piątek, 31 maja 2013

Rozdział 44

                                                      ***Tymczasem, Buenos Aires***

Rozmowa telefoniczna

-Pablo? Jesteś?-na twarzy Angie pojawił się uśmiech.
-Tak, Angie.-kobieta wsłuchała się w jego melodyjny głos.
-Stęskniłam się za tobą.-oplotła swoje włosy wokół palca.
-Już w przyszły piątek wracam.-uśmiechnął się do telefonu.
-To tak długo trwa!-powiedziała.-Brakuje mi ciebie...-odparła nieśmiało.
-Angie, coś się zmieniło?-Pablo ucieszył się, że Angie zmieniła zdanie i... dostrzegła go jako zakochanego w niej mężczyznę.
-Na odpowiedź poczekasz do naszego spotkania.-zachichotała nerwowo.
-Angie, teraz nie będę mógł spać! Wiesz, że mi na tobie zależy...-Angie zarumieniła się, gdy usłyszała słowa Pabla.
-Pablo, ja już kończę, muszę iść.-zakończyła.-Jeszcze jedno pytanie: jak Violetta?
-Nie dzwoniłaś do niej?-spytał Pablo.
-Jak to mam dzwonić? Przecież nie powiem "dzwoniłam do ciebie, żeby spytać jak się bawisz". Guwernantka tak się nie zachowuje!-mówiła.
-Ale ty jesteś dla niej czymś więcej niż tylko guwernantką! Musisz jej powiedzieć, że jesteś jej ciocią.-nalegał Pablo.
-Jeszcze... jeszcze nie teraz.-powiedziała.-Pablo, tęsknię.-rozłączyła się.
-Ja też, i to bardzo...-powiedział po tym, jak się rozłączyła.

                                              ***Następnego dnia, Studio 21, Buenos Aires**

-Gregorio, co ty tutaj robisz?-spytała Angie wchodząc do pokoju nauczycielskiego.
-Pracuję.-warknął.
-A nie jesteś na wymianie?-spytała.
-Musiałem stamtąd wyjechać! Nie potrafiłem wytrzymać z tymi dzieciakami...-powiedział wyciągając z szafki jakieś papiery.
-I Pablem.-dopowiedziała kobieta.
-Dzieciakami! Pablo to przecież dzieciak. Angie, dorośnij!-Gregorio zaśmiał się niemiło i wyszedł z pokoju.
-On nigdy się nie zmieni.- zaśmiała się Angie zamykając pokój nauczycielski.

                                                                 ***Tymczasem, Madryt***

-Rozpoczynamy próbę, raz-dwa!-Pablo zaklaskał w dłonie.
Naty i Tomas wyszli na scenę.
-Włączam muzykę.-powiedział Leon rzucając piłeczką w odtwarzacz, naśladując znienawidzonego nauczyciela- Gregoria.
Naty rozpoczęła operację "Kozinito" wymyśloną razem z Cami.
Drobnymi kroczkami podeszła do Tomasa i okrążyła go. Swoimi wypielęgnowanymi dłoniami pogładziła jego ramię i w rytm muzyki ruszała nogami w pociągający sposób. Przytuliła go i szybko odeszła tańcząc.
Dla Tomasa nie było by to dziwne, gdyby nie fakt, że Natalia patrzyła na niego... jakoś inaczej.
I jeszcze ten uśmiech. "Coś się dzieje na rzeczy. Wkraczam do akcji."-pomyślał.
Nikt nie zorientował się, że oprócz próby do przedstawienia, coś dzieje się na scenie. Nikt, oprócz wtajemniczonych, jakimi byli Cami i Leon.
Tomas-jak było w scenariuszu-podszedł do grającej główną rolę i objął ją w pasie. Ona jednak odsunęła jego dłonie i odeszła na drugą stronę sceny. Potem z gracją pobiegła rzucając się w jego ramiona. Chłopak uniósł ją w powietrze, a ona jakby tańczyła na chmurze.
Kiedy Tomas spuścił dziewczynę na dół, piosenka się kończyła. Jak mówił scenariusz, musieli złapać się za ręce, zbliżyć do siebie, a potem odejść w dwie różne strony. Tak też zrobili.
Ta próba była inna niż wszystkie.
-Teraz poproszę taniec tancerzy ulicznych!-zarządził Pablo.
Natalia i Tomas wyszli zza kulis i udali się do swoich "grupek".
Dziewczyna rozmawiała z Camilą, Francescą i Violettą, a Tomas z Leonem i Maxim.
Naty wzięła łyk wody. Zamknęła butelkę śmiejąc się z żartu Camilii. Po chwili spojrzała na Tomasa rozszerzając źrenice i uśmiechając się pewnie.
Tomas już chciał odwzajemnić uśmiech, ale Nata odwróciła wzrok. Później juz prawie na niego nie spoglądała- taki był plan.
-Jak idzie "Kozinito"?-szepnęła Cami.
-Kozi- co?-zaśmiała się Viola.
-Ciii!-warknęły dziewczyny.
-"Kozinito" to plan autorstwa mojego i Camilii.-wyjaśniła Nata.
-Jaki ma cel?-spytała Francesca.
-Rozkochać w sobie Tomasa!- zaśmiała się Nata.
-Dlatego na scenie panowała taka atmosfera... widziałam wasze spojrzania!-mówiła Violetta.
-Haha!-Naty uśmiechnęła się.

                                                                    ***Wieczór***

-Cześć, Leon.-Violetta podeszła do chłopaka i pocałowała go czule.
-Witaj, piękna.-odparł przytulając ją po pocałunku.
-Chodź.-powiedziała krótko łapiąc chłopaka za rękę.
Po Leonie przeszedł prąd. Wiedział, że to prąd... Jak to nazwać... Podekscytowania. Zawsze, kiedy widział Violettę, dotykał jej dłoni, całował ją... Czuł, jak po jego ciele przechodzi charakterystyczny prąd.
-Ale gdzie?-spytał dziewczynę ciągnącą go za rękę w kierunku windy.
-Na spacerek.-zaśmiała się.
Leon i Violetta wyszli z hotelu trzymając się za ręce.
-Ah...-westchnęła Maya patrząc na nich.-Chyba już o mnie zapomnieli. Nikt już o mnie nie pamięta, a co dopiero Braco...-mruknęła pod nosem segregując magazyny.
Zamyślona upuściła jeden na podłogę.
Szybko wyszła zza ladu i sięgnęła po magazyn. Oczekiwała na księcia z bajki, który jej pomoże, ale... żaden się nie pojawił. Ze smutkiem na twarzy wróciła na swoje stanowisko.
-Leon? Cieszę się, że wróciliśmy do siebie.-Violetta oparła się o ramię chłopaka.
-Mam nadzieję, że nic już nam nie przeszkodzi.-dopowiedział chłopak ściskając jej rękę.
-Wypluj to!-Viola zatrzymała się.-No to wykrakałeś.
-Co?!-Leon zdziwił się.
-Teraz to już na pewno się rozstaniemy...-wyjaśniłą Viola.
-Co?!-Leon z jeszcze większym uśmiechem na twarzy powstrzymywał się od śmiechu.
-Bo jak teraz powiedziałeś, że masz nadzieję, że się nie rozstaniemy, to jak znam życie, rozstaniemy się.
-Viola... Nigdy bym cię nie zostawił.-Leon przytulił ją i pogładził ją po włosach.
-Nigdy?-Violetta wtuliła się w niego i spytała, niepewna wszystkiego, jak małe dziecko.
-Nigdy.-odparł.
Skręcili w alejkę pomiędzy kamienicami.
-Ale tu pięknie!-Violetta zachwycała się.-Jak już będziemy mieszkać razem, to będziemy w takiej mieszkać.-wskazała na jedną.
-Violetta, ale mnie dzisiaj zaskakujesz.-zaśmiał się Leon.
-No co? Skoro nigdy się nie rozstaniemy, to trzeba patrzeć za jakimś domem.-Violetta wybuchnęła śmiechem.
Leon nie wytrzymał i usiadł na ziemi, w jego ślady poszła Violetta. Śmiali się do rozpuku, nie potrafili złapać powietrza.
-Dobra, chodź. Chcę obejrzeć zachód słońca.-Violetta zatrzepotała rzęsami.
-Jeszcze trochę czasu do zachodu słońca...-Leon spojrzał na zegarek.
-Wiem, ale chciałabym jeszcze gdzieś wstąpić.-odparła idąc z Leonem wzdłuż alejki.

                                                             ***Tymczasem***

-Pa, Fabian! Do zobaczenia wieczorem na koktajlu!-Francesca pożegnała się z chłopakiem.
Bardzo lubiła spędzać z nim czas. Był taki... zabawny, miły i uroczy! Rozumiał ją jak nikt.
Szła chodnikiem w stronę hotelu.
Patrząc w dal, dostrzegła znajomą jej postać.
Ciemnooki szatyn szedł chodnikiem patrząc na liście. Miał na sobie jasnożółty t-shirt i ciemne jeansy. Szurając swoimi butami, Nikeami, zaznaczał, że jest. Ręce miał w kieszeniach i łobuzerskim spojrzeniem spojrzał na Francescę.
-Cześć, widziałem cię już dzisiaj.-zatrzymał ją.-Jestem Marcelo.
-Cz-cześć.-wymamrotała.-Jestem Francesca.-przedstawiła się.-Jesteś chłopakiem Ludmiły, prawda?-spytała od razu. "Mogłam o to nie pytać. Trzeba było ugryźć się w język!"-pomyślała.
-Już wszyscy o tym wiedzą?-zaśmiał się chłopak.
-Uważaj na nią, ona... Nie jest taka, jaka się wydaje.-powiedziała.
-Nie mówmy o niej! Wiesz, że masz śliczne oczy?-pogładził ją po policzku.
-Dziękuję...-odparła niepewnie i obdarzyła chłopaka uśmiechem.
-Gdzie moje maniery. Zaraz wracam.-powiedział i zniknął za rogiem.
Zarumieniona Francesca czekała na niego.
-I?-spytała.
-Jestem!-krzyknął.-Piękna frezja dla pięknej pani.-wręczył jej kwiat frezji.
-Dla mnie? Dziękuję! Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione?-spytała wąchając kwiat.
-Przeczucie.-powiedział.-Czas mnie goni, Francesco, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.-powiedział.
-Ale ty jesteś z Ludmiłą...-powiedziała Fran przypominając sobie z kim rozmawia.
Chłopak zachichotał złowrogo i odszedł pośpiesznym krokiem.
-To on jest dobry czy zły?-Francesca pogubiła się, ale trzymając kwiat w dłoniach szła dalej.

