sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 51

Leon skręcił w korytarz, na którego końcu jest pokój Ludmiły i Naty.
-Gdzie to może być? -Leon rzucił okiem na podłogę i stoliczek.
-Tego szukasz? - z pokoju wyszła uśmiechnięta Naty trzymając w ręce białą kopertę.
-Chyba tak. -Leon posłał jej szczery uśmiech i wziął pakunek.
Pośpiesznie odpakował go.

Brawo, odnalazłeś już drugi list! Jestem z Ciebie dumna. Gdyby nie to, że jestem gdzieś indziej, pocałowałabym Cię w nagrodę! Niestety... dalej mnie nie znalazłeś. Teraz szukaj kolejnej koperty według tej wskazówki:
'kwiaty wszędzie, drzewa wszędzie. Gdzie to będzie, gdzie to będzie?'.
Violetta.
 
 
-Kwiaty, drzewa? O co chodzi? O co w ogóle jej chodzi? Jakieś... podchody? -zastanawiał się na głos.
 Jako pierwsze miejsce do sprawdzenia, poszedł pod kwiatek. Ich mały kwiatuszek narysowany przy windzie. Wcisnął srebrny guziczek, żeby winda przyjechała. Nic w niej nie znalazł. Sprawdzał nawet pod małą wycieraczką. I nic.
 "Nie ma? To gdzie jest?" -myślał.
 Leon sprawdzał wszystkie zakamarki, które zgadzały się z wskazówką. Bez efektu.
 Zrezygnowany zszedł do recepcji.
 -Cześć! -Maya wesoło przywitała przyjaciela.
-Cześć! -odparł machając znajomej.
 Usiadł na kanapie i wyczerpany schował twarz w dłoniach.
Czerwona ekoskóra kanapy świetnie współgrała z jego czerwonymi butami.
Przetarł oczy i rozejrzał się po holu. Zauważył jakąś parę, która dopiero co przyjechała do hotelu, kelnerki, które popijają kawę razem z Mayą na swojej przerwie oraz dwie małe dziewczynki, które zbiegają po marmurowych schodach. W kącie dostrzegł fikusa w doniczce z kwiatami. Pomiędzy jego liśćmi dostrzegł coś białego. Szybko podbiegł do rośliny i 'wyrwał' białą kopertę liściom.
 -Nareszcie! -krzyknął uradowany rozdzierając kopertę.

                        ***W tym samym czasie***

-O co chodzi? -German zdziwiony patrzył raz na Olgę, raz na Ramalo.
-Eee... Olga chciałaby panu coś powiedzieć. -Ramalo wskazał na swoją żonę.
-Bo widzi pan... -zaczęła Olga.
German wystraszył się nie na żarty. Jaki sekret skrywają Ramalo i Olga? O co chodzi?
 
                                                                   


