-Gotowi do próby generalnej? -Pablo spytał uczniów, którzy podekscytowani biegali po sali.
-Tak! -odkrzyknęli jednogłośnie. -Znaczy... nie! -dopowiedzieli później.
-Nie stresujcie się już tak, zapraszam na pierwszą scenę! Raz, raz! -Pablo zaklaskał i wszedł za kulisy.
-Uh... Dobra, dajesz radę Viola. -Violetta weszła na scenę.
Razem z Camilą, Ludmiłą, Francescą i Maxim rozpoczęli taniec manekinów, po chwili dołączyła do nich Naty. Wszyscy razem dali ponieść się melodii, która przeszywała ich serca. Każdy gest i słowo było dopracowane, no, może oprócz kilku momentów. Serca bohaterów buły tak szybko, jakby miały wybić rytm salsy czy rumby. Po zakończonym tańcu na scenę weszła kolejna grupa tancerzy - rozpoczął się akt drugi.
-Nie rozumiem jak można tak tupać nogami podczas występu! -Ludmiła wskazywała palcem na Violettę zaraz po występie. -Ona nie tańczy, tylko chodzi jak słonica! -roześmiała się.
-Ludmi, brak Ci już pomysłów do uprzykrzania jej życia? -Natalia w kończ powiedziała co myśli.
-Co? -Ludmiła akurat spoglądała w lusterko i nie słyszała wypowiedzi przyjaciółki.
-Nic, nic... -speszona brunetka postanowiła tego nie powtarzać. "Jeszcze nie dziś, nie teraz" -pomyślała.
-Braco, więcej energii! Dobrze, Napo! - Pablo dopingował uczniów zza kulis.
-Gdzie jest Leon? Zaraz akt trzeci! - Viola nerwowo rozglądała się po sali. -O, jest! -szczęśliwa podbiegła do chłopaka, który zbył ją.
-Nie teraz, zaraz wchodzę na scenę. -powiedział ponuro, jak nigdy dotąd.
-Powodzenia! - Viola uśmiechnęła się i uniosła kciuk w górze machając chłopakowi.
Leon wszedł na scenę i starał się wyłożyć wszystkie smutki na taniec. Aby z tych negatywnych emocji zrobić piękny, pozytywny taniec.
-Dobrze, Leon! Chłopcy, patrzcie na energię Leona, tak to się robi! - Pablo radośnie dawał rady zza kulis.
***Po próbie***
Francesca przebrała się w swoje ubrania i wyszła z sali. W ręce niosła torbę ze strojem na przedstawienie, które miało odbyć się za półtorej godziny.
Nagle znikąd pojawił się Marcelo, który przytulił brunetkę na przywitanie.
-Marcelo, co tu tutaj robisz? Przecież jeszcze jesteś z Ludmiłą, a ja nie chcę, żeby wszyscy myśleli, że odbiłam jej chłopaka.
-Ale to prawda... -chłopak uśmiechnął się zadziornie.
-Ej! -roześmiana dała chłopakowi kuksańca w bok.
-Ała! Chciałem po prostu zobaczyć moją księżniczkę przed występem... -Marcelo przysunął się do dziewczyny łapiąc ją w talii, ale ona odsunęła się.
-To słodkie, ale nie gustuję w czudzych chłopakach. -Fran odwróciła się na pięcie z uśmiechem na twarzy.
-Oj, Fran, pamiętam przecież, że... -nie dokończył.
-Marcelo! -rozległ się krzyk Ludmiły. Tleniona blondynka ubrana w białą bluzkę w kwiatki i brązową mini podbiegła na swoich koturnach do chłopaka. -Rozmawiasz... Z nią?! Chodź, musimy pogadać! Wiesz, jaką cudowną sukienkę mam na przedstawienie? -Ludmiła złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę parku.
Razem usiedli na ławce, gdzie Ludmiła miała pokazać mu swój strój.
-Ludmiła, musimy porozmawiać... -zaczął Marcelo.
-Poczekaj, tylko wyjmę sukienkę! -Ludmi próbowała wyjąć swoją sukienkę z ogromnej torby.
-Powinniśmy ze sobą zerwać. Nie chciałem owijać w bawełnę, wolę prosto z mostu... Nas już nie ma. -powiedział szybko.
-Co? -Ludmiła skrzywiła się. -Uff, co za ulga! Nie będę musiała się z tobą męczyć, w końcu sięciebie pozbyłam! -blondynka podniosła się z ławki. -Nie chciałam ranić twoich uczuć. -powiedziała sztucznie- Dobrze, że to koniec. To miłego! -udając radosną wyszła z parku.
Marcelo siedział zdziwiony na ławce wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała jego była dziewczyna.
-Co?! -powiedział na głos.