                                                             ***Wieczór***

-Spaghetti?-Leon zdziwił się, kiedy Violetta zaciągnęła go do pobliskiej restauracji.
-Tak! Oglądałeś "Zakochany kundel"?-spytała. Chłopak kiwnął głową.-Zawsze chciałam zjeść spaghetti na pół z chłopakiem.-rozmarzyła się.
Kelner przyniósł parze talerz makaronu z sosem.
-Smacznego.-powiedzieli równocześnie.
"Obyśmy trafili na ten sam makaron, obyśmy trafili na ten sam makaron, obyśmy trafili na ten sam makaron..."-myśleli.
W końcu, ich życzenie spełniło się. W nieromantyczny sposób pocałowali się, kończąc ten sam makaron, tak jak w filmie.
-Marzyłam o czymś takim.-odparła Viola.
Chłopak złapał ją za rękę.
Kiedy wyszli z restauracji, udali się na wzgórze, z którego było widoczne całe miasto. Wtuleni w siebie czekali na zachód słońca.
-Viola, nie wiem czy to słońce w ogóle zajdzie.-mówił Leon patrząc w puste niebo.
-Już chyba wiem, dlaczego ono nie zachodzi!-krzyknęła Viola.-Patrzymy w złą stronę, słońce jest tam!-zachichotała.

                                                     ***Noc, pokój dziewcząt***

-Cześć, Viola!-krzyknęły Camila i Francesca.
-Hej, dziewczyny!-odkrzyknęła im.
-Jak randka z Leonem?-spytały.
-Cudownie...-Violetta usiadła na łóżku i opowiedziała dziewczynom wszystko ze szczegółami.
-Ale romantycznie!-powiedziała Camila.-Ja ostatnio z Maxim spotykam się coraz rzadziej... Wiecie, zaangażował się w ten występ. Ale co tam, potem będzie jak zawsze! Uwielbiam, kiedy on jest taki... podekscytowany czymś, zainteresowany. Nawet nie wiecie, jak wtedy się cieszy! Jak dziecko.-zaśmiała się.
-Skoro już jesteśmy tutaj wszystkie, chciałabym wam o czymś powiedzieć.-powiedziała Francesca.
-Dawaj.-powiedziały jej przyjaciółki.
-Chyba się zakochałam.
-W kim?!-Camila i Violetta napaliły się.


***
Fajny?
Oby!
Dzisiaj dłuższy niż zwykle :3
Macie Leonettę, jak chcieliście ;) No i akcja między Toty (Tomas+Naty :3) oraz niespodzianka z moje strony ;D Chcieliście tej Angie, to macie! Hehe :D
Szykuję dla was niespodziankę związaną z wyglądem bloga... Jedna z najsławniejszych szabloniarni wykona dla mnie szablon ;) Za niedługo będzie, a wykona go naprawdę utalentowana szabloniara :D
A i odnośnie Angie... Jest Angie, ale przede wszystkim Violetta. Pamiętajcie, że to blog przede wszystkim o niej i jej przyjaciołach ;)

ZAPOMNIAŁAM WAM SIĘ POCHWALIĆ!
Na teście szóstoklasisty otrzymałam... 40/40 punktów!!! Bądźccie ze mnie dumni :*
A wam jak poszło, jak pisaliście? ;)

Macie pomysły na kolejne rozdziały? Piszcie!
Buziaki,
Zuzka.

środa, 29 maja 2013

Rozdział 43

-Angie?!- Valencia podbiegła do zdziwionej blondynki.
-Tak, to ja! Co ty tutaj robisz?-spytała.
-Nic takiego, jestem guwernantką Violetty, córki Germana.-Angie nie wspomniała o łączących ich więzach rodzinnych.-A ty?-ucałowała dziewczynę.
-Jestem tutaj w interesach. Przez najbliższy czas zamieszkam u was, bo prowadzimy razem z Germanem interesy...-spojrzała na mężczyznę.
-Tak, interesy.-poparł ją.
-Będę mieszkać w pokoju na górze, będziemy często pracować. Nie ma sensu, żebym co chwilę do was przyjeżdżała. Poza tym, mam nadzieję, że nie będę robić kłopotu...-piękna Valencia przejechała dłonią po garniturze ojca Violi.
-To świetnie! Bardzo cieszę się, że będziemy się częściej widywać...-Angie aż piszczała z radości.-A, German.-zwróciła się do niego.-Nie mówiłam ci, że Valencia to moja najlepsza przyjaciółka z ogólniaka. Jednak potem nasze drogi się rozeszły...-zakończyła.
-Acha! Już rozumiem wasze zachwycenie.-uśmiechnął się nieśmiało i poszedł do gabinetu.
-Chodź, musimy nadrobić stracone lata!-zaśmiała się Valencia ciągnąć Angie na górę.

                                                           ***Tymczasem***

Ludmiła siedziała samotnie w holu. Przeglądała jakieś czasopismo. Przewracała kolejne kartki bez przeczytania. Była znużona pogodą za oknem, samotnością w hotelu. Nie mogła się nawet na kimś wyżyć, wszyscy gdzieś byli!
 Była już niedziela. Zaraz miał rozpocząć się trzeci tydzień ich pobytu tutaj.
Blondynka spojrzała przez okno i zauważyła pierwsze krople deszczu.
-Październik.-mruknęła.
-Ale jak go rozpogadzasz.-do Ludmiły przysiadł się młody chłopak.
-Słucham?!-tleniona blondynka poprawiła włosy i niepewnie spojrzała na chłopaka.
Był szatynem o błyszczących brązowych oczach. Jego karnacja była ciemna- taka... brazylijska. Czarował ją błyskiem białych zębów i uroczym spojrzeniem. Na sobie miał czarny t-shirt i ciemne, żółte sztruksy.
-Chodziło o to, że nie da się oderwać od ciebie wzroku, a patrząc na ciebie  zapomina się o okropnej pogodzie za oknem.
-Miło mi to słyszeć.-odparła bez przekonania i z powrotem przeglądała magazyn.
-Miałabyś ochotę na pozwiedzanie Wieży Eiffla?-zaproponował łapiąc ją za rękę.
-Jesteśmy w Madrycie!-roześmiała się.
-No tak, za dużo filmów o łatwym flircie...-odparł udawanym zmieszaniem.-Myślałem, że możemy razem spędzić trochę czasu. Jesteś naprawdę interesująca.-Ludmiła zawstydziła się.
-Nie jestem taka na jaką wyglądam.-odparła oschle.


-Wiem.-uśmiechnął się szczodrze.-Nikt nie powiedział, że ja jestem miły.
-O, to zmienia postać rzeczy!-tleniona blondynka zainteresowała się chłopakiem.
-Jestem Marcelo.-szatyn wyciągnął dłoń.
-A ja Ludmiła. Chodźmy.-pewnie pociągnęła chłopaka w stronę wyjścia.
-A parasol?-spytał.
Ludmiła wyciągnęła z kieszeni małą tubkę w kształcie szminki, z której zaraz wyszedł parasol.
-To nowy wynalazek taty.-odparła i posłała mu uśmiech.
"Świetny. Świetny! Naprawdę cudowny towarzysz do kolejnych zadań. I jaki przystojny..."-pomyślała.
Kiedy byli już w barze popijając sok, Ludmiła oczarowana nowym przybyszem, wsłuchiwała się w dźwięk wypowiadanych przez niego słów.
"Chyba się zakochałam... Nie dość, że sprytny i zły to jeszcze przystojny i czarujący oraz taki inteligentny..."-pomyślała.
-A ty co o tym sądzisz?-spytał chłopak.
-Tak...-odparła rozmarzona.
-Co?!-zaśmiał się łapiąc jej dłoń.
-Sądzę, iż możemy być razem.-odparła pewnie.
-Ty mi to proponujesz?-chłopak roześmiał się w głos.-U nas nazywa się to loca.
-Przecież rozumiem hiszpański.-odparła.
-Ja także jestem szalony i chcę być z tobą.-odparł ładząc jej puszyste włosy.

                                                       ***Pokój Angie***

-Nie uwierzysz, tyle się wydarzyło!-mówiła Angie przeczesując palcem włosy.
-Tak, na pewno...! Ja zostałam zastępcą prezesa w ogromnej firmie. A ty?
-Uczę w pewnym Studio 21. Jestem nauczycielką muzyki no i oczywiście jestem guwernantką Violetty.-uśmiechnęła się.
-Masz kogoś?-spytała Valencia.
-To znaczy, chcę, abyś wiedziała, że ja i...-nie dokończyła.
-Zauważyłaś, że German ma tak piękne oczy? I ten jego śmiech...-Valencia popatrzyła na paznokcie i roześmiała się.-Myślisz, że moglibyśmy być razem? Chciałabym się do niego zbliżyć, nie mam nikogo...-odparła.
Angie "zatkało". Nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Właśnie miała oznajmić swojej przyjaciółce, że zatęskniła za Pablem i chyba go kocha, ale jest też German, który ją zainteresował, ale... jest jej rodziną.
Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało.
-Może.-powiedziała.
-A ty? Masz kogoś?-spytała Valencia.
-Eee... Zejdę do Olgi, zaraz obiad, a chciałabym jej dzisiaj pomóc.-uciekła przed odpowiedzią.
-Dobrze, to ja pójdę się rozpakować.-odparła Valencia i wyszła z pokoju swojej przyjaciółki.
"Valencia i German? Nie, nie pozwolę na to! On kocha mnie! Angie, czy ty się słyszysz?! Kochasz Pabla! Ale czy na pewno? German będzie szczęśliwy z Valencią, po co wchodzić im w drogę, skoro i tak Pablo jest dla mnie stworzony..."-Angie schodziłą schodami do kuchni powstrzymując się od łez.