                                                                ***Tymczasem***
 
-Nie! Marcelo, oddawaj ten telefon! -Francesca rzucała się na chłopaka.
-Nigdy! Teraz poznam twoje sekrety! -śmiał się naśladując głos Lorda Vadera.
-Ej, tam są zdjęcia, które mogę oglądać tylko ja i dziewczyny! Obiecałam, że nikomu ich nie pokażę! -krzyczała śmiejąc się. Ta sytuacja naprawdę ją bawiła.
-No dobra, oddam ci ten telefon, ale może za jakąś nagrodę?
-Nagrodę? Za co? -Fran roześmiała się.
-Nagroda i telefon czy nic? -Marcelo podpuszczał dziewczynę.
-No dobra! -Francesca pocałowała chłopaka zabierając mu z ręki swoją własność. -Pasuje? -spytała.
-Tak. -Marcelo znowu pocałował Fran łapiąc ją w talii.
 Jesienny wiatr rozwiewał włosy zakochanych połączonych w pocałunku. Kolorowe liście spadały z drzew nadając romantyczną atmosferę.
 -Zimno mi. -powiedziała Francesca.
-Jeśli myślisz, że dam ci moją bluzę, to się mylisz! Nie chcę się rozchorować! -zaśmiał się chłopak.
-Nie ma tak! Dawaj kurtkę! -Francesca próbowała ściągnąć ją z chłopaka.
-Nie uda ci się. -chłopak miał niezły ubaw ze swojej dziewczyny.
 Francesca obróciła się i poszła w przeciwną stronę, do której zmierzali.
 -Co ty robisz? -spytał zdziwiony chłopak.
-Wracam do hotelu po sweter. -powiedziała powstrzymując uśmiech.
-Fran, to był żart, dam ci tę kurtkę! -chłopak pobiegł za Francescą, która przyspieszyła kroku. -Zaczekaj! -krzyczał zmęczony.
-Widzę, że słabo u ciebie z kondycją. -Fran uśmiechała się stojąc na środku chodnika.
-Trzymaj już tę kurtkę. -Marcelo wręczył ją dziewczynie.
-Dzięki! -Fran rzuciła mu się w ramiona.
 Ludmiła szła wybrukowanym chodnikiem. Wiatr rozwiewał jej blond włosy. Na jej twarzy malował się uśmiech.
Ubrana była w złotą kurtkę i czarne leginsy. Na sobie miała również różową bluzkę i kolczyki o tym samym kolorze. Jej różowe usta dobrze dopasowywały się do zestawu. Stawiając szybkie kroki w wysokich, czarnych koturnach szybko przemierzała drogę.
Nagle na końcu ulicy zauważyła Marcelo z Francescą.
 -On z nią?! -blondynka wykrzywiła twarz w grymas. -Muszę coś wymyślić.
Ludmiła wpadła do warzywniaka i zaczepiła pierwszego lepszego chłopaka, który mógł udawać jej chłopaka.
-Chcesz zarobić dwadzieścia euro? -spytała trzymając w ręce zwinięty banknot.
-Ale o co chodzi? -blondyn zdezorientowany patrzył na Ludmi.
-Dam ci dwadzieścia euro, jeśli będziesz udawać mojego chłopaka przez najbliższe kilka minut! -Ludmiła nie czekając na zgodę pociągnęła chłopaka na chodnik. -Pff... Kupować owoce i warzywa w jakimś tanim warzywniaku. Ble! -mruknęła pod nosem.
-Co? -spytał się blondyn.
-Nic, nic. -odparła trzymając go za rękę.
 Chłopak miał blond włosy i niebieskie oczy, co było rzadkością w Hiszpanii. Był bardzo chudy, ale i umięśniony. Na oko miał metr osiemdziesiąt cztery, więc dziewczyna spokojnie mogła chodzić w szpilkach, a dalej była niższa. Ludmiła dostrzegła też, że ma dokładnie ogoloną brodę i wąsy. Na jego palcu widniał sygnet. Ubrany był w białą koszulkę i jeansy. Jego czarne trampki też były niczego sobie.
 -Nazywam się Adrian. -powiedział chłopak.
-Ja jestem Ludmiła. -dziewczyna uśmiechnęła się.
 Adrian spojrzał w jej oczy i delikatnie uniósł koniuszki ust.
 -Patrz kto idzie. -szepnął Marcelo do Fran.
-Ludmiła i... jakiś chłopak? Widzę, że szybko otrząsnęła się po waszym zerwaniu. -zachichotała brunetka.
-No tak... -chłopak podrapał się po głowie. -Powiedziała, że właśnie miała mnie rzucić dla kogoś innego... -powiedział Marcelo półgłosem.
-Ale z ciebie nieudany łamacz serc! -Francesca ponownie zachichotała.
-Cześć! -krzyknęła Ludmiła i pomachała znajomym. Oni odmachali jej niepewnie.
-Kto to? -spytała Fran wskazując na towarzyszącego Ludmile Adriana.
-Ah, to Adrian. -Ludmiła wymusiła śmiech. Wyszło jej to całkiem dobrze.
-Tak. Mam 18 lat i mieszkam w Madrycie. Jest tu naprawdę pięknie. -stwierdził blondyn.
-Właśnie zauważyliśmy. -powiedział Marcelo.
-Jest nie tylko pięknie. Jest też romantycznie. -Francesca przytuliła się do swojego chłopaka.
-Ludmiła opowiadała mi trochę o swoich przyjaciołach. -skłamał.
-A... To chyba nie o nas. -Francesca roześmiała się głośno, a Ludmiła spiorunowała ją wzrokiem.
-Chyba zapomnieliśmy się przedstawić. -Marcelo zmienił temat, wiedząc, że poprzedni prowadzi do kłótni.
-Ja jestem Fran. -dziewczyna wyciągnęła rękę do nowego 'chłopaka' Ludmiły.
-A ja Marcelo. -przedstawił się chłopak Francesci.
-Miło mi was poznać. -uśmiechnął się blondyn.
-Może pójdziemy teraz do... -zaczęła Fran.
-Kochani, ja i Adrian już uciekamy, mamy już plany! Ludmiła odchodzi! -przerwała jej blondynka śmiesznie gestykulując rękami.
-Okej... To było dziwne. -stwierdziła Fran, po odejściu nowej pary.
-Zgadzam się. -wtórował jej Marcelo. -To co? Idziemy do baru? -spytał.
-Chętnie. Mam ogromną ochotę na koktajl z ananasa i papai! -powiedziała Francesca ściskając rękę chłopaka.
Szli razem wzdłuż alejki. Wiatr delikatnie muskał ich ciała. Czas bardzo szybko im płynął, bardzo lubili spędzać ze sobą czas. Przemierzali kolejne dróżki trzymając się za ręce. Pośród kolorowych drzew, które mijali unosiła się spokojna aura.

