czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 47

-Ja? Twoją dziewczyną?! -Francesca zdziwiła się patrząc na słonecznik trzymany przez chłopaka.
-Tak... -chłopak podrapał się nerwowo po głowie. -Zawsze chciałem ci coś powiedzieć, jednak za każdym razem coś nam przerywało... Nie potrafiłem też się zdobyć na odwagę i wyznać ci, że... zakochałem się w tobie. Twoich oczach, uśmiechu, zachłanności z jaką wszystko wykonujesz, energii jaką wkładasz w każdą pracę, w tej sile którą w sobie masz, inteligentności, urodzie.... W tym wszystkim co jest w tobie! Francesca, odkąd cię poznałem czułem, że jesteś moją miłością. Ty widziałaś we mnie tylko kumpla, ale teraz ujawniłem się z moimi uczuciami.. Podobasz mi się i chciałbym się z tobą spotykać. -zakończył gładząc Fran po policzku.
-Fabian... Moje serce chyba należy do kogoś innego. -odparła Fran.
-Jak to? -z twarzy Fabiana zniknął uśmiech.
-Fabian, -złapała chłopaka za rękę- ja naprawdę cię lubię, ale... Chyba nie czuję niczego więcej.
-Jak ma na imię? -powiedział zaciskając zęby.
-Kto? -zdziwiła się dziewczyna.
-Ten chłopak, który zawrócił ci w głowie. -wyjaśnił. -Francesca, zobaczysz, że zatęsknisz za mną, za tym  co dla ciebie robiłem... Może nie dostrzegłaś tego, ale kiedy mnie zabraknie, będziesz miała taką... pustkę w sobie. -odparł.
-Fabian, ja... Ja nie chcę, żeby to nas poróżniło. Zostańmy przyjaciółmi. -nalegała.
-Francesca, ale już nas poróżniło. Już nie będzie jak dawniej... Ale dobrze, możemy nimi zostać. Cokolwiek znaczy "przyjaciel"... -powiedział i smutny odszedł w drugą stronę.
Francesca stała przez chwilę patrząc się przed siebie. Starała sobie wszystko poukładać w głowie. Czy właśnie powiedziała Fabianowi, że on jej się nie podoba? Tak, właśnie to do niej dotarło.
Dziewczyna poprawiła włosy i poszła w stronę baru z sokami, który był ekwiwalentem ich Resto-Baru.
Kiedy wchodziła zadowolona do pomieszczenia, bo zauważyła swoich przyjaciół i wyśnionego chłopaka, ruszyła przed siebie.
Nagle zatrzymała się. Coś w jej brzuchu ścisnęło się. Jej serce chyba przestało bić na chwilę, a źrenice zmniejszyły się. Dostrzegła Marcelo. Całującego Ludmiłę.
Marcelo, chłopak o którym cały czas myślała, chciała go zmienić, aby... Aby był jej chłopakiem, nie Ludmiły. Serce podpowiadało jej, że on nie kocha Ludmi, tylko jest z nią, żeby wybić się, poznać nowych ludzi, dla szpanu czy... dla doświadczenia. To nieprawda. Marcelo całował namiętnie tlenioną blondynkę siedzącą przy dębowym stoliku w kącie pomieszczenia.
Fran zacisnęła pięści.
Marcelo opierał swoje ręce na talii Ludmi, która wplotła swoje dłonie we włosach chłopaka. Potem ona położyła ręce na jego ramionach i gładziła je delikatnie.
W gardle Fran pojawiła się jedna wielka gula. Nie potrafiła nawet przełknąć śliny. Czuła, jak łzy napływały jej do oczu.
-Znowu niewłaściwy chłopak... -Fran wyszła z baru próbując nie płakać.

                                                ***Trochę wcześniej, bar***

-Ludmiła, może zrezygnujemy z tego planu? Violetta i jej przyjaciółki to chyba miłe dziewczyny... -Marcelo nie chciał wykonywać rozkazu Ludmiły.
-Kochanie... -po ciele chłopaka przeszedł prąd razem z dotykiem Ludmi- wierz mi, nie są. Są tego warte.
-A tak właściwie, co one ci zrobiły? -pytał. Zależało mu na nowo poznanej dziewczynie, Fran.
Ludmiła wtuliła się w niego.
-Dużo by opowiadać. Wszystko! Jedna zabrała mi chłopaka, druga wciąż nie rozumie, że to ja jestem królową! Trzecia cały czas chce robić wszystko lepiej ode mnie! I krzywdzą mnie! -Ludmiła kłamała jak z nut.
Blondynka i szatyn siedzieli na kanapie, z której wszystko było widać. Kto wchodzi, kto wychodzi.
Marcelo zamyślony wpatrywał się w menu.
Ludmiła dostrzegła idącą szybkim krokiem Francescę. Chciała ją zniszczyć, pokazać jej, że to ona jest królową. Tak samo jak Violettę... nienawidziła i jej. Za urodę, talent, za to, że ma wszystko! Blondynka złapała chłopaka za brodę i namiętnie pocałowała go, kiedy Fran wchodziła do baru. Widziała ich pocałunek. O to jej chodziło.