***Tymczasem, Ludmiła***
Blondynka przyspieszyła kroku. Czuła jak łzy cisnęły się jej do oczu. Po zakręcie, gdzie Marcelo już nie mógł jej dostrzec, zsunęła się na chodnik i rozpłakała się. Łkała, szlochała przez długi czas. Jej wodoodporny tusz rozmazał się, wyglądała jak panda. Nie obchodziło jej to. On rzucił ją?! Przecież jest idealna w każdym calu. Te pięknie opalone szczupłe nogi, zniewalający uśmiech, błyskotliwe oczy, słodki nosek, długie blond włosy... Wszystkie jej atuty! Jak on mógł! Ludmiła czuła jakby ktoś wbił nóż w jej serce i miała właśnie krwotok wewnętrzny. Wszyscy ją kochali, to ona niszczyła innym serca, a teraz co? Odwet?! Ludmiła nienawidzi odwetów. Pierwsza miłość, prawdziwe uczucie zniszczone. Dobra, może i zabawiała się nim - kolejna osoba na posyłki, ale kochała go. Nie potrafiła ujawniać uczuć? Bzdura. Przecież cały czas gdzieś z nim chodziła - a to już wyczyn.
Dziewczyna szukała w torebce chusteczek. Niestety nic nie widziała - przez wilgotne oczy nie dostrzegała nawet najbliższego drzewa.
-Coś się stało? -nagle usłyszała czyichś głos za plecami.
Ludmiła odwróciła się gwałtownie.
-Czego chcesz?! -warknęła spoglądając na znienawidzoną szatynkę.
-Wiem, że jest między nami źle, ale pomogę Ci.. -Violetta kucnęła.
-W szukaniu soczewek? -Ludmiła wymyśliła nagłe kłamstwo.
-Przynajmniej coś widzę, bo ty bez soczewek chyba nie... Może jednak się przydam? -Viola nalegała.
-Nie. -Ludmiła ucięła rozmowę.
-No dobrze... Ale mam nadzieję, że je znajdziesz przed występem. I nie zapomnij zmyć makijażu, bo chyba oczy zaczęły Ci łzawić, że tusz Ci się rozmazał... -powiedziała na pożegnanie przechodząc na drugą stronę ulicy.
***Pokój Maxiego***
-Pięknie tańczyłaś dzisiaj, Camilo. -Maxi obejmował dziewczynę w pasie prawiąc jej komplementy. -Nie umiałem się skupić na mojej roli przez ciebie.
Camila roześmiała się.
Chłopak stał twarzą twarz ze swoją dziewczyną. Patrzyła mu prosto w oczy siedząc na szafce. Nagle popchnęła go delikatnie na łóżko. On nie puszczając jej uniósł ją w powietrzu, tak, że patrzyła na niego z góry.
-Przecież jestem zbyt ciężka, puść mnie. -Camila posmutniała myśląc o swoim wyglądzie.
-Przestań być głupia i siedź cicho. -Maxi złożył na ustach dziewczyny magiczny pocałunek.
-Tylko to potrafi mnie uciszyć. -odparła.
***Tymczasem, Violetta***
Dziewczyna szła spacerem w stronę hotelu. Spojrzała w niebo ciesząc się ostatnimi chwilami, kiedy jest w Hiszpanii. Chciała zapamiętać to słońce, te gwiazdy, ten księżyc, to niebo, ten zapach, tych ludzi! Spojrzała przed siebie chowając kosmyk włosów za ucho. Zakręcając dostrzegła wysokiego chłopaka w skórzanej kurtce, który szedł kilka metrów przed nią.
-Leon! -rozpoznała go i pobiegła w jego stronę. Chłopak nie zatrzymał się. -Zaczekaj, mam na sobie botki, w nich trudno się biega! -zaśmiała się.
W końcu dogoniła chłopaka biorąc go za rękę.
-Violetta... -zaczął.
-Spójrz na te drzewa... Wyobrażasz sobie, że za tydzień już nie bęziemy ich oglądać w drodze do studio? Albo posłuchaj tych ptaków... Jakie to romantyczne, jak ćwierkają! -Violetta uśmiechnięta oparła się o ramię chłopaka.
-Violetta, ja muszę iść. -powiedział zaciskając zęby i wyplątał rękę z uścisku.
-Ale, Leon... -Viola stanęła oniemiała na środku drogi.
***Buenos Aires, dom Germana***
-Olga, gdzie są owoce, które wczoraj kupiłem? -wołał German stojąc przy koszu na owoce.
-Myślę, że będą w lodówce. - w progu pojawiła się Angie zagryzając jabłko.
-O! Dziękuję. -German uśmiechnął się do kobiety, która podeszła do niego.
-Jestem taka głodna, zrobię sobie kanapkę. Skoro Violi nie ma, chyba nie okrzyczy mnie, że wykorzystam jej Nutellę? -Angie otworzyła szafkę i wyjęła z niej czekoladowy krem.
-Chyba nie obrazi się, że również troszkę wezmę? -German także zapatrzył się na słoik Nutelli.
-Wezmę dla nas łyżeczki. -powiedziała i schyliła się po sztućce. -Ojej! -nagle stos łyzeczek spadł na ziemię. Angie i German szybko zaczęli je zbierać.