                                                            ***Tymczasem***

Angie oparła się o swoje dębowe biurko. To jedna z niewielu rzeczy, które ona zabrała do wielkiego domu swojego szwagra. Kobieta popatrzyła w biały sufit i głęboko westchnęła. Delikatnie uniosła kąciki ust patrząc na karmelowe ściany ozdobione zdjęciami z ostatnich lat. Ona i Violetta, sprzed kilku miesięcy, Pablo na jej urodzinach jedzący truskawkowy tort... Coś w głębi jej duszy zapłakało z tęsknoty. Angie szybko chwyciła czarną komórkę i wybrała numer.
 -Pablo? Jak wam poszło przedstawienie? - zatelefonowała do swojego ukochanego.
-Angie, cieszę się, że dzwonisz! -kobieta uśmiechnęła się lekko na dźwięk głosu Pabla. -Przedstawienie się udało, było kilka pomyłek, ale chyba tego nie było widać...
-Nie było. German, ja i Valencia oglądaliśmy was w TVMadryt. Wyszło naprawdę cudownie!-zapewniła przyjaciela.
-Tęsknię za tobą, Angie. -blondynka ścisnęła telefon na te słowa.
-Ja za tobą też... -powiedziała trochę zachrypniętym głosem. Chrząknęła.
-Ostatnio uczniowie robią sobie wyjazdy w weekendy. Raz pojechali nawet do Barcelony, uwierzysz? -powiedział Pablo.
-Naprawdę? Pozwoliłeś im na to? -Angie zdziwiła się.
-Tak, niech się bawią. W Buenos Aires nie mieliby takich atrakcji. -wyjaśnił brunet.
-No tak. Ja już kończę, Pablo. Miło mi się z tobą rozmawiało. -zakończyła Angie.
-To do usłyszenia, Angie. -pożegnał się Pablo i wcisnął czerwony guzik na aparacie komórkowym.
Angie odłożyła telefon na biurko. Podeszła do ściany na której były wywieszone zdjęcia. Spojrzała na nie i uśmiechnęła się.
-Tęsknię za nimi. -szepnęła sama do siebie.
 
                                                                     ***Później***
 
Trzecia koperta. Jesteś coraz bliżej celu! Teraz mam dla Ciebie zadanie. Przebierz się w coś eleganckiego. Nie musi być garnitur, ważne, żebyś też czuł się dobrze. Ale strój elegancki wymagany! Następna koperta sama do Ciebie przyjdzie.
Violetta
 
-Dobra, idę się ubrać w coś ładnego. -z dostrzegalnym uśmiechem Leon wszedł do windy. Wcisnął srebrny guzik z wygrawerowaną cyferką i po chwili już był na górze.
Wszedł do swojego pokoju. Zerknął tylko na sytuację w nim panującą i od razu udał się w stronę szafy.
-Hejka. -przywitał się Maxi opierając się o framugę drzwi.
-Cześć. -Leon nie przestawał szukać ubrań na tajemnicze spotkanie.
-Co tam? -Maxi spytał od niechcenia zagryzając jabłko.
-Szukam czegoś eleganckiego na tajemnicze spotkanie z Violą. -Maxiego wcale nie zdziwiła ta wiadomość. Leon pomyślał, że Maxi również o wszystkim wie.
-Z tego co pamiętam, wyjściowe ubrania trzymasz na najwyższej półce. -poradził przyjaciel robiąc kolejny kęs.
Leon sięgnął na wskazaną półkę starając się wyjąć ubrania. Nagle coś białego spadło mu na głowę.
-Kolejna koperta. -mruknął z uśmiechem na twarzy. -Zaraz ją przeczytam, tylko się ubiorę. -dodał po chwili. -Wszyscy wszystko wiedzą oprócz mnie! -zwrócił się do Maxiego.
-Tak to już bywa! -zaśmiał się Maxi wchodząc w głąb pomieszczenia.
Leon pośpiesznie przyodział białą bluzkę i marynarkę. Spodni nie musiał zmieniać, były czarne i również eleganckie, jak reszta jego stroju.
 
Kolejna koperta. Chyba już czwarta? Teraz podejdź do Maxiego. Zagraj z nim w dwadzieścia pytań. Po nich powinieneś wywnioskować co masz teraz zrobić. Pośpiesz się, bo już się niecierpliwię!
Violetta
 
-Dwadzieścia pytań? -Leon zdumiony schował kartkę z powrotem do koperty. -Maxi, mam jeszcze trochę czasu, a strasznie mi się nudzi. -skłamał.
Maxi łobuzersko spojrzał na Leona.
-Gramy w coś? -zaproponował Maxi.
-Dwadzieścia pytań? Chcę się dowiedzieć, gdzie jest Viola. -oznajmił Leon bez ogródek.
-No, to zadawaj. -Maxi podszedł do kosza na śmieci i wyrzucił ogryzek jabłka.
Leon zerknął jeszcze za okno, sprawdzając czy ta cała gra rzeczywiście jest potrzebna. Może jest za oknem i czeka na niego? Sprawdził. Nie. Westchnął głęboko i zawiesił oko na ogrodzie. Bardzo lubił tam przebywać z Violą. Ławka, mała fontanna z której stale wytryskiwała czysta woda i otaczające ich kwiaty. Bardzo romantycznie. Oni chyba jako jedyni lubili spędzać tam czas. Pozostali zakochani uważali to miejsce za przesadnie romantyczne i nużące. Co zrobić? Leon i Viola takie miejsca uwielbiali.
-Dobra. -usiadł na swoim łóżku. -To... Jest jeszcze jakaś koperta?
-Tak. -odparł Maxi.
-Teraz muszę się dowiedzieć, gdzie jest?
-No... tak. -stwierdził ciemnowłosy.
-Jest na dworze? -spytał Leon.
-Nie.
-Gdzieś w hotelu?
-Tak. Brawo, próbuj dalej!
-No to... Na naszym piętrze? -zrezygnowany wymyślał kolejne pytania.
-Trudno powiedzieć. -Maxi wzruszył ramionami.
-W windzie? -Leon zastanowił się chwilę.
-Tak!  Brawo! Dobry jesteś w tą grę. -Maxi puścił oczko przyjacielowi, a Leon wybiegł z pokoju.

