Wszyscy zdenerwowani popatrzyli po sobie. Ludmile zabiło szybciej serce. Jak to: dzisiaj?! W klasie nastał szum. Można było usłyszeć szlochy dziewczyn, westchnienia chłopaków i niezadowolone okrzyki. Uczniom Studio 21 nie spodobał się ten pomysł. Każdy miał plany na spędzenie ostatniej nocy w Madrycie. Zwłaszcza Ludmiła i Francesca. One protestowały najgłośniej.
Blondynka najpierw podniosła się z krzesła dosyć energicznie, wykrzykując słowa protestu. "Nie" chyba powtarzało się najczęściej. Kolejną fazą szoku było milczenie. Ludmiła nie potrafiła się pogodzić z tym, że odebrano jej najcenniejsze godziny w Hiszpanii. Ostatnie godziny, jakie mogła spędzić ze swoim chłopakiem. Załkała cicho, by nikt tego nie zauważył, po chwili połykając łzy. Uspokoiła się po paru minutach szlochania.
-O której mamy wylot? Czy występ końcowy dojdzie do skutku? Czy będziemy mieć czas na spakowanie się? Co z wykwaterowaniem? -Francesca zalała nauczycieli falą pytań.
Dziewczyna zareagowała odrobinę inaczej od Ludmiły. Nawet nie myślała, kiedy i jak pożegna się z Marcelo. Mimo wszystko, miała bardziej komfortową sytuację od blondynki - rozstawała się z ukochanym jedynie na dwa tygodnie. Niestety dla Fran dwa tygodnie to cała wieczność. Dochodziło jeszcze smutne pożegnanie, a Włoszka nie znosiła pożegnań.
Violetta posmutniała. To tylko kilka godzin różnicy, jednakże wszystkich zabolała ta zmiana. Ostatni wieczór odebrany! Zielona noc... Ile będą mieć czasu na spakowanie się, czy zdążą się pożegnać z Madrytem? Zostawią tu tyle wspomnień...
Violetta od razu pomyślała o Parku Retiro, gdzie spędzali najwięcej czasu. Tam jest fantastycznie! Wszędzie pełno ławek, idealnie przystrzyżone drzewka i krzewy i przepiękne dróżki pomiędzy trawą tworzyły niesamowitą atmosferę. Ten park był wielkim dziełem hiszpańskich ogrodników, jednakże niejeden artysta chciałby go mieć wpisanego w swoje portfolio. To była sztuka, którą można podziwiać godzinami. Violi zakręciła się łezka w oku.
Co z Placem Puerta del Sol? To nieopodal niego mieścił się ich hotel. Wspaniałe położenie, tak blisko atrakcji turystycznej. To w Bramie Słońca wydarzyło się tak wiele sytuacji, których nie zapomną. Szkoda się z tym rozstawać.
-Wiem, że jesteście poruszeni tą informacją, ale niestety takie jest życie. Wszystko jest dobrze, do momentu... Musicie być przygotowani na wszystko! Poinformowałem już waszych rodziców o zmianie planów. Może niektórym z Was zepsuło to plany - Pablo spojrzał na płaczącą Ludmiłę - ale jestem pewien, że dacie radę. Jest godzina - spojrzał na swój zegarek - dwunasta. O piętnastej mamy wykwaterowanie, a o siedemnastej trzydzieści lot do Buenos Aires. Proszę was o punktualność! -dodał. -Jeśli chodzi o występ końcowy... Nie odbędzie się. Nie mielibyście czasu na spakowanie, przykro mi.
Kolejna fala szoku przeszła przez klasę. Smutek pojawił się na twarzy każdego ucznia. Wszyscy chcieli wystąpić raz jeszcze: razem, w Hiszpanii! I to zostało im odebrane.
Po chwili milczenia i pustego wpatrywania się w nią uczniów, odezwała się Andrea:
-Myślę, że czas się pożegnać... Musicie się spakować.