                                                     ***Pokój Fran***

Francesca siedziała skulona na swoim łóżku połykając swoje łzy. Chciała jak najszybciej stąd uciec, nie widzieć tego wszystkiego. Jak Marcelo całuje Ludmiłę, a wcześniej tak ją komplementował... Może to były tylko zaloty? Nic więcej? Fran nie wiedziała co ma myśleć. Najpierw przeżyła nieprzyjemną rozmowę z Fabianem, a teraz to? Marzyła o tym, żeby zniknąć.
-Fran? -do pokoju weszły Viola i Camila. -Już lepiej? -przysiadły na jej łóżku.
-Nie! -zaszlochała Fran przysuwając kolana do twarzy.
-Nie płacz przez niego, nie jest tego wart... -Violetta przysunęła się do dziewczyny.
-Wy nic nie rozumiecie! -krzyknęła Fran.
-Fran, cii... -Camila przytuliła przyjaciółkę.
-Zostaw mnie! -Francesca była rozgoryczona. -Nie wiecie, co ja przeżywam! Najpierw dałam kosza mojemu najlepszemu przyjacielowi, Fabianowi, a teraz widzę, jak chłopak moich marzeń, Marcelo całuje Ludmiłę?! Może i są razem, ale on był jakiś inny, kiedy ze mną rozmawiał... Wy nie wiecie, co ja przeżywam! -krzyczała Francesca wyrywając się z objęć dziewcząt.
-Francesca, musisz ochłonąć. Dam ci wody... -Violetta szybko nalała wodę do szklanki. -Proszę. -wręczyła przyjaciółce.
-Marcelo chyba sam nie wie czego chce! Ale wiesz, my nie widziałyśmy jak doszło do tego pocałunku, byliśmy zajęci rozmową. Dopiero, kiedy weszłaś i stanęłaś w drzwiach bez ruchu, spojrzeliśmy na tą parę. Rzeczywiście się całowali, ale... -Camila próbowała jakoś to wytłumaczyć.
-Ale? Ale co? On jest z Ludmiłą i mnie nie kocha! A ja głupia, zakochałam się w nim... -Fran wyjrzała przez okno.
-Zapomnij... Musisz zapomnieć. -Viola wytarła twarz przyjaciółki chusteczką.
-Muszę. -Fran wciągnęła powietrze do płuc i głęboko westchnęła.
-Nie wytrzymam. -roześmiała się Camila. -Dałaś kosza Fabianowi? -spytała ze śmiechem.
Fran od razu rozpromieniła się.
-No tak, to przecież tylko kumpel! -odparła z uśmiechem na twarzy.
-W sumie, to rzeczywiście chodził za tobą jak cień... Jak mogłyśmy się nie domyślić! -mówiła Viola.
-Oj tam, ja też nie wiedziałam. -Fran wytarła oczy i razem z dziewczynami rozmawiała siedząc na swoim mokrym od łez łóżku.

                                                          ***Tymczasem***

-Angie?! -Angie ujrzała przyjaciółkę stojącą w drzwiach. Stała i patrzyła się pytająco na nią.
-Valencia, ja... -zaczęła.
-A więc jednak coś cię łączy z Germanem? -Valencia podeszła do przyjaciółki powstrzymując łzy.
-To nic poważnego, sama słyszałaś...
-Tak, słyszałam całą rozmowę. Wiem, że to przelotne, ale brakuje ci tego uczucia! Angie, powiedz szczerze, kogo kochasz? Germana? -Valencia przysiadła na łóżku obok Angie. -Wyduś to z siebie, podoba ci się.
-Podobał, to nic poważnego... -Angie próbowała to jakoś wyjaśnić.
-Kochanie, jeśli on ci się podoba, nic ci nie stoi na drodze, żeby z nim być, tylko ty. Ty sama jesteś dla siebie przeszkodą. -Valencia pogładziła przyjaciółkę po policzku.
-A ty? Ty go nie kochasz? -Angie zdziwiła się.
Valencia milczała.
-Valencia, ja tak naprawdę kocham... -wyznała przyjaciółce na ucho.
-Kochasz go? To dlaczego nic nie zrobisz? Wiem, że dopiero teraz zdałaś sobie z tego sprawę. Ale teraz już działaj! -Valencia z uśmiechem na twarzy ponaglała przyjaciółkę.
-Ale co ja mam zrobić? Przecież wiesz jaka jest sytuacja. -powiedziała Angie wpatrując się w sufit.
-Idź za głosem serca, tak będzie najlepiej.

                                                       ***Wieczór, kolacja***

-Panie Germanie! Zapiekanka wystygnie! -Olga ponaglała mężczyznę. -Pani Valencio, proszę się pośpieszyć, zapiekanka nie będzie wiecznie ciepła!
Przy stole siedziała Angie, Olga i Ramalo. Czekali na Valencię i Germana.
Nagle z gabinetu wyszli trzymając sie za ręce.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. -zaczął German patrząc w oczy Valencii. -Jesteśmy razem.
-Ojejku! -Olga podniosła się z krzesła i pobieła gratulować nowej parze.
Angie uśmiechnęła się szczerze i spojrzała na zakochanych. Cieszyła się, że oboje są szczęśliwi, że kochają się. Teraz kolej na nią i... Pabla.