                                                                  ***W windzie***

-Jest! Koperta. -Leon schylił się po nią. -Dziwne. Wcześniej jej nie było, jak jechałem windą... Może ktoś przed chwilą ją podrzucił? -Leon zaczął rozglądać się po windzie. -Idiota ze mnie! Jak ktoś może schować się w windzie? Dobra, czytam. -mruknął do siebie.

To już ostatnia koperta. Na siódmym piętrze czeka ktoś na ciebie. Zaprowadzi cię do mnie. Już nie mogę się doczekać! A najbardziej wyczekuję twojej miny, jak to wszystko zobaczysz...
Violetta

Leon posłusznie wcisnął guziczek z cyferką 7 i winda przemieściła go w wybrane miejsce. Kiedy sosnowe drzwi windy otworzyły się, chłopak zobaczył Camilę siedzącą na kanapie przy stoliczku.
-Cześć Leon! -przywitała się podchodząc do kolegi. -Chodź, zaprowadzę cię do Violi. -pociągnęła go za rękę w stronę schodów.
Szli tak i szli kilka minut wspinając się po schodach.
-Daleko jeszcze? -spytał Leon naśladując głos zabawnego osiołka ze "Shreka".
-Nie. Już tu. Ale najpierw zamknij oczy. Nie próbuj podglądać, bo wszystko zepsujesz! -Camila popchnęła Leona w jakimś kierunku i krzyknęła na do widzenia -Miłej randki!
Leon poczuł zimno. Chyba był na dworze. Ale gdzie, na dworze, skoro cały czas byli w hotelu? Nagle usłyszał głos Violi.
-Otwórz oczy. -powiedziała swoim delikatnym głosem, od którego Leon dostawał zawrotu głowy.
Kiedy Leon otworzył oczy ujrzał szeroki uśmiech swojej dziewczyny, która była naprawdę pięknie ubrana. Miętowa asymetryczna sukienka bez ramiączek i zniewalająca fryzura. Chłopak rozejrzał się. Był na dachu. Podszedł bez słowa do barierki i spoglądał na widok, którym była panorama Madrytu. Spojrzał na lewo i zobaczył mały stoliczek. Na stoliczku była jedna świeczka i magnetofon. Violetta podeszła do niego i włączyła muzykę. Leon zdziwiony popatrzył na nią.
-Zatańczy pan ze mną? -spytała.
-Czy to nie ja powinienem panią prosić do tańca? -spytał. Oboje roześmiali się.
-Podoba ci się? -spytała Violetta łapiąc rękę Leona.
-Niezły pomysł. Namęczyłaś się! Bardzo romantyczne to wszystko. -uśmiechnął się.
-Takie... w naszym stylu. -Viola przytuliła swojego chłopaka, a on przysunął się do niej.
-Takie w naszym stylu. Dzięki, Viola. To będzie naprawdę najlepszy wieczór w moim życiu.

                                                                 ***Noc***

Naty nie spała pół nocy pisząc smsy z Tomasem. Przecierała zmęczone od braku snu oczy, ale nie chciała kłaść się spać. Leżała na łóżku oparta o stos poduszek i patrzyła się w wyświetlacz telefonu. Na dźwięk każdej wiadomości jej serce biło szybciej.

Tak, też chętnie obejrzałbym ten horror. Ale nie mam kiedy. Trzeba by kiedyś pójść razem do kina na jakiś straszny film. Tomas

Jak wrócimy do Buenos Aires możemy pójść do kina... A może jutro spacer? Naty

Chętnie. O 14:00 będę po Ciebie. Tomas

Będę czekać. A teraz idę spać, nie mogę jutro przysypiać! Naty

Dobranoc. Tomas

Naty ułożyła się na łóżku i z uśmiechem na twarzy zasnęła.

                                                       ***Następnego dnia***

Camila i Maxi prędko przygotowali się do wyjazdu. Camila po cichutku dopakowywała ostatnie rzeczy do torby. Wymsknęła się z pokoju na palcach, żeby nie obudzić współlokatorek. Maxi uczynił podobnie. O godzinie 8:03 przekroczyli próg hotelu i udali się na dworzec. Dojechali trolejbusem na miejsce odjazdów i przyjazdów pociągów. Po chwili już siedzieli w ogromnej, zielonej maszynie.
-Prosimy o zajmowanie miejsc! -krzyczał konduktor dmuchając w gwizdek.
Camila rzuciła spojrzenie za okno i zauważyła żegnające się rodziny, płaczące dzieci, ucieszonych nastolatków i parę starców wsiadających do pociągu.
Maxi przytulił Camilę ciesząc się na ten wyjazd.
Pociąg ruszył.