Uczniowie potulnie wstali i po kolei żegnali się z nauczycielką. Wciąż nie mogli w to uwierzyć.
***
-Właśnie dzwonili z Hiszpanii, - German krzyczał rozpromieniony już z pierwszego piętra - Violetta wróci jutro o jedenastej! Prawie dobę wcześniej!
-Jak to?! -Angie pobiegła uradowana. Ona również nie mogła się doczekać powrotu Violi i... Pabla.
-Coś się wydarzyło, że przesunęli im datę wylotu... Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale czy to nie wspaniałe? Moja ukochana dziewczynka już jutro w domu!
Angie uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała, gdy German był taki szczęśliwy. Zapominała o jego wadach i tego, czego w nim nienawidziła. Po prostu czerpała jego radość i sama stawała się wesoła. Czuła, że German pod skorupą twardego i surowego ojca skrywa uczuciowego i kochającego mężczyznę. Wiedziała to. W końcu była z nim tak blisko... Musiała się opamiętać! Już zdecydowała, kogo tak naprawdę pragnie. Czy aby na pewno jego? Czy Pablo był tym, którego pokochała? Z dnia na dzień była coraz mniej pewna swojej decyzji. W sumie nie widziała Pabla od miesiąca, a German był obok. Tylko, że nie obok niej, a obok Valenci... Pablo kochał ją od zawsze, tylko, że ona nigdy nie była pewna swojego uczucia wobec niego. Co powinna zrobić? W tej chwili postanowiła, że po powrocie Pabla zdecyduje, co ma zrobić. Nie może krzywdzić Valenci, wyznając swoją miłość Germanowi, gdy nie jest pewna co do Pabla... Do tego nie wie, czy German wciąż coś do niej czuje. Impulsywnie podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Przytuliła się mocno, potrzebowała jego ciepła i czułości. Wytłumaczyła to radością na przyjazd Violetty.
-German, musimy porozmawiać... -powiedziała odsuwając się od mężczyzny.
-Coś się stało? -uśmiech przerodził się w poważną minę.
-Violetta i ja... Wiesz, jestem jej ciotką, a ona wciąż o tym nie wie. -podrapała się za uchem.
-To chyba najwyższy czas jej powiedzieć! -rozweselił się German.
-Nie wiem jak... Myślisz, że się nie obrazi, że ukrywałam to przez tak długi czas? -zakłopotała się.
-Na pewno nie, ona Cię kocha. Angie, Violetta wraca. Violetta wraaaaca! -krzyczał, podnosząc roześmianą Angie na ręce. Zrobili zgrabny obrót, nie przestając się śmiać.
Szczęśliwi Angie i German usłyszawszy trzask jakiegoś naczynia, natychmiast spojrzeli w stronę jego źródła. W drzwiach kuchni stała Valencia, a obok niej leżała potłuczona filiżanka i rozlana herbata.
***
Camila podeszła do Natalii, która szła z boku grupy. Wszyscy rozmawiali - a właściwie krzyczeli - o niesprawiedliwości, jaka ich spotkała. Naty trzymała się z boku, niezauważalna. Szła powolnym krokiem, wpatrując się w magnolie rosnące po prawej stronie. Były urodziwe. Ich fioletowy kolor pieścił jej smutne oczy. Unosząca się woń kwiatów doniosła się do jej nosa. Ostatni zapach magnolii rosnących w Parku Retiro. Ostatni zapach kwiatów, pod którymi stała ławka. Ich ławka.
-Naty, Tomas chyba zostawił swój zeszyt. To jego, prawda? Myślałam, że może mu go oddasz... -zaczęła.
-Ja i Tomas nie spotykamy się już. -jej wzrok uciekł w bok.
-Jak to?! -jej przyjaciółka przystanęła. -Dlaczego?
-Nie... nie układało nam się. -powiedziała cicho.
-To okropny drań! Jak mógł z tobą zerwać?! -Camila oburzyła się.