                                                          ***Następny dzień***

-Proszę przysłać rachunek do Madrytu na ulicę Parymiską 15 do hotelu "Lagoona Blue" do pokoju nr 292. -mówił do telefonu. -Oby te kwiaty jej się spodobały... -mruknął pod nosem rozłączając się.
Pablo szedł korytarzem.
Był czwartek, następnego dnia miała być premiera przedstawienia. Do tego te wszystkie zwierzenia Angie... To go przerastało. Brał talbetki wzmacniające, aby nie rozchorować się. Zimny październik dokuczał mu.
-Pablo, chyba Naty coś się stało! -nagle do nauczyciela podbiegł Napo.
-Jak to?! -Pablo zmartwił się.
-Chodź! -Napo zaprowadził nauczyciela do pokoju dziewczyny.
Leżała na swoim posłanym łóżku przykryta kocem.
-J-j-ja... Ja... n-n-nie mogę... w-w-wy-występować... -płakała.
-Nata, co jest? Trema? -Pablo pochylił się nad dziewczyną.
Wszyscy ją otoczyli, nie wiedzieli o co chodzi.
Zmartwieni przyjaciele dziewczyny bali się, czy nic jej nie jest.
-Ja po prostu nie mogę wystąpić! -schowała głowę pod koc.
-Naty, nie martw się! Na pewno będzie dobrze, tyle razy to ćwiczyliśmy! Jesteś też znakomitą tancerką i piosenkarką oraz niczego sobie aktorką! -wyliczał Pablo.
-Właśnie! -wtórowali mu uczniowie.
-Ale jak się pomylę? -Naty zdjęła koc z twarzy.
-Nawet jeśli, to co?! Nawet największemu specjaliście zdarzają się pomyłki. -Pablo uśmiechnął się promiennie. -Uwierz troszkę w siebie.
-Dobrze... Ale jak...? -zaczęła znowu.
-Nie bój się! -przyjaciele objęli ją, a ona poczuła się lepiej.
-Teraz szybko, za godzinę są lekcje w studio! -powiedział Pablo i wyszedł z pokoju Naty i Ludmiły.

                                                   ***Później, popołudnie***

-Leon, stresuję się tym przedstawieniem... Ty też masz tremę? Jejku, wyobrażasz sobie, ile ludzi będzie nas oglądać! Rodzice tamtych uczniów, wszyscy uczniowie, nauczyciele, uczniowie z innych szkół... Dużo tego jest! A jeśli okaże się, że straciłam głos? Albo zapomniałam tekstu? Lub kroków? Albo strój będzie za mały?! Nie... Wdech i wydech. Jestem taka podekscytowana! Uwielbiam muzykę, to moje pierwsze takie przedstawienie! Nie mówię za dużo? -Viola spojrzała na Leona wsłuchującego się w każde jej słowo.


-Nie... Lubię cię słuchać. -powiedział gładząc jej dłoń.
Viola uśmiechnęła się.
-Kocham cię. -szepnęła i przytuliła go.
-Ja ciebie też! -odparł chłopak i pocałował dziewczynę w czółko.
Kiedy szli tak ulicą w oddali dostrzegli kino.
-Nigdy nie byłem w tej części miasta... Nie wiedziałem, że tu jest kino! Może chciałabyś dla rozluźnienia obejrzeć jakiś film? -spytał Leon.
-A chętnie! -odparła Viola łapiąc chłopaka za rękę.
-To jaki? Może jakiś horror? -zaproponował Leon.
-Mieliśmy się rozluźnić! -roześmiała się Viola.
-Ach... Kiedy się boisz, zawsze się do mnie przytulasz, a tak to lubię. No dobra, horror odkładamy na inny raz. -odparł ze śmiechem. -Co powiesz na tą komedię? -chłopak wskazał na plakat.
-O! Podobno jest hitem, musimy to zobaczyć. - w oczach Violi pojawił się blask.
Po chwili już siedzieli w sali kinowej oczekując na film.

                                                      ***Tymczasem***

-Fran? -do siedzącej w barze Francesci dosiadł się Marcelo.
-Marcelo... -Fran wyszeptała tylko jego imię. Była tak zdziwiona jego obecnością, że nie wiedziała co ma robić.
-Francesca, jesteś na mnie zła? -spytał chłopak.
-Skąd ta myśl? -spytała z ironią.
-Zrobiłem coś nie tak?
-Czemu mnie się pytasz? Przecież jesteś z Ludmiłą i kochasz ją. W końcu tak namiętnie się całujecie... -powiedziała wywracając oczami.
-Fran, to nieprawda. Może i z nią jestem, ale... zależy mi na tobie, nie na niej. -powiedział łapiąc ją za dłoń.





***
Fajny?
Oby!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi, za tak długą przerwę. Po prostu.... miałam wenę, ale nie chciało mi się jakoś wystukiwać tego wszystkiego w klawiaturę i dobierać to w odpowiednie słowa :P Ale jest ;) Podoba się? Skomentuj! Wyraź swoją opinię, podaj pomysł!
Jest Angie, drogie Angielerki <3
I Leonetta :D Leonetterki :*
No, sprawdzam obecność! Kto jest - komentarz :D
Mam dla was przykrą wiadomość... A raczej dwie.
Jedna: dzisiaj nie będzie tej niespodzianki, ponieważ nie udało mi się jej dokończyć. Nie zdążyłam zgrać zdjęć na komputer :/
Druga: Przez dłużej niż tydzień nie będzie rozdziału. Dlaczego? Powiem wszystko od początku.
Przez weekend jestem jeszcze w domu, w poniedziałek też, ale w poniedziałki nie dodaję rozdziałów, bo jakoś nie umiem znaleźć czasu :P A 11 mam jedną wycieczkę, 12-14 mam drugą, 15 jest wesele mojego wujka, 16 odpoczywam i przygotowuję się do wycieczki, która odbywa się 17-18... 19 czerwca jestem w domu i nie jestem pewna czy dam radę dodać rozdział. Także, poczekacie sobie :P Ale mam nadzieję, że jak wrócę, będzie was więcej!
Dobra, kończę wypociny <3
Buziaki,
Zuzka.
PS: Jak chcieliście, były kwiaty dla Angie od Pabla <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 46