                                                 
                                                     ***Przed południem, sklep***

Ludmiła przemierzała kolejne półki sklepowe w poszukiwaniu swoich ulubionych płatków Muesli. Stanęła przy regale numer 43 i szukała wzrokiem opakowania płatków.
-Są! -Ludmiła stanęła na palcach. Stały na najwyższej półce. Mimo swoich wysokich szpilek dalej nie dosięgała do półki z towarem. Nieoczekiwanie kilka opakowań płatków na nią spadły. Ludmiła przytłoczona paczkami spadła do tyłu.
-Aaa! -krzyknęła.
-Znowu się spotykamy. -wylądowała prosto w ramionach Adriana.



***
Jest!
Kolejny rozdział :) Długi, prawda? :)
Podoba się?
GŁOSUJCIE W ANKIETACH!
 Proszę wszystkie osoby, które niecierpliwie czekają na rozdział o zapisanie się do zakładki 'informowani', abyście na czas byli powiadomieni o nowym rozdziale :)
Głosujcie w ankiecie kogo chcecie w kolejnym rozdziale :)
SMUTNO MI! TU MACIE WYJAŚNIENIE:
Gdzie B., Asia <3 i wszystkie Angielerki, które kłóciły się który partner -Pablo czy German- jest lepszy dla swojej idolki?
Gdzie Teddy, Alex Verdas, Cornelia Stoessel, MartuLLa, Paulina <3 oraz wszystkie Leonetterki, które kopały mi grób, kiedy źle się działo między Leonettą i komplementowały mi, kiedy Leonetta była szczęśliwa?
Gdzie fani Caxi i Naxi? :)
GDZIE JESTEŚCIE?!
Wróccie, bo tęsknię, a to nie to samo, pisanie już nie dla was, kiedy nie komentujecie...
Oczywiście dziękuję stałym czytelnikom, którzy wciąż przy mnie są :)
Ale proszę, wróćcie też pozostali, uwielbiam czytać wasze konwersacje pod rozdziałami, kiedy wynosiły nawet 40 komentarzy! Przeglądam je do dziś <3 WRACAJCIE, BO NIE WIEM CO ZROBIĘ! WRACAJCIE <3 MOIM MARZENIEM JEST MIEĆ ZNOWU 1,5 TYSIĄCA WEJŚĆ DZIENNIE (TERAZ TO ZALEDWIE TYSIĄC) I STO PARĘ KOMENTARZY POD ROZDZIAŁEM.
Jeśli moja prośba się spełni, będzie nagroda <3
PS: W zakładce "Zapytaj bohatera" możecie zadawać pytania bohaterom, a odpowiedzą wam! :) Dziękuję za tak liczne zainteresowanie tą zakładką :)

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 50

Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver


Violetta usłyszała pierwsze dźwięki piosenki Tomasa. Nie potrafiła się skupić na tak wiele znaczącym dla niej przedstawieniu. Dobrze wiedziała, że za kulisami stoi Leon, który w ten sposób spędza swoje urodziny. Na przedstawieniu! Do tego jego dziewczyna, czyli ona, zapomniała o nich! Violetta czuła się okropnie. Dziewczyna jednak nie mogła rozmyślać dłużej, bo przedstawienie trwało. Jako jeden z manekinów właśnie okrążała Natalię - główną bohaterkę- takie było jej zadanie w tej chwili.
Natalia stała na podeście, czyli wystawie wpatrując się w śpiewającego przyjaciela. Brunetkę okrążali znajomi, którzy jak ona - grali manekinów. Naty miała jeszcze jeden ostatni krok do wykonania, na sam koniec piosenki. Musiała się obrócić. Delikatnie postawiła nogę dalej, na jednym z materiałów wyłożonych na scenie. Pech chciał, że potknęła się o własne nogi. W końcu siedemnastocentymetrowe koturny robią swoje.
Naty wylądowała w ramionach Tomasa. Spojrzała mu prosto w oczy i posłała nieśmiały uśmiech.

-Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver -
zakończył Tomas.

-Tego nie przewiduje scenariusz! -mruknął Gregorio.
-Popatrz tylko jak pięknie to wygląda! Może i nie przewiduje tego program przedstawienia, ale efekt jest zadziwiający... -skomentował Pablo.
Rozbrzmiały brawa.
Tomas delikatnie postawił Naty na ziemi. Camila tylko zaśmiała się pod nosem i szepnęła Violettcie 'popatrz, nawet na scenie nie mogą się pohamować'. Violetta nic nie słyszała. Wciąż myślała o Leonie i jego urodzinach. "Pewnie myśli, że jestem najgorszą dziewczyną świata" -myślała.
-Mhm. -odszepnęła w końcu.
Teraz wszystkie reflektory zostały skierowane na główną bohaterkę historii, Naty. Dziewczyna lekko zarumieniona zaczęła śpiewać piosenkę Violetty. 'Te creo', czyli 'wierzę ci', kierowała do Tomasa. Nie tylko jako manekin, którego grała, ale również jako ona sama.
Z jej gardła wydobywały się piękne dźwięki i kolejne nuty piosenki. Usta Natalii drgały lekko w rytm piosenki, a jej całe ciało wyśpiewywało melodię 'Te creo'.