-To ja zerwałam, a Tomas nie jest draniem. Po prostu nie jesteśmy już razem. -odparła szybko po raz pierwszy patrząc w oczy przyjaciółce. Były spuchnięte od płaczu.
Dlaczego ona płakała, to była jej decyzja! Może tęskniła za nim, ale nie mogła już z nim być, ten związek był dla niej toksyczny. Pustka pozostała w jej sercu, tam, gdzie mieścił się wcześniej Tomas. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję, ale czuła się źle po rozstaniu. Do diaska, która dziewczyna czuje się wspaniale po zakończeniu związku?!
-No dobrze, rozumiem. Wszystko w porządku, Nat? -spytała. -Może czegoś potrzebujesz? -złapała przyjaciółkę pod ramię. -Przebolejesz to, obiecuję. Z nami na pewno! -dodała z uśmiechem, podchodząc z nią do grupki pozostałych przyjaciół.
***
-Szkoda, że musimy wyjeżdżać. Liczyłem na jakiś spacer...-powiedział Leon, podając Violi kolejne ubrania z szafy.
Miała już prawie pełną walizkę. Jak ją zamknie? Pewnie każe Leonowi na niej usiąść, a ona będzie ją zapinać. Najpierw jednak trzeba ją spakować... To potrwa wieki.
-Spacer mówisz? -Viola zerknęła na swojego chłopaka.
Przyspieszyła. Nikt chyba nie widział dziewczyny, która pakuje się tak szybko. Jedną ręką składała kolejne ubrania, drugą wkładała je do walizki. Gdyby miała trzecią rękę, zapewne pakowałaby kosmetyczkę... Po niespełna pięciu minutach była spakowana. Kolejne pięć zajęło jej upychanie kosmetyczki, ładowarki czy innych klamotów. Nim minęło piętnaście minut, Violetta stała obok swojej zapiętej walizki.
-Gotowe! -westchnęła. -Możemy iść. -otarła pot z czoła. -Tylko... zaczekaj sekundkę. -wbiegła do łazienki.
Za pomocą wody, dezodorantu, perfum i innych kosmetyków, po wyjściu z łazienki wyglądała jak nowo narodzona.
-Dobrze, że spakowałem swoją walizkę zanim do ciebie przyszedłem, bo teraz mamy całe półtorej godziny dla siebie. -przytulił swoją dziewczynę i wspólnie wyszli z pokoju.
***
On teraz jest w pracy. Ona byłaby w studiu, gdyby nie ta okropna zmiana! Byli umówieni na szesnastą, ale wtedy Ludmiła ma być już na lotnisku... Nie wiedziała co ma robić. Ostatnia szansa zobaczenia się ze swoim ukochanym, właśnie przelatywała jej przez palce. Szybko wyciągnęła komórkę i wystukała na ekranie smsa. Może odczyta go w przerwie na lunch? Może...
Ludmiła
Spotkajmy się. Lot przesunęli nam na dzisiaj, na siedemnastą trzydzieści. Najpóźniej o wpół do czwartej będziemy wyjeżdżać... Adrian, to nasza ostatnia szansa!!!!!
Dostarczono, 22 października, 13:28
Mogła wystukać więcej wykrzykników. Kiedy on to przeczyta? Ludmiła stresowała się jak nigdy. Włożyła palec do ust i dokładnie ugryzła swój paznokieć. Nigdy nie posuwała się do takich rozwiązań, ale nerwy robią swoje. Tak bardzo chciała, by odczytał go na czas. Może już się nie zobaczą? Już nigdy nie poczuje jego dłoni dotykających jej włosów. Nigdy nie poczuje jego warg na swoich ustach. Nigdy nie zobaczy swojego odbicia w jego niebieskich oczach. Nigdy.
***
-Camila, wyobraź sobie, że to twoja ostatnia kawa, a mój ostatni sok w Hiszpanii. Dziwne uczucie, prawda? -Maxi przerażony popatrzył na swoją dziewczynę.