Nagle ich ręce dotknęły się, gdy chcieli wziąć tą samą łyżeczkę. Spojrzeli na siebie i zbliżyli się do siebie. Ich usta dzieliły milimetry, a oczy były w siebie zapatrzone.
-Co się tutaj dzieje? -nagle w drzwiach pojawiła się Valencia.
***Park***
Marcelo dalej siedział oniemiały na ławce. Był naprawdę zdziwiony reakcją Ludmiły, myślał, że chociaż się zdziwi... Ale to się teraz nie liczy. Teraz ważna jest Francesca. O wilku mowa.
-Cześć! -powiedziała i przysiadła się. -Jak z Ludmiłą?
-Zerwałem z nią, ale... Ona dosyć dziwnie zareagowała.
Francesca w pierwszej kolejności mocno go przytuliła, a potem spytała się:
-Jak zareagowała?
-Zamiast pytać się dlaczego lub chociaż zdziwić się, ona od razu powiedziała: "Uff, co za ulga!". Dodała też, że chciała ze mną zerwać, ale nie chciała mnie ranić. Ale to nieważne. -objął dziewczynę w pasie. To teraz już nie jestem cudzym chłopakiem. Gustujesz we mnie?
-No nie wiem, nie wiem... -Fran udała zamyśloną. Odwróciła głowę, a po chwili uśmiechnęła się i powiedziała. -A jak myślałeś? Pewnie, że tak! -przytuliła go.
***Występ***
-Dobrze, mamy pięć minut do spektaklu! Wszyscy są, tak? -Pablo nerwowo krążył po garderobie.
Niektórzy uczniowie przypominali sobie kroki tańcząc z kolegami, inni czytali scenariusz, aby utrwalić tekst, a kolejni rozśpiewywali się jeszcze w grupkach. Pozostali rozmawiali z boku.
-Jejku, to już zaraz! Nie wierzę, że już trzy tygodnie minęły. Tak szybko to zleciało! I tyle się wydarzyło... -Camila podsumowała tą chwilę.
-Tak... -Viola dodała ponuro.
-Ej, Violka, co jest? -spytała Fran biorąc Violę w objęcia.
-Nic... Znaczy coś! Leon jest o coś na mnie zły, ale nie wiem o co. Przez cały dzień mnie unika i widzę, że jest smutny... Nie mam pojęcia co robić. -odparła szatynka.
'Witam wszystkich na dzisiejszym spektaklu...' -w głośnikach zabrzmiał głos Pabla.
-Jejku, nie wiem! Może rodzice do niego nie zadzwonili z życzeniami? -powiedziała Cami.
-Jak to: z życzeniami? -Violetta zdziwiła się.
-No... urodzinowymi. -powiedziała Fran.
-Urodzinowymi? Ale... Jak to?! On ma dzisiaj urodziny?! -Viola zdziwiła się, ale nie mogła już podejść do Leona i wyjaśnić całej sprawy, bo została już wepchnięta na scenę.
"Zapomniałam o urodzinach Leona!" -mówiła sobie w myślach starając się nie rozpłakać.
***
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam weny :c No, ale mam pomysł na kolejny rozdział :D
Z góry mówię, że od 13 lub 14 mnie nie ma do 27 :P Wyjeżdżam do Chorwacji ^^
Proszę o wasze pomysły! Co chcecie widzieć w kolejnych rozdziałach? Wątki z kim? O czym? Piszcie! Może jakiś super pomysł na 50 rozdział? DAWAJCIE!
A teraz... niespodzianka!
W maju zawarłam współpracę z firmą ORBIT - WRIGLEY.
Jest to firma, która produkuje genialne gumy do żucia, które pewnie są wszystkim znane :3
Chciałam je wypróbować, czy to prawda, że odświeżają oddech, że chociaż nie mamy pod ręką pasty do zębów i szczoteczki do zębów, możemy czuć się pewnie mając białe zęby i świeży oddech.
Została mi przysłana taka paczuszka, w której znalazłam 17 paczek gum/drażetek ORBIT.
Paczka zawierała takie gumy:
Zawsze miałam jakąś przy sobie i stosowałam zasadę: "Jedz, pij, żuj ORBIT". Powiem wam, że działa! Po każdym posiłku wykorzystywałam gumę do żucia, która od razu nadawała świeżość mojemu oddechowi i do tego czułam się dobrze. Może nie miałam idealnie białych zębów, ale efekt zadowalał :D
Najbardziej do gustu przypadły mi te gumy:
<wzięte w kółczeko>
Po nich mój oddech był świeży, a smak tych gum jest zniewalający! Mogłabym je jeść cały czas *.*
Do tego posmakowałam nowych dla mnie cukierków miętowych:
Świetne są :D
Myślę, że niespodzianka się podoba :D Moje sprawozdanie z współpracy z firmą WRIGLEY - ORBIT :3
A teraz życzę wam miłego wieczoru,
Zuzka.