Ahora sé que la tierra es el cielo,
Te quiero,
Te quiero.

Que en tus brazos ya no tengo miedo,
Te quiero
Te quiero

Que me extrañas con tus ojos,
Te creo,
Te creo…


Z głośników bębniła muzyka. Cała widownia była jak zahipnotyzowana, wpatrywała się tylko w bohaterkę wieczoru.
-Violetta, uśmiechaj się, a nie wyglądasz jak małe dziecko, które zaraz ma się rozpłakać, bo nie dostało lizaka! -wycedziła Ludmiła do Violi.
-Em... Przepraszam. -odparła szeptem nie myśląc nad swoim zachowaniem.
Violeta posłała widowni sztuczny uśmiech, próbując wstrzymać łzy.
Ludmiła miała racje. Wyglądała jak dziecko, które zaraz się rozpłacze. I tak się czuła.
-Wiem! -krzyknęła.
Wszyscy jej przyjaciele spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Na szczęście widownia i kulisy nie słyszały wypowiedzi Violetty, a wtedy byłaby katastrofa.
-Przepraszam, ja... -wypaliła szatynka.
Przedstawienie wciąż trwało.
Zaraz na scenie mieli pojawić się tancerze uliczni, wśród których był też Leon. Wszyscy śmieciarze, co za tym idzie sprzątacze też. To była scena końcowa, kiedy dziewczyna z wystawy i chłopak z gitarą w końcu są razem. Piękny happy end.
Aktorzy usłyszeli kolejne brawa. Teraz ostatnia scena.
Violetta spojrzała w stronę kulis, gdzie grupka chłopaków już ustawiała się w kolejce. Posłała ciepłe spojrzenie Leonowi, on jednak unikał jej jak ognia.

Valió la pena todo hasta aquí
porque al menos te conocí

Valió la pena lo que vivimos
lo que soñamos
lo que conseguimos

Valió la pena, pude entender
que cada historia es una razón

Para estar juntos, para creer
para que suene nuestra canción

hoy somos tantos, hoy somos más
hoy más que nunca

¡Puedo volar!

Todo vuelve comenzar
Juntos, sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive, tu destino es hoy

Sabes, cuál es la verdad
¡Es el latido de tu corazón!
¡Sabes que lo puedes escuchar!
...¡Junto al mío!

Junto al mío!!

Yo se que puedo confiar en mí,
Quien soy ahora ya descubrí

El mundo es casi perfecto ya
y casi todo es mi realidad

No tengo miedo ya se quien soy,
se lo que busco y a donde voy...

Todo vuelve comenzar
Juntos, sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive, tu destino es hoy

Sabes, cuál es la verdad
¡Es el latido de tu corazón!
¡Sabes que lo puedes escuchar!
...¡Junto al mío!

Todo vuelve a comenzar
Juntos sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive...

Valió la pena
Todo hasta aquí.


Ostatnia piosenka zatytułowana 'Hoy somos mas' już się zakończyła. Naty i Tomas stali przytuleni na scenie. Teraz nadeszła chwila na ukłony i przedstawienie aktorów.
-Brawa, brawa dla naszych talentów! -na scenę wszedł dyrektor Studio 21 w Madrycie.

                                                                 ***Tymczasem***

-Co się tu dzieje? -Valencia powtórzyła swoje pytanie.
-A co się ma dziać, kochanie? -spytał German wstając z podłogi.
-Dzięki German, że mi pomogłeś. Ja to dzisiaj niezdara jestem! -Angie próbowała wyjść z sytuacji tłumacząc zaistniałą sprawę.
-Przestań, to pogarsza sprawę. -mruknął German, a Angie zdjęła sztuczny uśmiech z twarzy.
-Prawda jest taka, że po prostu ze mnie łamaga, a wiem jak to wyglądało. Też nie chciałabym zobaczyć mojego ukochanego w takiej sytuacji z moją przyjaciółką, Val. -odparła strzepując swoje ubrania.
-Nie tłumaczcie mi się, przecież nic się nie stało! -roześmiała się kobieta. -W końcu do niczego między wami nie doszło, prawda? -spojrzała im w oczy.
-Tak, tak! -przekrzykiwali się.
-To dobrze! Właśnie chciałam wam coś pokazać w internecie. Chodźccie! -Valencia zaciągnęła Angie i Germana do salonu, a oni spojrzeli po sobie wymownie.
'Teraz liczy się tylko Pablo.'-mówiła Angie w myślach.
'Teraz ważna jest tylko Valencia.'-powtarzał German w swoich myślach.
-Spójrzcie! -Valencia wskazała limonkowy laptop leżący na stole.
Angie i German niepewnie usiedli na kanapie, a Valencia poruszyła lekko myszką i kliknęła na stronę.
-Zobaczcie, to nadawane prosto z Madrytu, przez E-TVMadryt! -powiedziała uradowana.
-To... Violetta? -German wydukał w końcu.
-Tak! Posłuchaj jak pięknie śpiewa! Nie mogę się doczekać, kiedy ją poznam. Tyle mi o niej opowiadałeś, to musi być wspaniała dziewczyna. -powiedziała Val i upiła łyk wody z butelki.
-Ona... -zaczęła Angie.
-śpiewa... -dopowiedział German.
-jak jej mama. -skończyli jednocześnie.
-Jak cudownie! -roześmiała się Valencia. Zdecydowanie miała dobry humor.
-Jejku, Naty naprawdę tak zaśpiewała? Nigdy nie potrafiliśmy pokonać jej bariery nieśmiałości w studio, a tu taka niespodzianka! -ucieszyła się Angie.
-Violetta... Ona tak ślicznie się porusza... -wyszeptał German.