Kochał ją bardzo mocno. Czuł się przy niej szczęśliwy i wiedział, że może być sobą. Widział, że to pewny związek i nic go nie rozbije, jedyne słowo, które mu przychodziło na myśl to "bezpieczeństwo". Chłopak miał kilka dziewczyn przed Camilą, ale z żadną nie czuł się tak fantastycznie, jak z nią. Każdego dnia zakochiwał się w niej jeszcze bardziej. Jakby ktoś zapalił iskierkę ich uczucia parę tygodni temu, a ona wciąż się paliła i nie miała zamiaru zgasnąć.
-Ty głuptasie! Na lotnisku na pewno coś wypijesz.
-O czym tak myślisz? -spytał, widząc błądzący wzrok Cami.
-Widzisz, Natalia i Tomas się rozstali, a ja nie zauważyłam, że jest między nimi źle. Chyba jestem najgorszą przyjaciółką, jaka może być! Zaniedbałam Naty... Jak mogłam?! -wyrzuciła z siebie wszystkie emocje, które w sobie tłumiła.
-Zaraz, zaraz... Tomas i Naty zerwali ze sobą?! -Maxi zdziwił się.
-Coś za cicho o tym, prawda? Myślisz, że ktoś jeszcze wie?
-Tomas nic nie mówił, a Naty... Jak widać, też nie rozgłaszała tej informacji. Myślę, że możesz to nadrobić teraz, Cam. Naty potrzebuje Cię bardziej niż zawsze... -dodał Maxi.
-Wow, nie wiedziałam, że mój chłopak jest taki mądry! -przeczesała jego włosy. -W takim razie idę! -zostawiła trzy euro za kawę na stoliku, dała całusa Maxiemu i wyszła z restauracji.
***
Ich kroki zsynchronizowały się, jak zegarki. Ich serca biły w podobnym rytmie, jednak wciąż nie takim samym. Ich dłonie były splecione w uścisku, a uśmiechy tak samo szerokie. Wędrowali ścieżkami parku, pożerając się spojrzeniami.
-Leon, nie uważasz, że za spokojnie tutaj? Czuję się tak beztrosko... -szepnęła.
-To dziwne?
-Przecież zawsze coś musiało psuć nam plany. Raczej nie coś, a ktoś... Ludmiła.
-Najwyraźniej zmieniła się tutaj, w Hiszpanii. Może przez coś, może przez kogoś... Ale czy to ważne? -Leon objął Violettę ramieniem i pocałował w czoło. -Ważne, że w końcu możemy skupić się na naszym związku, a nie drobnostkach, które wszystko utrudniały.
-Będzie mi brakować.
-Czego?
-Wolności. Wyobraź sobie, że już jutro o tej porze będę w domu. Cieszę się, naprawdę stęskniłam się za Angie i tatą. Oni naprawdę są kochani! I Ramalo i Olga... Stęskniłam się za ciastem czekoladowym Olgi! Tylko, ze tutaj czuję, że żyję, nie mam ograniczeń i nadopiekuńczego taty... Mam nadzieję, że przez ten miesiąc zobaczył, że wydoroślałam i radzę sobie sama równie dobrze.
-Rozumiem... Moja mama kiedyś trzymała mnie krótko, ale w porę zorientowała się, że jestem już dużym chłopcem. -Leon roześmiał się. -Masz może ochotę na sok?
Leon i Violetta stali przed ich ulubioną kawiarnią.
-Chętnie się napiję.
Weszli do środka. Od razu poczuli chłód klimatyzacji. Może właściciel troszkę przesadził? Było zimno jak na biegunie! Violettę przeszły ciarki. Leon zauważywszy to, objął ją ramieniem. W oddali dostrzegli samotnego Maxiego, sączącego sok o kolorze wschodzącego słońca z dużej szklanki. Wpatrywał się w jeden punkt, intensywnie rozmyślając nad czymś. Nad czym?