                                                                   ***Pociąg***

-Nie rozumiem. Najpierw patrzy mi prosto w oczy i rzuca ten swój uroczy uśmiech, a przez następne dwadzieścia minut, zachowuje się jakby mnie nie było...-Tomas zwierzał się Leonowi.
-Łał, stary, nareszcie zapomniałeś o mojej dziewczynie. W końcu nie muszę się z tobą użerać!-zaśmiał się Leon.
-Ej, ja tu potrzebuję porady...-odparł Tomas.
-Nie widzisz, że ona chce cię sobą zainteresować? Przecież teraz myślisz o niej, o tym, że nie patrzy na ciebie. O to jej chodzi!-wyjaśnił Leon.
-Tak?-zdziwił się Tomas.
Natalia znowu spojrzała na niego i zatrzepotała rzęsami, a potem rozmawiała z Camilą, jak gdyby nigdy nic.
-Widzisz?
-Acha!-krzyknął Tomas.-Ale jak zwrócić jej uwagę?
-Teraz to już sam musisz sobie poradzić.-Leon uśmiechnął się i razem z Violettą wyszli z przedziału idąc za ręce do baru.

                                                           ***Wieczór***

-Nareszcie w domu!-Violetta rzuciła się na łóżko, kiedy wpadła do pokoju.
-Jej!-odkrzyknęły jej przyjaciółki.
-Widziałyście tego kolesia kręcącego się przy Ludmile?-powiedziała Francesca wyciągając rzeczy z małej walizki.
-Tak. Całkiem przystojny.-Camila właśnie dokańczała rozpoczętą pomarańczę.
-Ciekawe jak się nazywa? I w ogóle, jak mógł się zakochać w Ludmile?- Violetta roześmiała się.
-Oni będą coś knuć.-stwierdziła Camila biorąc do ust kolejną pomarańczę.
-Myślisz?-spytała Francesca wkładając ostatnią bluzkę do szafki.
-Jestem tego pewna.-powiedziała.



***
Fajny?
Oby!
Sorki, że tak długo nie dodawałam, ale po prostu, nie miałam czasu. Miałam pomysły, ale brak czasu :/ Teraz jest wolne, to nadrobię ;*
Macie pomysły? Piszcie!
No, kochani! ;*
Buziaki,
Zuzka.

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 42

-To co robimy?-spytała Violetta.
Usadowiła się na głazie obok Camili.
-Masz gumę do żucia?-spytała Camila poprawiając włosy.
-Mam Orbit.-odparła.
-Dawaj.-Violetta wyciągnęła paczkę gum z plecaka.-Gumy zawsze pomagają mi w myśleniu. Już mam!-Camila podniosła się.
-Co?-spytali pozostali.
-Wiem, co możemy zrobić! Chodźmy w kierunku wodospadu. Coś mi mówi, że tam będzie miejsce, gdzie spędzimy noc.-Camila oświeciła pozostałych.
-Dobry pomysł! Chodźmy.-odparła Violetta splatając swoje dłonie z dłoniami Leona.
-Ale tym razem patrzcie pod nogi!-zaśmiał się Maxi rozluźniając atmosferę.
-Dobra, wszyscy mają latarki?-spytał Braco podając je kolejnym osobom.
-Tak!-krzyknęli.
-To chodźmy.-wszyscy udali się w stronę lasu.

                                                          ***Tymczasem***

German pobiegł do domu poszukując teczki.
-Zawsze czegoś zapomnę!-mruknął pod nosem zamykając drzwi.
Wszedł tylnymi drzwiami, nie chciał spotkać się z Angie.
German usłyszał jakieś nuty dochodzące z salonu. Schował się za filarem i zauważył Angie grającą na fortepianie. Grała "Tienes todo". German poniósł się muzyce, wsłuchał się w drgające struny głosowe Angie i piękny dźwięk fortepianu.
Po chwili zamyślenia, szybko chwycił teczkę z blatu kuchennego i wyszedł z domu.
Szedł ulicą spiesząc się na spotkanie. Wyciągnął z teczki jakieś papiery i przeglądał je, tak naprawdę myśląc o Angie.
W jego kierunku zmierzała jasnooka brunetka. Miała bujne loki i była szykownie ubrana- stylowy, biały żakiet i "mała czarna" oraz piękny naszyjnik i wysokie, czerwone szpilki. Na ramieniu miała modną, białą torbę. Jej usta były czerwone, a oczy pięknie wymalowane. Wszyscy panowie oglądali się za nią na ulicy.
Tajemnicza kobieta w ręce trzymała telefon. Szukała czyjegoś numeru, po nerwowo przesuwała palcem po ekranie.
German i pięknie ubrana pani wpadli na siebie, nie zauważając się.
-Przepraszam, to moja wina.-odparł German.-Naprawdę, nie widziałem pani. Spieszę się na spotkanie i...
-To też moja wina! Także zaraz mam spotkanie. Jestem Valencia.-przedstawiła się kobieta.
-A ja German.-odparł mężczyzna wyciągając dłoń na uściśnięcie.
-Przepraszam, wie pan może gdzie jest restauracja "Commono"?-spytała kobieta oblizując delikatnie usta.
-Tak, akurat do niej zmierzam.-wokół oczu Germana pojawiły się zmarszczki "śmiechu". Mężczyzna uśmiechnął się.
Razem weszli do restauracji rozmawiając ze sobą.
-Tak na marginesie... To nawet chyba z panią mam spotkanie. Jest pani z firmy "Alba & Sofia"?-spytał German otwierając Valencii drzwi.
-Tak! A pan jest dyrektorem firmy "Ecology everywhere"?-zaśmiała się kobieta.
Germana zachwycił uśmiech kobiety. Spojrzał na jej piękne usta i białe zęby, cudowne oczy i głębię spojrzenia. Jej mały nos, był taki uroczy.
-Musimy omówić więcej spraw. Może spotkamy się u mnie w domu? Mam gabinet i pełny dostęp do materiałów nam potrzebnych.-German oczarował kobietę uśmiechem.
-Ależ chętnie!-roześmiała się głośno i zatrzepotała rzęsami.-To do zobaczenia.-pocałowała go w policzek.
"Potrafię zapomnieć o Angie?"-myślał.

                                                                ***Dom Violetty***

Angie usiadła na kanapie. Otworzyła książkę "Wybór" Nicolasa Sparksa. Kobieta uwielbiała jego książki. Otworzyła na pierwszej stronie. Zagłębiła się w jej treść, zaczęła czytać każda literkę, sylabę, wyraz, zdanie, akapit. W końcu odłożyła książkę. Nic z niej nie rozumiała, jej umysł nie przyjmował informacji- cały czas myślała, czy dobrą decyzję podjęła.

• Capa para twitter Clari Alonso

-Ah...-westchnęła głośno odstawiając książkę na stół.
-Co tak pani wzdycha?-Angie usłyszała głos Olgi dobiegający z kuchni.
-O nic takiego...-odparła przeczesując włosy palcami.
-Przecież widzę, że coś się dzieje.-sympatyczna Olga weszła do salonu trzymając w ręce chochelkę do zupy.
-Olgo, muszę coś jeszcze przygotować, właśnie mi się to przypomniało!-Angie uniknęła odpowiedzi wbiegając na schody i wchodząc do swojego pokoju.
Blondynka wzięła do ręki zdjęcie stojące na szafce nocnej i pociągnęła nosem.
-Dlaczego cię tu nie ma, mamo? Doradziłabyś mi!-załkała spoglądając na sufit.
Szybko wytarła oczy, kiedy usłyszała czyjeś kroki.
-Angie?-kobieta odwróciła się widząc Germana.-Dzisiaj na kolacji będziemy mieli gościa.-odparł uśmiechnięty i zszedł na dół.
-Gościa?-mruknęła Angie pod nosem i odłożyła zdjęcie na półkę.