                                                               ***W Studio 21***

-Już napisaliście tą piosenkę?! To świetnie! -Andrea ucieszyła się, kiedy zobaczyła, że Leon i Violetta przyszli do niej z gotową już piosenką.
-Tak wyszło. -uśmiechnęła się Viola.
-Piosenka nazywa się "Podemos". -dopowiedział Leon.
-Jest taka piękna! -zakręcona Andrea zachichotała.-Moglibyście ją zaśpiewać?
Viola i Leon spojrzeli na siebie. Violetta uśmiechnęła się i złapała Leona za rękę. Razem podeszli do keybordu. Leon stanął za klawiszami, a Violetta obok nich.
Rozbrzmiały pierwsze akordy keybordu i pierwsze dźwięki wywodzące się z ich gardeł.
Andrea zamknęła oczy na chwilę i poniosła się melodii ich głosów.
-Brawo! Myślę, że to będzie najpiękniejszy występ na zakończeniu wymiany! -Andrea zaczęła bić brawo, a w jej ślady poszli pozostali uczniowie.-A teraz przejdźmy do lekcji! Zaczniemy od krótkiego rozśpiewania, potem przejdziemy do piosenek z przedstawienia. Pamiętajcie, że dzisiaj o 15:00 jest przymiarka strojów!

                                                             ***Później, przerwa***

-Denerwujesz się? -spytała Camila.
-Trochę... W końcu będziemy występować przed uczniami tego ogromnego studio! Nie wiem czy dam radę... -Fran podparła się na rękach.
-Ja też... To takie przerażające, kiedy o tym myślę! Tyle krytycznych oczu czekających na każdy twój błąd, naszych rówieśników śmiejących się z każdej pomyłki... I nauczycieli! To okropne. Ja nie chcę występować! -Camila spanikowała.
-Co się stało? -do wystraczonych dziewczyn podszedł Maxi.
-Jak to co?! Już za trzy dni występ! -Fran podniosła się i dygotała cała ze strachu.
-Oj, dziewczyny! Nie mówcie, że się stresujecie? Chodźccie. -Maxi objął Fran i Cami. -To kolejny występ, nie ma co się bać. Będę z wami! -chłopak puścił oczko i tym samym rozluźnił atmosferę.
-Dzięki, Maxi. Chyba trochę nas poniosło... -powiedziała Cami.
-I to jak! -roześmiała się Fran.

Godzina 13:45, kolejne zajęcia już się rozpoczynają -zabrzmiał głos robota z magnetofonów

-Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tych robotów. U nas to lekcje są o różnych porach, a na przerwę obiadową dzwoni dzwonek. Chociaż, jak wyjedziemy... Będzie mi brakować Claire. -powiedziała Cami.
-Claire? -spytał zdziwiony Maxi.
-Tak nazwałyśmy tego robota! -zachichotały Fran i Cami.
Spokojnym krokiem przyjaciele weszli do klasy.

                                                                 ***Później, 15:13***

-Ale piękne niebo! Co prawda zachmurzone, ale... Ma swoje uroki. -powiedziała Viola.
Razem z Leonem szła alejką wpatrując się w niebo. Trzymała go mocno za rękę, jakby bała się, że ktoś jej go zabierze.
-Patrz, małpa na rowerze z lodem w ręku! -wskazał Leon na jedną z chmur.
-Rzeczywiście! A to pies goniący smoka! -zaśmiała się Viola.
-Ja tam widzę smoka zjadającego słonia. -odparł Leon.
-Ciekawe, co robią nasi przyjaciele. Nigdzie ich nie ma! -Viola zmieniła temat.
-Może są na przymiarce... -odparł Leon.
-Przymiarka! -krzyknęli obydwoje i pobiegli w stronę studio.

                                                                      ***Studio 21***

-Przepraszamy za spóźnienie! -Viola i Leon wpadli zdyszani do sali.
-O, nasi spóźnialscy! -powiedziała Ludmiła złośliwie.
-Wejdźccie, Francesca ma już dla was stroje! -odparła Andrea, która miała na głowie fioletową perukę, na oczach ogromne, pomarańczowe okulary, doczepione rzęsy oraz niebieski kombinezon.
-Chodźccie! -zawołała ich przyjaciółka. -To ubranie dla Violi. Mamy takie same! Wyglądam jak manekin, prawda? -Fran przyłożyła sobie ubranie do ciała.
-A dla mnie? -wtrącił Leon.
-Leży tam. -Fran wskazała drugi koniec stołu.
Leon pobiegł za strojem. Znalazł go.
Było to przebranie tancerza ulicznego. Jak wszyscy inni, miał też ubranie w kolorach fioletu i zieleni -na piosenkę końcową.
-Cześć, Leonku. -Leon poczuł jak przeszywa go prąd.-Masz już swój strój? -dziewczyna pogładziła jego ramiona.
-Nie mogę teraz gadać, cześć. -powiedział wywiązując się z rozmowy.
-Oj, nie bądź taki, jeszcze niedawno wyznawałeś mi miłość. -Ludmiła podeszła bliżej.
-Pomyliłem się co do ciebie. Uczucie już przeminęło, rozumiesz? -Leona przepełniała złość.
-Przyznaj, że coś do mnie czujesz. -blondynka pogładziła delikatnie jego tors.
-Ludmiła, odejdź! -Leon wściekł się.
-Dalej nie? -szepnęła mu do ucha, tak, że poczuł jej oddech.
-Cześć, Ludmiła. -nagle, obok Leona pojawiła się Viola. -Mam coś do omówienia z Leonem. -uśmiechnęła się.
-Wrr... -warknęła Ludmiła i odeszła.
-Violetta, ja... -Leon zaczął się tłumaczyć.
-Oj, przestań, przecież znam Ludmiłę. -powiedziała z błyskiem w oku. -Myślisz, że to będzie pasować do tego? -Viola wskazała dwie części garderoby przy sobie.
-Ładnemu we wszystkim ładnie. -powiedział chłopak przysuwając dziewczynę do siebie.
-Ej, Leon, ja się pytam poważnie! -odparła Viola powstrzymując śmiech.
-Zapytaj się Camili, ja się na modzie nie znam.
-Nie, wcale! -odparła Viola idąc w stronę przyjaciółki.