-Cześć Maxi! Możemy się dosiąść? -przywitał się Leon i nie czekając na odpowiedź, usiadł na przeciwko przyjaciela.
Violetta uśmiechnęła się i założyła kosmyk swoich włosów za ucho.
-Coś się stało? -spytała. -Jak weszliśmy, to wydawałeś się smutny...
-Smutny nie, ale zaskoczony. -poprawił ją Maxi. -Nie wiem, czy mogę wam o tym mówić, ale co to za tajemnica, przecież i tak zaraz wszyscy się dowiedzą! -zapewniał siebie Maxi.
-Do rzeczy. -ponaglił go Leon.
-Naty i Tomas rozstali się. -wypalił Maxi, biorąc kolejny łyk pomarańczowego napoju.
-Co?! -odparli chórem. -Nic się na to nie zanosiło... -dodała Violetta.
-Skąd o tym wiesz? -spytał Leon.
-Od Camili. Właśnie poszła naprawiać swoją przyjaźń z Naty i takie tam. I zostawiła mnie tu! Samego! W nasz ostatni wspólny dzień w Hiszpanii...
-Nie przejmuj się, masz nas! -roześmiała się Viola.
***
Nienawidzi go. Nienawidzi siebie. Nienawidzi tego głupiego studia. Nienawidzi całej Hiszpanii. Nienawidzi samolotów. Nienawidzi całego świata! Zaraz, zaraz, JEGO kocha, nie nienawidzi.
Ludmiła miała poszarpane paznokcie. Z nerwów co rusz jeden z nich był w jej buzi. Jej manicurzystka nie będzie zadowolona... Kto by się teraz przejmował manicurzystką! Nerwowo zamrugała, by wyostrzyć obraz. Jej wzrok chyba się pogorszył... Przeczytała na wielkiej tablicy rozkład lotów. Półtorej godziny. Zostało półtorej godziny.
Wszyscy jej przyjaciele żywo rozmawiali ze sobą, stojąc w różnych zakątkach lotniska. Wygląda jak przybłęda! Stoi sama z boku i pochlipuje co jakiś czas. Jak nie ona! Zawsze jest w centrum uwagi, nigdy nie stoi sama. Szybko, musi znaleźć kogoś, z kim porozmawia chwilę, zanim straci reputację! Maxi? Nie, nie ta liga! Leon? Pff, spędza czas z Violettą. Naty? Pewnie stoi i rozmawia z Tomasem lub pozostałymi nowymi przyjaciółmi. Kiedy właściwie rozmawiały po raz ostatni? Trzy dni temu? Może cztery? A nie był to tydzień? Rozejrzała się po lotnisku, mrużąc oczy. Rzeczywiście, musi iść do okulisty, może zacznie nosić szkła kontaktowe jak jej ciocia z Filadelfii? Popatrzyła w lewo. Tak, Natalia stała przy wielkim słupie z ulotkami. Sama. Dlaczego? Przecież miała z kim rozmawiać: Tomas, Camila, a nawet Violetta czy Leon! Czemu nie rozmawia z nimi?! Musiała się tego dowiedzieć.
-Hmmm... Cześć, Naty. Jak się miewasz? -usłyszała swój piskliwy głosik i stukot espadryli po gładkiej posadzce.
-Ludmiła? W porządku. -ucięła, patrząc w drugą stronę. -Dawno nie rozmawiałyśmy. -posłała jej uśmiech. -To dziwne, bo dzielimy pokój, prawda? -roześmiała się.
-Musiałyśmy się mijać. Ja wychodziłam, a ty wracałaś z randki z Tomasem... Właśnie, jak się wam układa? Dlaczego stoisz tak z boku? -Ludmiła naprawdę zainteresowała się przyjaciółką.
-Ja i Tomas... My nie jesteśmy już razem. Piłaś już kawę w kawiarni na lotnisku? Dają trochę za dużo mleka, ale jest całkiem pyszna! -Naty zmieniła temat.