                                                                 ***Europa, Lloret de Mar***

-Jest! Słyszę wodospad!- krzyknęła Naty przeciskając się przez gąszcz.
-Tak! Ja też. Jest po lewej stronie!-odparł Tomas stając obok przyjaciółki.
-Nie, Tomas. Jest po prawej!-zaśmiała się Naty.
-Po lewej.
-Po prawej.
-Po lewej.
-Po prawej.
-Przecież wyraźnie go słychać.
-Tomas, to jest prawa strona, a to lewa!
-I jest po lewej!
-Prawej!
-Lewej!
-Cisza!-do akcji wkroczyła Francesca.
-Tyle, że on nic nie wie.-Naty roześmiała się.
-Dobra, idziemy tam gdzie chce Nata.-zaśmiał się Tomas posyłając dziewczynie szeroki uśmiech.
Natalia zarumieniła się i poprowadziła grupę. "Jaka stanowcza i... urocza. Lubię takie."-pomyślał Tomas dotrzymując kroku Natalii.
-Leon?-Violetta spojrzała na chłopaka kątem oka.
-Tak?-rzucił.
-Może byśmy pośpiewali?-zaproponowała szeptem.
-Teraz?!-chłopak zdziwił się.
Violetta zachichotała i otworzyła pamiętnik na jednej ze stron. Cała kartka zapisana była tytułem "Veo veo".
-Zacznijmy. Sama nie chcę.-delikatnie uniosła kąciki ust i zanuciła pierwszy takt.
Zabrzmiały pierwsze słowa piosenki:

Veo veo que ves
todo depende de que quieras ver
piénsalo bien
antes de actuar
si te enamoras te puedes lastimar
 
 
Wszyscy dołączyli się do Leona i Violi tworząc "spacerek muzyczny".
-To jaka teraz?-spytał Braco po zakończonej piosence. 
-Może "Algo suena en mi"?-zaproponował Maxi i razem z Camilą i Francescą zaczęli śpiewać. Potem dołączyli do nich pozostali.
Kiedy dotarli na miejsce, w końcu ujrzeli wodospad.
-Łał! Jak tu pięknie!-zachwyciła się Camila.
-Tam jest jakaś jaskinia. Chodźccie, może tam przenocujemy!-Francesca przejęła inicjatywę, a pozostali podążyli za nią.
-Dobra, ja śpię tutaj!
-A ja tu!
-Ja tutaj i zajmuję miejsce Leonowi!-rozpoczęła się bitwa o miejsca do spania.
Po długich rozmowach i zabawach przy świetle księżyca, wszyscy ułożyli się spać na kocach i w śpiworach.
-Psst, Leon!-Violetta szturchnęła chłopaka.
-Co?-odparł zaspanym głosem.
-Ale jesteś śmieszny jak śpisz.-zachichotała.-Do rzeczy. Może spacerek po wyspie?
-A chętnie!-odparł i w mgnieniu oka wyszedł ze śpiwora.
Po chwili już razem spacerowali brzegiem wodospadu.
-Ślicznie tu, nie?-powiedziała wpatrując się w wodę.
Nastolatka schyliła się i dotknęła lustra wody. Leon skradając się do niej wepchnął ją do jeziorka.
-Ej!-krzyknęła wynurzając się z wody.-Pomóż mi wyjść!-powiedziała wyciągając rękę. W tej sekundzie Leon również wpadł do wody.
 
                                                            ***Kolacja, Buenos Aires***
 
Kiedy wszyscy zasiedli do stołu, oczekując na Germana, Angie podniosła się z krzesła.
-Gdzie on jest?-wyglądnęła przez okno.
-Idzie!-Olga szybko zajęła miejsce przy stole.
-Witajcie!-powiedział wchodząc do domu.-Obiecałem, że na dzisiejszej kolacji będzie z nami gość. Oto Valencia.-przedstawił swoją towarzyszkę, która właśnie przekroczyła próg domu.
-Valencia?!-krzyknęła Angie na głos.
 
 
 
 
 
***
Fajny?
Oby!
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie było czasu :3
Jutro raczej też będzie późno, bo mam we wtorek 3 sprawdziany i muszę sie uczyć ;/ O ile w ogóle będzie jutro rozdział! Ale wchodźccie często, sprawdzajcie :)
Dobra, piszcie pomysły! Mam nadzieję, że te co tutaj są wykorzystane (ALL MINE) wam się podobają ;)
Buziaki,
Zuzka.



piątek, 24 maja 2013

Rozdział 41

Kiedy Violetta i Leon patrzyli w niebo, nagle Leon wpadł do dziury. Była czarna i wybita w ziemi. Idealna dla małych zwierząt- było w niej ciasno i oczywiście była mało zauważalna. Leon zawisł trzymając się powierzchni. Chciał się podciągnąć.
-Pomogę Ci!-powiedziała Violetta wyciągając rękę w stronę Leona.
Jej piękne włosy powiewał wiatr. Leon zauważył to, ale chciał się skupić na tym, aby nie spaść dalej do dziury.
-Pomóż mi!-powiedział.
-Podaj mi rękę!-Violetta schyliła się do niego i złapała jego spoconą dłoń.
Dotykali swoich dłoni, czuli siebie, drugą osobę, tą aurę, która ich otacza.
-Teraz powoli cię wciągnę...-mówiła Violetta chcąc wyciągnąć Leona.-Uważaj...
-Aaa!-krzyknęli oboje.
Pozostali, idący przed nimi odwrócili się, widząc brak przyjaciół.
Violetta nie potrafiła unieść Leona, podciągnąć go i... wpadła razem z nim do dziury.
Pierwszy wpadł Leon, obijając się niezauważalnie. Potem na niego wpadła Violetta.
W dziurze było tak ciasno, że musieli się do siebie przytulić, chociażby dotykać. Czuli swoje oddechy, bicie serca, każde chrząknięcie.
-Co teraz?-spytała Violetta.
-Nie wiem... Chyba zauważyli, że nas nie ma, prawda?-powiedział Leon.
-Raczej usłyszeli... tak głośno krzyknęliśmy!-zaśmiała się Violetta.
Prawie razem roześmiali się, kiedy przypomnieli sobie, jakie stosunki ich łączą.
-Ekhem, no...-chrząknął.
-To tak... Ten, tego...-zakłopotała się.
-Leon?! Violetta?!-uwięzieni usłyszeli krzyki Camili i pozostałych przyjaciół. Westchnęli z ulgą.
-Tu jesteśmy! Tutaj!-krzyczeli.
Naty podbiegła do dziury i zwołała.
-Tutaj? W tej dziurze?
-Tak!-odkrzyknęli jednocześnie.
-Tutaj są!- Natalia zawołała pozostałych. Podbiegli do siedzących w dziurze.
-Jak się tam znaleźliście?-zdziwiła się Fran.
-Próbowałam wyciągnąć Leona, który wpadł wcześniej i tak jakoś... sama też wpadłam.-oznajmiła Viola.
-Dobra, ja i Maxi zostaniemy...-zaczęła Fran.
-A my pójdziemy poszukać czegoś, aby was wyciągnąć.-zakończyła Camila.
Przyjaciele rozeszli się.
       
                                                                 ***W dziurze***

-To co? Może wejdziesz na moich ramionach? Pomogę ci się wspiąć.-zaproponował Leon.
-Nie zostawię cię tu samego.-odparła dziewczyna i posłała chłopakowi niepewny uśmiech.
-Violetta, ja...-zaczął.
-Tak nie może być. To przez Ludmiłę, nasz związek zakończył się. Ja wcale tak nie myślę! To co było napisane na tej kartce, to przeszłość. Pisałam to wtedy, kiedy zerwałeś ze mną i chciałam o tobie zapomnieć. Ale nie da się zapomnieć o tobie i twoich pięknych oczach, burzliwych włosach, uśmiechu... Tym wszystkim czym mnie obdarzasz! Nie potrafię żyć bez twojej bliskości, Leon. Ja... kocham cię!-wyrzuciła Violetta.
Leon siedział oniemiały. Objął dziewczynę.
-Leon, ja naprawdę nie potrafię sobie bez ciebie poradzić...-oznajmiła Violetta.
-Ale czy to ma sens? Wrócić do siebie, skoro co chwilę są jakieś sprzeczki? Raz z Ludmiłą, teraz to... Wcześniej nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, Violetto, czy to ma sens?- Leon popatrzył na nią pytająco.
-Oczywiście, że ma! Możemy spróbować jeszcze raz!-nalegała.-Leon... wróć do mnie.
-Violetta, ja naprawdę nie wiem czy...-powiedział Leon, ale Violetta przerwała mu całując go.
Namiętnie musnęła jego usta, które wciąż nie były zdecydowane, czy odwzajemnić pocałunek, czy powiedzieć "wrócę". Po kilku sekundach, jednak namiętnie całowały usta Violetty, które były spragnione Leona.
-Teraz już wiesz?-spytała Violetta kończąc pocałunek.
-Tak. Wiem, że... ja też nie potrafię normalnie funkcjonować bez ciebie.-odparł Leon i przytulił Violettę.
-Ej, co wy am się nie odzywacie? Wołam was i wołam!-krzyknęła Fran schylając się do dziury.
-Uważaj, bo wpadniesz! A nie odzywaliśmy się, bo... toczył tu się bardzo poważna rozmowa.-Violetta zerknęła kątem oka na swojego chłopaka.
-Bardzo.-potwierdził Leon i oboje wybuchnęli śmiechem.
-O co chodzi?-Francesca nie była w temacie.
-Jak to o co? Pogodzili się. Nie zauważyłaś?-odparł Maxi skubiąc słonecznik, a potem również roześmiał się.
-Co ty taki obeznany?-Francesca udała, że się obraża, a potem dołączyła do pozostałych, śmiejąc się razem z nimi.
-Trzeba wymyślić, jak stąd wyjść.-odparła Violetta, po dłuższym czasie.
-No, brawo!-zakpił Leon.
-Ej, ja tu staram się myśleć! Co robić, co robić?-Violetta drapała się po głowie.
-Jak ty słodko marszczysz nos, kiedy myślisz.-odparł Leon chichocząc.
-Co?-Violetta zaśmiała się.
-No co! Przyglądam się mojej dziewczynie.-Violetta zarumieniła się.