                                                         ***Tymczasem, Buenos Aires***

Angie właśnie weszła do domu zamykając za sobą drzwi. W ręku miała jakieś książki, a na ramieniu ciężką torebkę. Rzuciła swoje rzeczy na sofę i od razu udała się w kierunku gabinetu Germana.
-Hihihi! -usłyszała czyichś chichot.-German, nigdy nie słyszałam lepszego żartu!
-Oj, Valencio, gdybyś poznała Olgę lepiej, znałabyś ich więcej! -odparł German.
Angie chrząknęła.
Stała w drzwiach i widziała przed sobą swojego szwagra, Germana, i przyjaciółkę, Valencię, którzy siedzą obok siebie i bawią się w najlepsze.
-Yyy... To ja już pójdę. -zakłopotana Valencia wyszła z pokoju. -Pa, German! -pożegnała się z mężczyzną.
-German, przepraszam, że wam przeszkodziłam, ale potrzebuję informacji na temat nowych wymagań edukacyjnych dla Violi. Podobno jakieś napisałeś. -powiedziała Angie.
-Nie, nie przeszkadzasz, my tylko... Proszę. -powiedział szybko German wręczając Angie stos kartek.
-Jakby coś, to będę u siebie. -powiedziała i wyszła.
Czuła się dziwnie, kiedy widziała, że German był tak blisko z Valencią. Może i powiedziała mu 'nie', ale... Poczuła się jakoś bardziej kobieco, kiedy dowiedziała się, że podoba się Germanowi. Podobało jej się to. Może i nie odwzajemniała zbytnio jego uczucia, ale... zaczęło jej go brakować.
-Muszę zadzwonić do Pabla. -powiedziała mamrocząc pod nosem.-Halo? Pablo? -włączyła się poczta głosowa. -Nie umiem sobie poradzić bez ciebie. Brakuje mi twoich cennych porad, optymistycznego nastawienia... Nie radzę sobie z tym wszystkim. Nie powiedziałam ci o jednym.  -Angie pociągnęła nosem. -German powiedział mi, że coś do mnie czuje. Wyznał mi to chyba dwa tygodnie temu, kiedy pojechaliście... Może wtedy jeszcze byliście? Nie pamiętam. Powiedziałam mu, że nie odwzajemniam jego uczuć, chociaż, to nie była zupełnie prawda. Czułam, że to nie w porządku, być z mężem mojej zmarłej siostry. Odkryłam moje uczucie co do ciebie... Jednak pojawiła się moja przyjaciółka, Valencia. Ona zakochała się w Germanie, on też darzy ją uczuciem. Poczułam, że... brakuje mi tego, jak German ubiegał się o moje względy, brakuje mi tego. Nie wiem, czy w końcu poczułam coś do niego, ale... Tęsknię za tym. Tęsknię też za tobą. Pogubiłam się w tym wszystkim, potrzebuję kogoś, kto mi pomoże! -załkała. -Pablo, przepraszam, że tak ci się zwierzam, było mi to potrzebne. Chociaż cię nie ma po drugiej stronie, to wiem, że zrozumiesz mnie, kiedy odsłuchasz ta wiadomość. Przykro mi, że mówię ci o tym wszystkim w ten sposób, ale dłużej już nie wytrzymam. Czuję, że... Tylko z tobą mogę tak porozmawiać. Myślę też, że... zakochałam się. Pokochałam kogoś i tą osobą jest...
-przerwała, bo usłyszała czyichś głos za plecami. Szybko wytarła twarz, nienawidziła płakać. Czuła się wtedy taka... bezsilna.
-Angie? -gwałtownie odwróciła się.

                                                                 ***Wieczorem***

-Jejku, jakaś wiadomość. -powiedział Pablo. -Ktoś mi się nagrał? Niemożliwe! -zaśmiał się sam do siebie i włączył wiadomość.
Kiedy usłyszał pierwsze słowa tego monologu Angie, uśmiechnął się. Jego ciało przepełniało wewnętrzne ciepło. Później usłyszał, że German zakochał się w Angie, ona mu odmówiła... Odetchnął z ulgą. Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej był smutny. Słyszał płacz Angie, jej żale, które właśne mu powierzyła, a na końcu... Jej wyznanie. "Kocha kogoś. German czy ja?" -myślał. Wyłączył telefon i usiadł na ławce. Głęboko odetchnął. Łza spłynęła mu po policzku. "To German. Ona kocha Germana." -główkował.
Siedział na tej ławce kilka minut, może godzin... Stracił rachubę czasu. Pochłonięty myślami, tym, że jest tak daleko od swojej miłości, tej jedynej, która prawdopodobnie kocha Germana... Nie potrafił się skupić nawet na spadającym liściu z drzewa.
-Jestem beznajdziejny. -wstał i szybkim krokiem poszedł do hotelu.