-Zaraz, zaraz... Ty i Tomas? Wy już... nie? -Ludmiłę zatkało. Zabrakło jej słów, co jest wyjątkową rzadkością.
-Tak. -odparła Naty. -Nie przejmuj się, jest okej. Czuję się dobrze. Nie wiem co u niego, nie widywałam się z nim od naszego zerwania. Nawet nie wiem, czy dotarł na lotnisko, bo nie widziałam go w autokarze. -powiedziała.
-Kiedy to wszystko się stało?
-Zerwaliśmy wczoraj. Nie rozmawiajmy o tym, co u ciebie?
Ludmiła właściwie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wyglądała jak zwykle: wspaniale. Jednak jej wewnętrzna osoba była jak tykająca bomba, która zaraz wybuchnie. Kłębowisko nerwów, smutków i przemyśleń. W końcu wylatywała na inny kontynent bez pożegnania z ukochanym.
-Cóż, nie jest najgorzej... -w końcu odezwała się.
Rozejrzała się po lotnisku w poszukiwaniu odpowiednich słów. Nikt nie wiedział o jej związku z Adrianem. Pierwszy raz czuła, że nie musi się z niczym obnosić, rozgłos jest jej niepotrzebny. Popatrzyła w prawo, na ogromne wejścia na lotnisko. Zmrużyła oczy, bo zauważyła, że jakaś postać kogoś woła i macha. Dostrzegła blond włosy i idealnie opalone ciało. Czy to...
-Adrian! -wrzasnęła, zostawiając Naty samą i przebiegła wbrew krzykom ochrony przez bramki lotniskowe prosto do ukochanego, rzucając się w jego ramiona.
***
I jak Wam się spodobał rozdział?
Piszcie swoje opinie i pomysły na następny!
Valencię chyba nerwy zjedzą, nie? W kółko Germangie :D Jak myślicie, co się wydarzy, gdy Pablo wróci do Argentyny?
Co z Tomasem i Naty? Niby ciche zerwanie, a jaki ogromny szok!
Podoba się Leonetta? Starałam się!
Ludmiła... Kiedy piszę o niej, palce same znajdują drogę do odpowiednich literek na klawiaturze, bo odnośnie niej zawsze mam pomysły :D Jesteście ciekawi, czy jej związek z Adrianem wytrwa i czy spokój, który dała pozostałym jest na stałe?
Oj, będzie się działo! Wpadajcie często zobaczyć, czy jest nowy rozdział, bo sama nie wiem, kiedy się pojawi :D
UWAGA, KOCHANI! JAK WIDAĆ, VIOLETTA JESZCZE NIE WIE, ŻE ANGIE JEST JEJ CIOCIĄ! PROSZĘ O NIE PYTANIE VIOLETTY W ZAKŁADCE "ZAPYTAJ BOHATERA" O JEJ STOSUNKI Z ANGIE, BO TO WYJAŚNI SIĘ W NAJBLIŻSZYCH ROZDZIAŁACH ;)
WYZWANIE = 50 KOMENTARZY
Wiecie już na czym polegają wyzwania ;)
Jeśli osiągniecie liczbę 50 komentarzy przed kolejnym rozdziałem, będziecie mogli wybrać sobie niespodziankę :) Swoje propozycje co do niespodzianki piszcie od razu w komentarzach, a gdy osiągnięcie tę magiczną liczbę, wszystkie wasze propozycje pojawią się w ankiecie. Ta, która zdobędzie najwięcej głosów, dojdzie do skutku! Jakie mogą być propozycje? Na przykład: niech Leonetta się rozstanie, niech Ludmiła będzie miała wypadek, niech Francesca pokłóci się z Camilą, niech będzie Naxi, wprowadź Esmeraldę... Liczę na was :)
Dziękuję Wam za wspaniałą aktywność pod ostatnim postem! Starajcie się na niespodziankę z wyzwania :)
Buziaki,
Zuzia