                                                             ***Tymczasem***

-Co zrobimy?-Fabian przeciskał się przez krzaki.
-Nie wiem! -Andres wzruszył ramionami.
-Ty nigdy nic nie wiesz!-odparła Naty.
-Już lepiej z twoją nogą, niedorajdo?-odparł Andres.
-Lepiej, bezmózgowcu.-odparła Naty.
-Denerwujecie nas tymi przekomarzaniami!-krzyknął Braco.
-Ale to tylko żarty.-roześmiali się.
-Dobra, mów Camila co robimy, bo oni nie kontaktują.-odparł Tomas. Bardzo martwił się o Violettę.
-Musimy znaleźć coś, dzięki czemu będziemy mogli ich wyciągnąć. Coś, co nie wyślizgnie się nam z rąk...-Camila myślała na głos, krążąc po lesie.
Mijali właśnie ogromny dąb korkowy oraz inne podobne drzewa. Obok nich rosły różne krzaki. Gromadka przyjaciół zrywała z nich owoce, aby coś zjeść. Słyszeli śpiew pobliskich ptaków, którymi byli lirogony, jaskółki, słowiki, skowronki. Co chwilę jakiś przelatywał im przed oczyma. Szli po brązowej, suchej ziemi obrośniętej wyschniętą trawą. Co jakiś czas na drodze pojawiał się korzeń z pobliskiego drzewa. Gałęzie z drzew plątały im się między nogami. Słońce miało być jeszcze w tym miejscu około godziny Została im godzina na wyciągnięcie ich z tarapatów. Po ciemku nic nie zdziałają.
-Heredia!-krzyknęła Camila. Pierwszy raz odezwała się do przyjaciela po nazwisku.-Przesuń ten głaz, może coś za nim będzie.-odparła.
-Jestem Tomas...-odpowiedział nieśmiale.
-Przepraszam, Tomas, po prostu moja przyjaciółka jest tam uwięziona, bardzo się o nią boję...-wyjaśniła.
-Jest z Leonem.-dopowiedziała Naty. W tej chwili Tomas przesunął ogromny głaz, którego nie uniósłby żaden tak młody chłopak bez pomocy. Był pod wpływem emocji. Kiedy Naty przypomniała mu, że Viola jest z Leonem, Tomas zdenerwował się i swoją złość przelał na siłę.
-Łał, brawo!-Camila klasnęła w ręce i pobiegła w krzaki. -Mam!-krzyknęła wyciągając lianę.
Liana była dość długa. Może i obrośnięta gąszczem, ale idealna.
-Super! Wracamy po nich!- Naty pobiegła pierwsza.
Kiedy wrócili już zapadł zmrok. Wyciągnęli latarki z plecaków i oświecili sobie drogę.
-Co tak długo?-Francesca i Maxi podnieśli się z miejsc.
-Stąd do końca lasu jest kawał drogi!-odparli zdyszeni.
-Dawajcie to, co przynieśliście!-Francesca wyrwała im z ręki lianę i wrzuciła do dziury, w której znajdowali się jej przyjaciele.
-Wchodźcie pojedynczo! Aby liana się nie zerwała!-ostrzegł ich Braco.
-Panie przodem.-Leon posłał Violettcie promienny uśmiech, a ta wspięła się na lianę.
Przyjaciele pomogli ją wyciągnąć, a potem wyciągnęli również Leona.
-Udało się! Żyjemy!-Violetta wpadła w objęcia przyjaciół.
-Teraz chodźmy nad ten wodospad! Która godzina?-spytał Maxi.
-Czekaj, sprawdzę... 21:38. Co?!-krzyknęła Camila trzymając telefon w dłoni.
-Nie, nie, nie! Statek nam uciekł!-krzyknęła Viola.
Wszyscy pędem pobiegli na plażę.
-Nie ma. Cudownie. Nie ma!-Camila załamana zsunęła się na piasek.
-Czekaj, masz numer do tego bossmana?-spytał Braco.
-Tak! Zadzwonię po niego.-Camila wykonała telefon.-Cudownie.-odparła ironicznie po zakończeniu rozmowy.- Po 22:00 statki nie mogą wyruszać z portu. Może wypłynąć dopiero o 7:00... jutro!
-Czyli około ósmej  będzie tutaj?-wszyscy przerazili się na myśl spędzenia tutaj nocy.

                                                       ***W tym samym czasie, Buenos Aires***

-German...-Angie oparła się o drewnianą framugę drzwi jego gabinetu.
-Tak, nie martw się, już nie będę naciskał.-German przewidział jej pytanie. Nawet nie oderwał wzroku znad komputera, tylko dalej przesuwał kolejne strony internetowe.
-Ale ja chyba zmieniłam zdanie.-powiedziała Angie.
German poruszył się wylewając swoją mocną kawę na leżące na biurku dokumenty.
-German! Pomogę ci!-pobiegła do niego trzymając ściereczkę w ręku.
-Czyli.. jednak chciałabyś ze mną być?-powiedział German składając dokumenty.
-Nie! Nie w tej kwestii zmieniłam zdanie! Zmieniłam zdanie, że nie musimy ukrywać swoich uczuć do siebie, bo jesteśmy rodziną. Oczywiście, jeśli jakieś uczucia darzysz do mnie...-powiedziała Angie ścierając biurku.
-Eee.. To dobrze, że zmieniłaś zdanie. Wybacz, ale mam zaraz pilne spotkanie.-German wyszedł z gabinetu.
Posmutniał, kiedy okazało się, że Angie go jednak nie kocha. Znowu. Znowu się zawiódł, choć Angie powiedziała mu jasno 'nie'.
German smutny wyszedł z domu. Musiał wyjść na świeże powietrze, aby to wszystko przemyśleć. Zawsze, kiedy miał problem siedział na świeżym powietrzu. Przy okaxji czekał również na spotkanie, mające się odbyć w pobliskiej restauracji.





***
Fajny?
Oby!
Postarałam się zmieścić w waszym przedziale godzinowym :3
Macie! ;)
Macie jakieś pomysły? Piszcie!
A i ten cały rozdział wymyśliłam sama, ale moje przyjaciółki podsunęły mi dwa pomysły :)

https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=hl -wpadajcie i lajkujcie mój fanapge o Violettcie :) Gry i zabawy, zdjęcia, konkursy :3 Dla każdego Violettanatorsa (moja nazwa, sama wymyśliłam! Nie kopiować ;p). Lajkuj i baw się!
Buziaki,
Zuzka.





czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 40

-Gdzie jedziecie?-Pablo przybiegł rozrzucając jakieś zapisane kartki po całym holu.
Wszyscy spojrzeli na różowego od wrażeń Pabla, który stał przed nimi. Miał na sobie niebieską koszulę i swój ulubiony, czerwony krawat, który świetnie współgrał z dywanem z korytarza. Nosił też spodnie od garnituru i eleganckie, czarne buty.
-Na wycieczkę.-odparła Camila.
-To świetnie! A gdzie?-spytał.
-Eee... do Lloret de Mar.
-Co?!-krzyknął.-No dobrze, ale jak sobie coś zrobicie...-pogroził palcem z uśmiechem.
-Będziemy uważać, dzięki.-odparli i wyszli z hontelu.
Violetta szła pod rękę z jedną z przyjaciółek. Jej piękne, czarne włosy połyskiwały w blasku słońca. Francesca, bo tak miała na imię dziewczyna, uśmiechała się szeroko do Violetty.
-Violetta, coś ci wypadło!-Braco podbiegł do nastolatki trzymając w ręcę pamiętnik.
-Oj, dziękuję!-popatrzyła mu w oczy, a on posłał jej nieśmiałe zalotne spojrzenie.
-Eeee... Nie ma za co. Proszę.-powiedział zarumieniony wręczając jej pamiętnik.
Kiedy Braco odszedł, dziewczyny dalej szły rozmawiając.
-Czyżby Braco się w tobie zakochał?-powiedziała Francesca bawiąc się włosami.
-Co?! Nie!-odparła zmieszana Violetta.
-Jak to? Widziałam jak na ciebie patrzy!-Francesca poruszyła zabawnie brwiami.
-Oj przestań, wiesz kto mi się podoba...-odparła Violetta patrząc na Leona.
-To go odzyskaj! Przecież nie taką Violę znam!-Francesca klepnęła przyjaciółkę w ramię.
-Muszę go odzyskać! Ale jak? Dobra, w pociągu wymyślę jakiś plan.-odparła Violetta.

                                                           ***W pociągu***

-Dobra, akcja pierwsza.-szepnęła Violetta do Francesci i podeszła do Leona.-Cześć, Leon! Masz może ochotę na coś słodkiego? Ja stawiam!-odparła.
-Nie, dzięki.-chłopak nie podniósł nawet wzroku znad książki. Powiedział to bez przekonania.
-Chodź, przejdziemy się! Ten pociąg jest ogromny, tyle w nim miejsc! Restauracja... Słyszałam, że mają dobre jedzenie! Może dasz się wyciągnąć?-Violetta próbowała dalej.
-Nie, dzięki....
-No chodź!-złapała go za rękę.
Leon wtedy energicznie podniósł głowę. Poczuł jej dotyk. Jej opuszki palców, jej paznokcie i delikatne dłonie. Troszkę zniszczoną skórę i to ciepło, jakim go ogrzewała. Spojrzał Violettcie prosto w oczy i zobaczył, że ma w nich iskierki. Posłała mu wesoły i szczery uśmiech. Jej zęby były zniewalająco białe, a wargi takie, że... aż chciało się je całować. Nie odrywać od nich swoich ust, tylko muskać je i dotykać bez przerwy.
Chłopak otrząsnął się z przemyśleń.
-Wiesz co, Violetta...? Jestem trochę zmęczony, prześpię się. Może innym razem.-odparł chłodno.
Oczy Violetty przepełniły się smutkiem. Uśmiech znikł z jej twarzy. Na jej pięknej cerze nie było już promiennego blasku, ale malował się smutek.
-Dobrze.-odparła po chwili.-Szkoda.-wróciła na swoje miejsce i popatrzyła za okno.
Dostrzegała kolejne miejsca, różne pola, stacje kolejowe, budynki, wzniesienia. Wszystko przemijało tak szybko. "Tak samo, jak mój związek z Leonem."-pomyślała dziewczyna.