                                                             ***Tymczasem***

-Jejku, jakie to przerażające! Tak bardzo denerwuję się tym przedstawieniem, ale wierzę, że będzie dobrze, prawda? Maxi na szczęście mnie uspokoił trochę... Nie mogę się już doczekać! Reflektory, stroje, ta atmosfera... Dam z siebie wszystko! Przyjdziesz, prawda? Ale nie mam pojęcia co na siebie włożyć! Wiem, że będziemy mieli stroje, ale na koniec jest ta piosenka kończąca występ. Wszyscy mają być na zielono - fioletowo! Muszę coś znaleźć w swojej szafie... Jeszcze zostaje sprawa... -Francesca wygłaszała swój monolog już kilka minut. Fabian wsłuchiwał się w jej każde słowo i potakiwał lub kręcił głową.
-Francesca... -powiedział w końcu. -Zostaniesz moją dziewczyną? -spytał wyciągając kwiaty zza pleców.
-Hę?! -Fran zabrakło słów.
Po raz pierwszy od piętnastu minut.

                                                                  ***Na soku***

-Nie pogadasz z nim? -pytały podekscytowane Camila i Viola.
-Oj, zepsułabym cały plan! -powiedziała Naty spoglądając na Tomasa siedzącego kilka stołów dalej.
-Nie wymyślaj! Przecież wszyscy wiemy, że lecicie na siebie. -roześmiała się Cami.

Kilka stołów dalej

-Idź do niej! -mówił Leon.
-Przecież inaczej się nie dowie. -ponaglał Maxi.
-Ale ona nie chce być ze mną. -mówił zmarnowany Tomas.
-Twoja piąta klepka chyba zgubiła się po drodze! -powiedział Leon.
-Pójdę jej poszukać... -Tomas chciał uciec z baru.
-Jejku, czy wy już zawsze będziecie przed sobą uciekać? -powiedział Maxi.
-O, idzie. -Leon oparł się o krzesło.
-Yyy... -Naty odwróciła się, nagle zabrakło jej odwagi. Jej przyjaciółki uniosły kciuk w górę. -Tomas, może...
-Chciałabyś może soku? -zaproponował Tomas.
Natalia rozpromnieniła się.
Leon i Maxi powoli wycofali się z baru i usiedli przy Camili i Violettcie.
-No mówię wam, będą razem! -szepnęła Cami.
-Tylko to są takie wstydliwe osoby, że im nawet "cześć" przychodzi trudno! -śmiał się Maxi.
-Nie przesadzaj! Patrz jak rozmawiają. Nie brakuje im tematów. Jest coś na rzeczy! -śmiała się Cami.
Leon i Violetta słuchali przyjaciół trzymając się za ręce. Kiedy byli obok siebie, zapominali o całym świecie...
-Patrzcie, kto idzie. -powiedziała Cami.
-Ludmiła i Marcelo... Aż się boję. -odparł szczerze Maxi.



***
Fajny?
Oby!
Dłuższy niż zwykle, miałam wenę *.* Na Dzień Dziecka dostałam nową komórkę!!! Nokia Lumia 800 ^^ Heheszki :D A wy?
Jejku, mnie się marzy pamiętnik Violetty :D
GŁOSUJCIE W SONDACH!!! Potrzebne mi są wasze opinie ;)
Jejku, jesteście świetni! Już 130 komentarzy pod wczorajszym postem?! WOW! Dzięki, wielkie ;***
Proszę was bardzo, abyście nie przeklinali na siebie, ok? ;) A i odnośnie Angie... Będzie, ale w umiarkowanych ilościach -jak teraz, czasem może być jej trochę więcej, jak mam na nią wenę ;)
Ok?
Leonettatorki? Meldować mi się! Gdzie jesteście? Alex Verdas? Teddy? Martuula? Ciasteczkoo ;p ? Cornelia Stoessel? Ewcialin? livcia? Leonatorka? Violetta Castillo? I inne kochane Leonettatorki? Wracajcie!!! ;*
Oczywiście dziękuję za Angielerki i inne fanki :)
Macie pomysły? Piszcie!
Pojawiły się pytania, czy czytam wszystkie komentarze. Oczywiście, że tak! Na niektóre odpowiem, na inne nie. Jeśli koniecznie chcecie odpowiedź, wspomnijcie o tym w komentarzu ;) Nie martwcie się, nic mi nie umknie! ;*
PS: W następnej notce niespodzianka! ;)
Buziaki,
Zuzka.