                                                             ***Na scenie***

-Chciałbym przedstawić wszystkich aktorów! Do nas zaprosimy głównych bohaterów, Naty i Tomasa! Gromkie brawa za świetnie wykonaną robotę! -Pablo pochwalił nastolatków.
Kiedy zostali przedstawieni już wszyscy aktorzy, Violetta podbiegła do mikrofonu, co na zniewalająco wysokich koturnach było ogromnie trudne.
-Mogę coś powiedzieć? Bardzo proszę! -spojrzała błagalnym wzrokiem na nauczycieli.
-Proszę. -odstąpili jej mikrofon z uśmiechem.
-Chciałabym dzisiaj powiedzieć coś bardzo ważnego. Jeden z tancerzy i piosenkarzy dzisiejszego przedstawienia obchodzi dzisiaj swoje urodziny. Ja, jako jego dziewczyna, chciałabym mu złożyć życzenia i zachęcić was wszystkich do zaśpiewania Leonowi 'sto lat'. -powiedziała Viola patrząc na swojego chłopaka.
On rozpromienił się, a jego smutny wyraz twarzy zamienił się w promienny uśmiech.
-Sto lat, sto lat...-śpiewała widownia i uczniowie.

                                                             ***Później***

-Violetta, a ja myślałem, że ty... -zaczął Leon gładząc Violę po policzku.
-Że zapomniałam? Eee... To w sumie prawda. Przepraszam! Ostatnio jestem taka roztrzepana, że zapominam o wszystkim, co ważne! Dobrze, że nie zapomniałam przyjść na przedstawienie... Wybaczysz mi? W końcu twoje urodziny się jeszcze nie skończyły. -powiedziała zawadiacko rzucając się chłopakowi na szyję.
-Oczywiście, moja 'mogę coś powiedzieć'! -zaśmiał się Leon całując namiętnie Violę.

                                                    ***W kuchni państwa Castillo***

-Ramalo, nie możemy z tym zwlekać! -Olga wykrzyknęła w końcu.
-Olga, ciszej, ciszej proszę! Dajmy trochę czasu, nie wiem czy to jest odpowiedni moment... -Ramalo starał się uspokoić swoją żonę.
-Dlaczego? Pan German szczęśliwy, ja także, ty też, to czemu nie możemy tego powiedzieć? -Olga wciąż nie rozumiała decyzji swojego męża.
-Poczekajmy na odpowiedni moment... -nalegał Ramalo.
-Odpowiedni moment na co? -do kuchni wszedł German sięgając po zielone jabłko.
Olga i Ramalo posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. Głośno wypuścili powietrze.
-Musimy porozmawiać, Germanie. -zaczął Ramalo.

                                                           ***Wieczorem, hotel***

-Maxi, to nasz ostatni weekend w Madrycie i w ogóle w Hiszpanii! -Camila usiadła na łóżku chłopaka.
-Wiem... Do czego zmierzasz? -spytał chłopak podłączając swój telefon do ładowarki.
-Pojedźmy gdzieś! -wypaliła dziewczyna.
-Hahaha! Ale gdzie? -roześmiał się chłopak.
-Do Valenci, chodźby. -powiedziała Camila wyciągając z kieszeni zmięty kawałek papieru.
-Eee... Gdzie? -zdziwił się Maxi siadając obok Cami.
-To takie miasto w Hiszpanii. Jest tam naprawdę pięknie. Zawsze chciałam tam pojechać i to jest moje skryte marzenie, pojechać tam z tobą... -powiedziała cicho.
-To jedziemy! -Maxi entuzjastycznie wstał z łóżka.
-To nas będzie trochę kosztować, a nie mamy za bardzo kasy... -powiedziała Cami ponuro.
-Przecież dostaniemy część pieniędzy z biletów na przedstawienie. Damy radę! To na kiedy przewidziany jest wyjazd? -spytał Maxi.
-Jutro. -powiedziała nieśmiało Camila, wiedząc, że chłopak odmówi.
-Jutro? To biegnij do pokoju się spakować! -zaśmiał się Maxi.
-Jesteś wspaniały! -rzuciła mu się na szyję.
-Jedziemy sami? -spytał Maxi.
-Eee... Tak, bo... -Camila zakłopotała się.
-Mnie to bardzo pasuje. -powiedział całując ją w czoło.

