Zaraz wrócę. -Leon odparł ponuro i opuścił salę. -Zapomniała... -mruknął pod nosem zamykając drzwi.






***
Wiem, że bardzo długo mnie nie było, ale wiele rzeczy się wydarzyło.
Cieszcie się, że teraz udało mi się napisać rozdział, bo byłby później! Jestem jeszcze na kolonii w Szczyrku :)
Kochani, piszcie czyj wątek chcecie w następnym rozdziale, na kim mam się skupić... Piszcie też swoje pomysły! Czekam ;)
Jak wrócę, czeka was mała niespodzianka, bo muszę zgrać co nieco i wtedy wam pokażę :)
MAŁA PODPOWIEDŹ: COŚ ZWIĄZANEGO Z FIRMĄ WIRGLEY (ORBIT) :D
Głosujcie w ankietach, komentujcie :)
Buziaki,
Zuzka.
PS: Dziękuję za nominacje na Liebster Awards, ale dodam je jak wrócę :) Wiecie, teraz jestem na kolonii :)
PS2: Jak macie pytania, pytajcie na asku: http://ask.fm/Kredka16 :) Pytajcie! :)
PS3: Teraz możecie być informowani na bieżąco o nowych postach! :3 Po lewej w gadżetach, znajdziecie coś takiego jak "e-mail newsteller: bądź poinformowany na bieżąco o nowych postach!". Wpisz tam swój e-mail i już ;)
PS4: Podoba wam się nowy wygląd bloga? Wykonała go December Dayt z http://wyimaginowana-grafika.blogspot.com :) Nie jest taki jak chciałam, niestety nie zgodny z moim zamówieniem, ale też ładny, prawda? :)
PS5: KOCHANI!
JUŻ DRUGI PLAGIAT!
Kolejna osoba zaczęła kopiować moją pracę. Poprzednio kopiowała ją i zamieszczała bez mojej zgody, a myślała, że wyraziłam na to zgodę. Założyłam blokadę kopiowiania i zakaz zaznaczania tekstu, to znalazła się osoba, która przepisywała rozdziały! TO PRZESTĘPSTWO!
Kolejne takie plagiaty ZGŁASZAM!


                                                             
Mrs. Punk