                                 

                                    
              

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 45

-W Marcelo...-Francesca oparła się o ścianę i zagryzła dolną wargę.
-Co?!-Camila wypluła wodę z ust ze zdziwienia.
-Fran, nie uderzyłaś się w głowę?-Violetta spokojnie do niej podeszła.
-Przecież on jest z Ludmiłą. Skoro z nią jest, jest też jak ona! Fałszywy, wredny, chamski, dwulicowy...-wyliczała Camila.
-Ale ja wierzę, że on się może zmienić! Poza tym, on zostawi Ludmiłę, on taki nie jest...-Francesca zarumieniła się.
-Rozmawiałaś z nim chociaż? -powiedziała Camila podchodząc do Fran i Violi.
-Tak... On jest naprawdę, taki... uroczy? -Francesca rozmarzyła się.
-Wydaje ci się. -odparła Camila.
-Oj, zakochała się! -Violetta szturchnęła Camilę. -O czym rozmawialiście?
-Spotkaliśmy się na chodniku, zaczepił mnie. Powiedział, że mam piękne oczy i dał mi frezje... On jest inny, naprawdę! -mówiła.
-Zobaczymy. Jak już mówiłam, Ludmiła go zmanipuluje i potem on będzie jej kolejnym sługą. Są już razem i zapewne coś knują. Fran, musisz zapomnieć... -Camila przekonywała przyjaciółkę.
-Nie rozumiecie mnie! Nie znacie go.
-A ile ty go znasz?! 2 godziny?!
-Przestań! Marcelo jest dobry!
-To dlaczego zadaje się z Ludmiłą?!
-Ona go zmanipulowała!
-Przecież to on do niej podszedł i zaczął się z nią zadawać! On też jest zły!
-Camila, powinnaś mnie wspierać!- krzyknęła Fran z łzami w oczach i wybiegła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
-Cami, pójdę za nią. Spokojnie, wiesz jaka ona jest kochliwa. Najpierw Niall, potem Zayn, wcześniej Tomas, teraz Marcelo? -powiedziała Viola i pobiegła za Fran.
-Mogłam tak nie wybuchać...-Camila pobiegła za nimi.

                                                          ***Tymczasem***

-Co się tak stroisz?- Angie oparła się o framugę drzwi pokoju Valencii.
-Przecież muszę jakoś wyglądać przy Germanie. -zachichotała. Angie wywróciła oczami, chyba coś czuła do Germana.
-On nie lubi dużego makijażu. -odparła Angie.
-Skąd to wiesz? Jesteś przecież tylko guwernantką jego córki. -Valencia odparła złośliwie.
-Dla twojej wiadomości, jestem też jego szwagierką. -Angie zezłościła się i wyszła z pokoju.
-Nie kłam, przyznaj się, że ci się podoba. Zawsze chciałaś odbić mi chłopaka! -Valencia wstała z krzesła.
-Co ty mówisz?! Nawet jeśli German mi się podoba, to co?! Jestem jego szwagierką, nasz związek nie byłby czymś... normalnym. Uspokój się! Może i zakochałam się w dwóch facetach jednocześnie, ty się pojawiłaś i co?! Myślisz, że możesz zrobić wszystko?!- krzyczała.
-Tak! Zobaczysz, jeszcze będziesz płakać na naszym ślubie! -odkrzyknęła Valencia.
-Nie dojdzie do niego!
-Bo ty za niego wyjdziesz? Przestań. Czym miałabyś go zachwycić?!
-Nie chcę już z tobą rozmawiać, to przykre co mówisz!
-Angie, ja nie chciałam... Przepraszam! -Valencia pobiegła za przyjaciółką do innego pokoju. -Wybacz mi, proszę! Znasz mnie, wiesz, że jestem jaka jestem. Jak się już zakocham to...
-Nie odpuścisz. -Angie dokończyła za Valencię i delikatnie podniosła kąciki ust.
-A tak w ogóle... Jak to jesteś szwagierką Germana? On ma żonę?! -Valencia nerwowo drgnęła.
-Miał. Moja siostra zmarła kilkanaście lat temu w wypadku samochodowym. -Angie spuściłą głowę.
-Jejku, tak mi przykro! Marija nie żyje? Przepraszam. -kobieta ze łzami w oczach przytuliła Angie.
-Dobrze. -Angie wytarła twarz i uśmiechnęła się. -Przepraszam, telefon dzwoni. -powiedziała i odebrała.

Rozmowa telefoniczna

-Angie? Tu Pablo. -przywitał się.
-Cześć. -jej serce zabiło szybciej. "Najpierw zazdrosna o Germana, a później nie potrafię wydobyć z siebie głosu przy Pablo? Ogarnij się, kobieto!" -myślała.
-Chciałem sprawdzić co u ciebie, brakuje mi naszej codziennej kawy w studio. -powiedział.
-Tak, mnie też... -powiedziała zmysłowo. -Do tego Gregorio wrócił i mój każdy dzień będzie zaczynał się ponuro. Bez ciebie to nie to samo.
-Co robisz? -powiedział.
-Teraz rozmawiałam z Valencią, moją przyjaciółką z ogólniaka. Chyba coś na rzeczy z Germanem. -powiedziała.
-O! Właśnie, jak German? -spytał troskliwie.
-Dobrze, dobrze... -Angie nie chciała wspomnieć o wyznanym jej uczuciu miłości.- Ma się naprawdę okej. A co u Violi?
-Nie dzwoniłaś do niej?
-A jak?! Przecież ona nie wie. Tak bardzo za nią tęsknię! -powiedziała.
-Ona się świetnie bawi! W weekend byli w Lloret de Mar. Chyba im się podobało i nie mieli żadnych wypadków, w każdym razie nic nie mówili.-wyjaśnił Pablo.
-Dobra, jeszcze troszkę więcej niż tydzień i jesteście. -mówiła blondynka.
-Do zobaczenia!-pożegnał się.
-Pa!-Angie rozłączyła się.
-Co to za Romeo? -spytała Valencia splatając ręce.
-Co? Nie, haha! -zaśmiała się.
-Oj, przecież widzę, jak się zachowujesz. Tak samo jak przy Estebanie z 3A!
-Nie przypominaj mi!- zachichotały obie.
-To co? Nazywa się Pablo? Przystojny? Opowiadaj. -Valencia naciskała na przyjaciółkę.
-Obiad! -Olga zawołała z kuchni, a Angie odetchnęła z ulgą.
-German, to ja może pójdę, nie będę wam zawadzać, zjem coś na mieście... -powiedziała Valencia, kiedy zasiadali do stołu.
-Oj, Valencio, zostań z nami na obiedzie. -powiedział German łapiąc ją za rękę.
Szybko odsunęli się od siebie jak porażeni prądem, a Olga posłała porozumiewawcze spojrzenie swojemu mężowi, Ramalo.
-Myślisz, że coś pomiędzy nimi zaiskrzyło? -szepnęła Olga.
-Nie wiem, ale wydaje mi się, że tak. German ostatnio chodzi jakiś szczęśliwy... Chyba naprawdę się zakochał! -odparł Ramalo.