                                               ***Tymczasem, pokój Ludmiły i Naty***

-Chciałabym powiedzieć coś bardzo ważnego. Jeden z tancerzy i piosenkarzy dzisiejszego przedstawienia obchodzi dzisiaj swoje urodziny... -Ludmiła parodiowała Violettę. -Co za okropne stworzenie z tej dziewczyny! -wysyczała czesząc swoje włosy.
-Czy ja wiem? Jest całkiem miła. -powiedziała Naty.
-Całkiem miła?! -krzyknęła Ludmiłą wymachując szczotką przed nosem Natalii. -Przecież ona jest ohydna! Ten jej sztuczny uśmieszek, pozornie niewinny głosik! Oszaleć można! -mówiła szarpiąc swoje włosy.
-Ludmiła, spokojnie... -Naty próbowała uspokoić przyjaciółkę.
-Dobra, spokojnie. Nie będę sobie zaśmiecać mojej ślicznej główki jakąś tam Violettą. W końcu to ja jestem gwiazdą, prawda? -powiedziała blondynka.
-Dzisiaj byłam nią ja, przyznasz? -Naty odważyła się to powiedzieć.
-I pięknie się spisałaś! Ale tylko dzisiaj, złotko. -powiedziała poprawiając swoją fryzurę.
-Nie zawsze jesteś gwiazdą, Ludmiła. -powiedziała Naty bez cienia uśmiechu na twarzy.
-Oj, nie obrażaj się na mnie! To był rodzaj... ironii! -wyjaśniła Ludmi przytulając Natalię.
-No chyba, że tak. -uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk przyjaciółki.

                                                                   ***Pokój Leona***

-Puk, puk! -Francesca udawała, że puka stojąc przed drzwiami apartamentu.
-O co chodzi? -spytał chłopak otwierając drzwi.
-Ja nic nie wiem, po prostu masz białą kopertę. Viola chyba chce zagrać w podchody! -zachichotała brunetka.
Leon ze zdziwieniem otworzył kopertę.
Cześć, kochanie!
To twoje urodziny się zaczęły. Teraz tylko musisz mnie znaleźć i będziemy je świętować! Musisz tylko znaleźć drugą białą kopertę, która jest w okolicy pokoju Ludmiły.
Buziaki,
Viola.
-Co ona znowu wymyśliła? -zaśmiał się Leon zginając papier w pół.







***

Podoba się? Długi rozdzialik, z okazji jego magicznej liczby ^^
W następnym rozdziale więcej Caxi :D
I Leonetty, w końcu są jeszcze urodziny Leona!
Mam nadzieję, że dobrze opisałam sceny przedstawienia, starałam się jak mogłam!
Kochani, proszę wszystkich o komentarze!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Założyłam również zakładki: 'Zapytaj bohatera', gdzie możecie zapytać danej postaci opowiadania o co chcecie :), oraz 'Informowani', gdzie w komentarzach wpiszecie swoje blogi czy twittery czy aski, a ja bęę was tam informować o nowych rozdziałach :)
GŁOSUJCIE TEŻ W ANKIETACH!
Podobało się?
Kogo chcecie w następnym rozdziale?
Macie pomysły-piszcie!
Buziaki,
Zuzka.

EDIT: Proszę wszystkie osoby, które niecierpliwie czekają na rozdział o zapisanie się do zakładki 'informowani', abyście na czas byli powiadomieni o nowym rozdziale :)
ZALEŻY MI NA TYM!
Oczywiście smutno mi też, że spadły wyświetlenia...
Nie wiem  czy nie zastosować minimum komentarzy, żeby pojawił się następny rozdział :( Bo tak mało was.
Gdzie B., Asia <3 i wszystkie Angielerki, które kłóciły się który partner -Pablo czy German- jest lepszy dla swojej idolki?
Gdzie Teddy, Alex Verdas, MartuLLa, Paulina <3 oraz wszystkie Leonetterki, które kopały mi grób, kiedy źle się działo między Leonettą i komplementowały mi, kiedy Leonetta była szczęśliwa?
GDZIE JESTEŚCIE?!
Wróccie, bo tęsknię, a to nie to samo, pisanie już nie dla was, kiedy nie komentujecie...
Oczywiście dziękuję stałym czytelnikom, którzy wciąż przy mnie są :)
Ale proszę, wróćcie też pozostali, uwielbiam czytać wasze konwersacje pod rozdziałami, kiedy wynosiły nawet 40 komentarzy! Przeglądam je do dziś <3
Proszę, zróbcie mi prezent i wróćcie...
BO NIE WIEM CO ZROBIĘ, NO! <3
Smutna Zuzka.
Mrs. Punk