                                                                  ***Lloret de Mar***

-Okej! Wszyscy? Wszyscy.-Camila odpowiedziała sobie sama.
Stała na stacji z pozostałymi. Zdenerwowana otwierała mapę miasta. Słońce delikatnie przygrzewało jej odkryte nogi, które ubrane były w szare szorty. Jej cudowne włosy były rozpuszczone. Na głowie miała kapelusz. Nosiła białą bluzkę na ramiączkach i sandały. Delikatnie uniosła głowę w górę i spojrzała na niebo.
-Camila, idziemy do tego pensjonatu?-spytał Andres.
-Spokojnie! Tak!-krzyknęła Camila.-Przepraszam, po prostu... Jestem za to odpowiedzialna i boję się, że coś nie wypali.
-Spokojnie! A nawet jeśli? To nie będzie twoja wina! Każdy jest odpowiedzialny za siebie.-uśmiechnęła się Viola przytulając przyjaciółkę.
-Dzięki! Jest... 15:08.  Chodźmy się zakwaterować, a potem... na plażę!-krzyknęła.
Wszyscy razem wybiegli ze stacji na ulicę.
-Wow!-westchnęli równocześnie patrząc na widoki.
Otaczało ich piękne miasto położone na wschodzie Hiszpanii. Riwiera hiszpańska... Ah! Każdy o tym marzy. Słońce delikatnie piekło ich w twarz.  Spoglądali na siebie zaciekawieni. Niebo było błękitne, ani jednej chmurki. Słońce było w zenicie. Przed nimi roztaczał się widok pięknego morza oraz spokojny ruch uliczny, choć to środek miasta. Właśnie mijali jakąś bazylikę, kiedy podjechała żądana taksówka.

                                                                    ***Na plaży***

-Jeeeej!-krzyknęła Camila wbiegając na plażę.
Za nią biegli pozostali. Wszyscy mieli coś w ręku. Jeden miał matę, inny piłkę dmuchaną, kolejna jedzenie, jeszcze inna ponton. Byli przygotowani na wszystko!
Dziewczyny szybko zrzuciły z siebie sukienki, a chłopcy już byli ubrani w stroje.
-Opalanko!-powiedziała Naty i położyła się na kocu.
-Zechcesz kremu, najdroższa przyjaciółko?-Camila położyła się obok niej.
Maxi posłał Leonowi porozumiewawcze spojrzenia.
-Jakie one są... w tych strojach! Ah!-Maxi nie potrafił się wysłowić.
-Taa...-odparł Leon.
-Normalnie... jak ciasteczka. Chce się schrupać.-zaśmiał się Tomas.
-Mówiliście coś?-spytała Francesca słysząc szepty chłopców.
-Nie, nieważne!-zaśmiali się równocześnie.
Dziewczyny leżały w rządku. Wszystkie miały zamknięte oczy i opalały się. Korzystały z hiszpańskiego słońca
Maxi na paluszkach podszedł do Camili i szybko wziął ja na ręce.
-Ej, co jest?-Camila otworzyła oczy widząc, że się porusza.-Co?! Nie!-zaśmiała się.
Maxi wbiegł z nią do wody. Słodko obrócił ją, a potem delikatnie położył w wodzie.
Violetta spojrzała na zakochanych i przypomniała sobie, że jeszcze niedawno taka była z Leonem. Równocześnie spojrzeli na siebie, chyba myśląc o tym samym. Smutno odwrócili głowy.
Camila uśmiechnęła się i zanurzyła w morzu.
-Wchodźccie, woda jest super!-krzyknęła.
Wszyscy wbiegli do morza.

                                                                          ***17:40***

Nastolatkowie grali w siatkówkę plażową na pobliskim boisku.
-Już za dwadzieścia szósta!-oznajmił Maxi patrząc na zegarek.
-Zbieramy się!-zarządziła Camila.
Wszyscy posłusznie zeszli z boiska i zaczęli zbierać swoje rzeczy.
Kiedy zostawili je już w swoich pokojach w pensjonacie, przyszli znów na plażę.
-Mamy jeszcze osiem minut do odpływu.-powiedziała Viola.
Każdy po kolei spojrzał na sąsiadującą osobę porozumiewawczo. Zrzucili z siebie ubrania i wbiegli do morza. Chlapali się, pływali, urządzali zawody, nurkowali, całowali się pod wodą...
Gdy nadeszła szósta po południu, szybko wyszli z wody i wytarli się ręcznikami. Na mokre stroje narzucili ubrania i weszli na statek.
Każda kropla na ich mokrych ciałach po chwili znikała, bo słońce ją wygrzało. Włosy przyjaciół błyszczały w blasku słońca. Promienie delikatnie muskały ich ciała.
-Jest cudownie!-Camila stanęła na czubku statku, jak w Titanicu.
-To prawda.-Maxi objął ją w pasie i pocałował. Dziewczyna zachichotała.
-Leon... prawda, że tu nieziemsko?-zagadnęła Viola.
-Prawda. Jeszcze nie byłem w tak pięknym miejscu!-Violetta uśmiechnęła się nieśmiało.
-Jejku, patrz! Czy to delfin?-Violetta podniosła się z ławki i podbiegła do burty.
-Tak, to delfin!-Leon dołączył do niej.
-Nigdy nie widziałam delfina... To niesamowite! Muszę zrobić zdjęcie!-odparła i niechcący wpadła na Leona, który stał za nią.-Przepraszam, ja nie widziałam cię...-dotknęła jego ramię, rażąc go prądem.
"To dziwne... ale to było przyjemne."-pomyślał Leon o zaistniałej sytuacji.
-Nic się nie stało, spokojnie.-odparł i delikatnie uniósł kąciki ust. Jednak po chwili zorientował się jak jest pomiędzy nimi i uśmiech zniknął z jego twarzy.
Kiedy przyjaciele dopłynęli na miejsce, niezwłocznie opuścili statek.
-Pamiętajcie! Odpływ z Wyspy Pomarańczowego Słońca o 21! Jak was nie będzie, odpływamy!-krzyknął bossman.
-O to proszę się nie martwić, będziemy. Nawet mam przypomnienie w telefonie!-odparła Camila, a Francesca potaknęła.
-Spójrzcie na ten piasek! Jak drobinki bursztynu!-Naty przepuściła ziarenka złocistego piasku między palcami.
-A woda, jaka ciepła!-Camila zamoczyła nogi.
-Patrzcie! Czy to nie Ciritus Voritus?-odparł Braco podchodząc do rośliny stojącej na uboczu.-To jedna z najrzadszych paprotek na świecie!-odparł znawczo.
-Jaka wielka góra... Czy słyszę wodospad?-powiedziała Francesca patrząc w głąb lasu.
-Tak, ja też go słyszę! Chodźmy, go zobaczyć.-zaproponował i pociągnął Camilę za rękę.
Weszli w głąb zielonego lasu, któy stał przed nimi i stanowił większą część wyspy. Szli po kolei: na początku Camila z Maxim trzymając się za ręce, potem Francesca z Fabianem i Braco rozmawiając ze sobą, potem Andres, Tomas i Naty robiący zdjęcia i na samym końcu Leon i Violetta.
Leon i Violetta byli pogrążeni w myślach. Patrzyli na otaczającą ich przyrodę, w dwie różne strony.
Nie chcieli spojrzeć sobie w oczy, bali się. Violetta chciała walczyć o Leona, o jego względy, zaufane. Leon bał się zaryzykować i zaufać Violettcie. Podrapał się po głowię o chrząknął. Ona zachichotała nerwowo i popatrzyła w niebo. Tak samo uczynił Leon.
-Aaa!-po chwili przyjaciele usłyszali krzyki Leona i Violetty.
Kiedy odwrócili się, aby zobaczyć, o co chodzi, ich już nie było.





***
Fajny?
Oby!
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu :/
Piszcie swoje pomysły! Niektóre wykorzystam :)
No, kochani :D
Podoba się rozdzialik?
Mam nadzieję, że dobrze go napisałam, namęczyłam się :)
https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=hl -wpadajcie i lajkujcie mój fanapge o Violettcie :) Gry i zabawy, zdjęcia, konkursy :3 Dla każdego Violettanatorsa (moja nazwa, sama wymyśliłam! Nie kopiować ;p). Lajkuj i baw się!
Buziaki,
Zuzka.

środa, 22 maja 2013

Rozdział 39

Ludmiła miała na sobie uśmiech "wygrałam". Grzecznie usiadła na swoim miejscu zgrabnie podkurczając nogi.
Wszyscy byli zdumieni. "Violetta napisała coś takiego? Teraz? To nie możliwe. Przecież cały czas mówi o Leonie, cieszy się, że do niego wróciła. To niemożliwe. A skąd Ludmiła miała tą kartkę? Po co ją odczytała? To pewnie jakiś spisek."-Wszyscy myśleli o tym samym.
-Co robimy?-spytała Camila.
-Kontynuujemy bez nich?-dopytał Fabian.
Nikt nie wiedział co ma robić. Wszyscy byli zakłopotani i zestresowani tą sytuacją.