                                                           ***Studio 21***

-Dobrze, kochani! Zostały trzy dni do występu. -powiedziała Andrea. -Zaczniemy od rozśpiewki. Chciałabym poprosić dwie osoby, które mogłyby napisać piosenkę. Te dwie osoby wystąpiły by z nią przed wyjazdem do Buenos Aires, w ostatni dzień waszego pobytu tutaj. To co? Jacyś chętni?
-My!- Leonetta równocześnie podnieśli ręce.
-Dobrze, Leon i Violetta. -wymienieni roześmiali się.
-Poprosiłabym o tekst piosenki na jutro, ewentualnie na czwartek. A teraz rozśpiewka! -zarządziła Andrea i przeszła do lekcji.

                                                         ***Wieczór***

-Leon, to co? -powiedziała Violetta siedząc na łóżku przygryzając długopis. Siedzieli nad pustą kartką.
-Nie gryź tego długopisu! -zaśmiał się Leon.
-Zawsze go gryzę, gdy się denerwuję. -odparła Viola ze śmiechem.
-Masz już może jakiś temat? -spytał chłopak.
-Nie jestem poetą, żeby pisać wiersze! -roześmiała się Viola.
-Właśnie! -Leona olśniło.
-Co? -zdziwiła się dziewczyna.
- No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy. -zanucił pierwszą zwrotkę.
-To jest świetne! Czekaj, zapiszę. -powiedziała i niczym torpeda zapisywała czystą kartkę.
-Czyli idziemy w te klimaty? Czego nie zrobię? To ja...
-Dawaj! -zachęcał Leon.
- Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.
-Dobre, dobre! -cieszył się.
Tym tropem powstała piękna piosenka, którą później nazwali "Podemos" czyli "Możemy".
Spędzili nad nią prawie całą noc. Była to jedna z najromantyczniejszych i najcudowniejszych nocy w ich życiu. Spędzili ją przy napojach energetyzujących, stosie kartek i połamanych długopisach, oraz... przy sobie i swoich oddechach. Czuli, że ta piosenka dopełnia ich, sprawia, że poznają się na nowo.
Przed drugą w nocy rozeszli się do swoich pokoi.

                                                              ***Następnego ranka***

-Witaj, piękna! -Marcelo przywitał Ludmiłę.
-Cześć, złotko. -Ludmiła przytuliła go.
-Idziemy do studio? -spytał.
-Tak, chodźmy. -Ludmiła złapała chłopaka za rękę.
W tej chwili Marcelo spojrzał na Francescę wbiegającą do hotelu. Chyba czegoś zapomniała. Jego wzrok podążył za jej rozwianymi włosami i nerwowym spojrzeniem 'obym zdążyła'. Uśmiechnął się pod nosem. Kiedy dostrzegł, że Ludmiła wtula się w jego ramię, momentalnie wyrzucił myśli o Fran.
-Chcę wody. -powiedziała Ludmiła. -Teraz.
Marcelo pobiegł do najbliższego sklepu spożywczego i przyniósł wodę swojej dziewczynie.-Dzięki, skarbie!-przytuliła się do niego.
-Jeszcze mamy trochę czasu do lekcji. -Marcelo spojrzał na zegarek.
-Wiem, jak go zagospodarujemy. -odparła Ludmiła zamieniając się w wybredną diwę.
-Jak?
-Muszę ci coś wyjaśnić. Mam plan, kochany. -roześmiała się.
"Oby Francesca na tym nie ucierpiała." -pomyślał. Jego prośby nie spełniły się.



***
Fajny?
Oby!
Dramatyczne zakończenie :3 Buahahahaha :D
Spełniłam wasze prośby:
-kłotnia Valenci z Angie
-rozmowa Pablo i Angie
-Leonetta
-Angie :3
Proszę o podziękowania :D
Kochani, dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnią notką! Aż 102!!! Nie spodziewałam się :3
Leonettanatorsi! Gdzie jesteście?! Ej, wracać mi tu i kopać mi grób xD
Jak macie jakieś pomysły, piszcie!
Buziaki,
Zuzka.

                                                                   


Mrs. Punk