                                                    ***Tymczasem, na holu***

"Jak ona mogła mi to zrobić?! Przecież tak bardzo ją kocham! Jest w moim sercu odkąd ja poznałem, nie jestem już taki jak wcześniej! Stałem się lepszy, nie zachowuję się już jak arogancki zbyt pewny siebie zarozumialec! Dlaczego ona mnie nie kocha? Czemu jest wciąż ze mną skoro mnie nie kocha? Przecież wróciliśmy do siebie, tak? Dlaczego zgrywa taką zakochaną? Dlaczego?!"-Leon zadręczał się pytaniami. Wciąż myślał, że wpis z pamiętnika Violett pochodził z dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj. Nie wiedział, że Violetta napisała to wtedy, kiedy ją zostawił. Teraz ma inne zdanie, kocha go.
"Jak to?! Skąd ona ma ten durny wpis?! To było zaraz po zerwaniu, byłam taka smutna i zła... Nie wiedziałam co robić! Dlaczego to zrobiłam?! Głupia, głupia! Muszę to wszystko wyjaśnić..."-myślała biegnąc za Leonem.
-Leon!-krzyknęła ostatkiem sił. Chłopak przyspieszył kroku.-Leon!-krzyczała znowu.-Leon, wróć!-załkała i podbiegła łapiąc go za rękę.-Leon, to nie tak, ja...-zaczęła, ale nie potrafiła mówić przez łzy. Nie widziała twarzy chłopaka, bo jej oczy były pełne roztworu, czyli tzw. łez. Zacisnęła zęby.
-Violetta, powiedz mi jedno. Dlaczego?!-powiedział łapiąc ją za ręce.
-Leon, to naprawdę nie było tak! Ludmiła pewnie wyrwała tę kartkę z pamiętnika kiedy mnie nie było...
-Tego się domyślam.-odparł oschle.
-Wyrwała ją, ale to nie znaczy, że wyrwała ostatni wpis! Leon, ja napisałam ten wpis zaraz po tym jak się rozstaliśmy. Było mi smutno i musiałam sobie wszystko uporządkować w głowie. Naprawdę, to nie tak... Ja pisałam to pod wpływem emocji. Z resztą nieważne, co było, zanim znowu się nie zeszliśmy! Oboje nie byliśmy pewni swoich uczuć, ale ja jestem już pewna! Jestem pewna, że kocham cię!-wyrzuciła to z siebie.
-Nie wiem czy ci wierzyć. Muszę to przemyśleć, bo... zabolało mnie to, Violetta.-odparł chłodno.
Violetta rzuciła mu się w ramiona, mocząc jego koszulkę łzami.Jednak on nie przytulił się do niej. Stał nieruchomo, jak słup.
-Leon, nie kochasz mnie już? Taka drobnostka, taki incydent, coś, co było wcześniej, a powróciło, może zniszczyć nasz związek?-Violetta starała przemówić mu do rozsądku.
-Już powiedziałem, przemyślę to. A teraz cześć, Violetta.-powiedział to jak najpoważniej potrafił.
"Nigdy nie mówił do mnie aż tak... surowo. Dlaczego ja?"-Violetta załkała i zsunęła się na ścianę ocierając łzy.
Jej oczy puchnęły, szybko stawały się czerwone i mokre. Jej policzki również przyjęły kolor pomidora, a usta stały się wilgotne. Co chwilę ocierała twarz z łez, których leciały strumienie. Była naprawdę smutna.

                                                          ***Później***

-Dobra, dobrze, że jesteście tu wszyscy. Z powodu... zaisntiałej sytuacji, przerwaliśmy maraton filmowy. Jednak chciałabym was gdzieś wyciągnąć. Proszę, zgódźccie się!-mówiła Camila.
-O co chodzi?-pytali się wszyscy. Camila zebrała ich wszystkich w swoim pokoju, aby powiedzieć coś pilnego.
-Miałam to zrobić na ostatni tydzień tutaj, ale teraz jest to potrzebne.-odparła.-Jedziemy do Lloret de Mar, a potem rejs statkiem na pobliską wyspę!-uśmiechnęła się.
-Łał, super!-wszyscy cieszyli się. Niektórzy jednak po chwili posmutnieli, myśląc o tym, co wydarzyło się niecałą godzinę temu.
-A ile ns to będzie kosztować?-spytała Francesca.
-Zabieramy 100 euro od każdego.-powiedziała Camila.
-To strasznie dużo! Na pozostałe dwa tygodnie zostanie nam tylko 100 euro! Camila, nie wiem czy damy radę...-mówili wszyscy.
-Spokojnie, spokojnie. Mam już obmyślony plan na wszystko.-powiedziała zaradnie.-Naty jutro po wyjściu ze szpitala przyjedzie do nas i pojedziemy!-oznajmiła.-To co? Wchodzicie w to?-spytała niepewnie.
Nastała cisza. Wszyscy obawiali się, że nie wystarczy im na dalszy pobyt tutaj, ale... tak bardzo chcieli przeżyć tą przygodę! Jednak na drodze stał też Leon i Violetta. Może do siebie wrócą, właśnie tam? Wszyscy się nad tym zastanawiali.
-Tak.-po chwili zastanowienia odparła Fran.
-No jasne, że tak!-dodał Fabian.
-Ja jestem chętny.-dodał Maxi.
-I ja!-odparł Braco.
-Naty już się zgodziła...-powiedziała Camila.-I ja też.
-No i ja też chętnie pojadę.-Leon i Violetta odparli równocześnie.
Camila szeroko uśmiechnęła się.-To super!-dodała.-Jutro o 6:00 Naty wraca do hotelu. O 8:03 mamy pociąg do Lloret de Mar, około 15:00 będziemy na miejscu, a o 18:00 mamy rejs! No i oczywiście nocleg w pensjonacie blisko plaży... Będzie naprawdę najlepiej!-Camila cieszyła się.
-Okej, to jutro przed kwiatkiem o 7:00.-powiedział Maxi.
"Kwiatek" to było miejsce ich spotkań w holu. Mieściło się przy ogromnej windzie, w końcu korytarza, gdzie namalowany był charakterystyczny, żółty kwiatek wielkości paznokcia. Jeden z byłych mieszkańców hotelu musiał go tutaj namalować.
Wszyscy pożegnali się i rozeszli do swoich pokoi.

                                                     ***Godzina 22, pokój dziewczyn***

"Drogi pamiętniku!
Dzisiaj znowu posprzeczałam się z Leonem... Ja naprawdę go kocham! Ale Ludmiła musiała wyrwać kartkę z mojego pamiętnika pod moją nieobecność. Przeczytała ją wszystkim, na maratonie filmowym. Na tej kartce było zapisane, jak nie kocham już Leona... Ale ja to pisałam po poprzednim zerwaniu! To naprawdę boli, bo on myśli, że już go nie kocham, a tak nie jest! Ja... naprawdę mi na nim zależy. Ale teraz już za późno. Muszę jakoś to wszystko odkręcić. Mam nadzieję, że mi się uda! Leoś... Tak strasznie za nim tęsknię! Jutro wyjeżdżamy do Lloret de Mar na cały weekend. Będzie wycieszka statkiem, taki rejs, na pobliską wyspę! Będzie naprawdę super. Nie mogę się doczekać! To trochę nas będzie kosztować, bo aż 100 euro, ale jakoś damy radę. Jedziemy wszyscy, oprócz Ludmiły. Chyba, że znowu coś wymyśli i jakoś z nami pojedzie. Wrr... działa mi na nerwy! Idę spać, bo już późno."
Violetta zamknęła pamiętnik i odłożyła go do skrytki. Położyła się w łóżku i po kilku minutach już spała. Te wszystkie ostatnie zdarzenia, naprawdę ją zmęczyły.

                                                              ***Sobota, 07:00***

-Wszyscy już jesteśmy, jeszcze tylko Violetta...-wszyscy z niecierpliwością czekali na nastolatkę.
-Gdzie ona jest?!-zdenerwowana Camila spojrzała na swój stylowy, zielony zegarek i odczytała z niego godzinę.-Dokładnie siódma zero zero!-krzyknęła.-Przepraszam... po prostu strasznie się stresuję, że coś niewypali...-przeprosiła za swoje nerwy przyjaciół.
-Cami, będzie dobrze, spokojnie!-Maxi objął ją ramieniem i pocałował w czoło. Od razu zrobiło jej się lepiej.
-Już jestem! Przepraszam, nie umiałam znaleźć telefonu, leżał za łóżkiem...-Vioetta wybiegła z pokoju.
Miała na sobie różową koszulę, niebieską, zwiewną spódniczkę i stylowy pasek. Jej włosy były upięte w lokowany kucyk. Nosiła swoje ulubione, beżowe buty, a na plecach miała beżowy plecaczek, z którego wystawał pamiętnik.
-Dobra, wszyscy?-spytała Camila, a pozostali przytaknęli.-Idziemy!-odparła i sprawnie wyszli z hotelu.
Oczywiście coś musiało ich zatrzymać...



***
Fajny?
Oby!
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu :)
Jutro będzie w podobnych godzinach (ok. 20-21-22) :P
Macie pomysły? Piszcie!
POMYSŁ NA WYCIECZKĘ DO LLORET DE MAR, DAŁA MI MOJA NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁKA, OLA! ;*
Oki... CHCECIE, ABY LUDMIŁA JECHAŁA Z NIMI?
https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=hl -wpadajcie i lajkujcie mój fanpage o Violettcie :) Wiele zabaw, gier, zdjęć... co zapragniecie :) Lajkujcie i bawcie się! :3
Buziaki,
Zuzka.

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 38

-Co my tu mamy...-Ludmiła szybko przewracała kartki zeszytu. Jej dłonie pociły się, bała się, że zaraz Violetta wróci do pokoju. Wciągnęła brzuch i jej błyszczący pasek zleciał jej z bioder. Przewracając kolejną stronę zaczęła zdrapywać czerwony lakier z paznokci. -Oby się udało, oby się udało!-powtarzała.-Jest!-krzyknęła i szybko wyrwała kartkę z pamiętnika. Po chwili obejrzała się na lewo i prawo i szybkim krokiem wyszła z pokoju. Jej kilkunastocentymetrowe szpilki prawie połamały się pod wpływem szybkiego biegu do pokoju. Drzwi wykonane z dębowego drzewa otworzyły się, a blondynka wpadła do pokoju. Położyła się na łóżku i ocierając pot z czoła szepnęła do siebie-Nareszcie! Tym ją pokonam.-przytuliła kartkę z pamiętnika.

                                                              ***Tymczasem***

Violetta wbiegła do pokoju. Wszystkim już powiedziała o przebraniach na wieczorny maraton filmowy, więc mogła w spokoju pisać w pamiętniku. Dziewczyna spojrzała na łóżko przykryte różowym kocem w kwiaty. Jej ukochany pamiętnik leżał na posłaniu. Usiadła na łóżku i wzięła długopis do rąk. Napisała pierwszą, a potem kolejną i kolejną literkę.
"Wróciłam. Powiedziałam wszystkim, że wieczór filmowy jest w pidżamach. Byli oszołomieni, ale... chyba spodobał im się ten pomysł. Muszę wybrać jakąś ładną piżamę! W kocu będzie tam Leon.... Mówiłam już jaki on słodki i cudowny i najlepszy i...? Jejku, nie mogę się doczekać, kiedy wtulę się w jego ramiona oglądając straszny horror! A on będzie mnie uspokajał w strasznych momentach projekcji... W końcu to był zamysł tej całej imprezy. To znaczy, nikt nie wie, że chciałam zorganizować maraton filmowy, aby poprzytulać się do Leosia i przy okazji uczcić koniec drugiego tutaj, ale to szczegół. Nie mogę się doczekać! Ah, mówiłam to już." -Violetta zamknęła pamiętnik nie zauważając braku jednej kartki w środku pamiętnika.

Głęboko westchnęła i odłożyła pamiętnik do skrytki.
-Czuję się taka... szczęśliwa! Oby nikt tego nie zepsuł.-powiedziała i zakręciła się na jednej nodze wykonując obrót. -Para todo, para nada...-zaczęła śpiewać piosenkę "Tienes todo".
Nikt nie grał jej melodii piosenki, nie miała chórków, drugiego wokalisty, w końcu to piosenka dla dwóch osób. Tak bardzo chciała śpiewać!
Po kilku wersach piosenki, tańczyła już z całych sił. Ruszała się w rytm wyśpiewywanych przez siebie słów. Czuła się nieziemsko!-Tego mi brakowało.-odparła po piosence i rzuciła się na łóżko.

                                                      ***Tymczasem, Buenos Aires***

Poranek w kuchni był naprawdę wesoły.
Angie ubrana w niebieską sukienkę weszła do kuchni i sięgnęła po czerwone jabłko leżące w koszu. W tym samym czasie German, jak zwykle ubrany w garnitur, także sięgnął po ten owoc. Nieśmiało spojrzeli na siebie. German wysłał zalotne spojrzenie kobiecie, a ona uśmiechnęła się.
-Weź je, ja... wezmę sobie gruszkę.-odparł i wyszczerzył zęby starając uśmiechnąć się jak najpromienniej.
-Dziękuję, Germanie.-Angie odwróciła się, a on spojrzał na jej blond loki, które tak bardzo kochał.
Angie wiedziała, że German na nią spogląda, dlatego uczyniła to samo. Delikatnie odwróciła głowę spoglądając na mężczyznę. On nie zauważył tego i dalej wpatrywał się w Angie.
-Miłego dnia, Germanie! Ja idę do sklepu.-odparła i wyszła z kuchni.
-Cześć, Angie.-uśmiechnął się i poszedł do gabinetu.
"Jejku, jako on uroczy! Ten szczery uśmiech... Nie dziwię się, że moja siostra się w nim zakochała! Zaraz, zaraz... O czym ja myślę? Przecież powiedziałam mu: nie. Ale jeśli tak? A co z Pablo? Przecież odkryłam prawdziwą miłość właśnie w nim. A może Pablo ma rację? Może kocham Germana? Nie. To wykluczone."-pomyślała.

                                                                ***Później***

Francesca szła chodnikiem w stronę parku. Umówiła się tam z Fabianem, chciała go zaprosić na maraton filmowy.
Mijała las przepięknych, zielonych drzew, które -choć był październik- wciąż były zielone. Zerwała liść z drzewa i zaczęła wylicza "Kocha, lubi' szanuje...". Po chwili zrozumiała, że to nie ma sensu, skoro ona nikogo nie kocha i wyrzuciła liść na asfaltową jezdnię.
Kiedy doszła do parku, usiadła na zniszczonej ławce pomalowanej białą farbą i spojrzała w niebo.
-Cześć, Fran!-przywitał się chłopak.
-Hej! Siadaj, chcę ci coś powiedzieć.-ucieszyła się.
-To dobrze, bo ja...-powiedział.
-Wpadniesz dzisiaj do nas na maraton filmowy?-Francesca przerwała mu.
-Jasne! Miło, że mnie zaprosiłaś.-powiedział z akcentem.-Mam coś ze sobą wziąć?-uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Dobry humor i możesz jakiś film. Planujemy dwa horrory, chyba dwie komedie i film niespodziankę. Możesz jakiś wziąć.-posłała mu uśmiech, a on odwzajemnił go.
-To do zobaczenia!-powiedział.-Ale chwilę... o której godzinie?
-O dwudziestej.
-Będę!-powiedział i wstał z ławki, aby się pożegnać.
-A ty nie miałeś mi czegoś powiedzieć?-zamyśliła się Fran.
-Nie...-speszył się chłopak, nie chcąc rozpoczynać tematu.
-Dobrze, w takim razie... Cześć!-powiedziała dziewczyna i pomachała chłopcowi na pożegnanie.

                                                    ***Wieczór, maraton filmowy***

-Dobra, zaczynamy od horroru!-powiedziała Camila i wsunęła pierwszą płytę do DVD.
Wszyscy mieli w rękach popcorn i objadali się nim już przed filmem.
Violetta siedziała wtulona w ramię Leona, który ją mocno przytulał.
Film się zaczął.
W strasznych momentach Viola ściskała mocniej ręce Leona, albo odwracała głowę i chowała się za jego plecami.
-Co jest?-zaśmiał się Leon.
-No, bo... Tak jakoś strasznie się zrobiło. A jeśli to wyjdzie zaraz z szafy? Albo jest za mną! A!-pisnęła i schowała się za plecy chłopaka.
-Wtedy cię obronię.-zaśmiał się Leon, a Violettcie zrobiło się pewniej.
-To dobrze!-szepnęła i znowu spojrzała na telewizor skupiając się na filmie.
Po pierwszym horrorze, ktoś zapalił światło.
-Zaraz wrócimy!-powiedział Leon i razem z Maixm wyszli na chwilę z pokoju.
-Ale zrobiło się sennie...-Violetta zsunęła się z miejsca i oparła się o najbliższą "rzecz", którą był Braco.
Zasnęła znużona na jego ramieniu. Braco nic z tym nie zrobił-nawet cieszył się. W końcu podkochiwał się w Violi.
Po chwili Leon wszedł do pokoju i zobaczył Violę z Braco. Nerwy trochę go poniosły, zagotowało się w nim.
-Violetta?-spytał powstrzymując złość.-Violetta?!-ponaglał.-Violetta!-szturchnął ją, a ona obudziła się w mgnieniu oka.
-Tak?-spytała zmęczonym głosem.
-Co ty robisz z... Braco?!-Leon starał się opanować.
-Z Braco? Co?-Violetta nie wiedziała o co chodzi, po czym zobaczyła, że prawie leży na chłopaku.-Eee... Przepraszam, Braco.-szybko odsunęła się od niego.-Nie wiem, jakoś tak... zrobiłam się senna.-odparła zwracając się do Leona.
-No bo...-para wychodziła mu uszami.
-Kotku, nie ufasz mi?-złapała jego ramię i obdarzyła go uśmiechem.
-Ufam, po prostu...
-Zazdrośnik!-zaśmiała się Viola.
-Ej!-Leon uderzył Violettę poduszką śmiejąc się.
Dziewczyna oddała mu w szybkim tempie, potem już wszędzie leżały poduszki. Wszyscy rzucali się nimi na całego.
-Bitwa na poduszki stulecia!-krzyknęła Francesca rozpoczynając tę bitwę.
"Teraz jest pora"-pomyślała Ludmiła.
-Ekhem!-chrząknęła stojąc na środku pokoju.-Ekhem!-chrząknęła znowu.  Wszyscy odłożyli poduszki i usiedli, wiedzieli, że coś się zaczyna.-Wszyscy dobrze wiemy, że nasza kochana Violetta-zmierzyła ją wzrokiem-prowadzi pamiętnik.-nastolatkowie przytaknęli jej zdziwieni-Zapisuje w nim wszystko! Swoje sekrety, przemyślenia, pewnie też maluje rysunki czy pisze piosenki...-wyliczała.
-Ludmiła, o co ci chodzi?-spytała Viola zdziwiona.
-Daj mi dokończyć, skarbie.-powiedziała złośliwie.-Czy wszyscy kiedykolwiek widzieli jej pamiętnik?
-Tak.-odpowiedzieli jednogłośnie.
-Więc rozpoznacie jak wygląda kartka z tego pamiętnika.-kontynuowała.
-Eee.. tak?-zawahali się.
-Przyjrzyjcie się tej oto kartce!-Ludmiła wyciągnęła ją z teczki.
Kartka była biaława, cała zapisana. Wokół zapisków były nuty, różne rysunki Widać było, że ktoś szybko wyrwał tą kartkę z pamiętnika.
Wszyscy przyjrzeli się tej kartce, rozpoznając pismo Violetty.
-Pozwolę sobie odczytać ten zapisek.-uniosła wzrok i poprawiła włosy.-Drogi pamiętniku! Chyba nie kocham już Leona. Czuję się naprawdę nieswojo, kiedy go widzę. Jeszcze wczoraj, myślałam, że to chłopak dla mnie, jednak teraz jego obecność... boli mnie. Przeszkadza mi. Zauważyłam, że stał się arogancki, zarozumiały i zbyt pewny siebie. Kochałam go, ale już nie. Nie mogę tak żyć codziennie widując go w szkole, w hotelu. Tyle innych chłopców jest na świecie! Dlaczego akurat ten? Właśnie! Nie muszę być z nim, skoro go nie kocham. -Ludmiła znała dalszą część, która była zapisana na drugiej kartce, którą miała w teczce. Chciała pogrążyć Violettę i Leona, aby w końcu się rozstali.

Dalsza część brzmiała tak: Jak to go nie kocham?! Kocham, ale.. Przykro mi z tego powodu, że mnie zostawił dla tej Ludmiły. Naprawdę, wczoraj myślałam, że to mój ukochany, mój Romeo, a dzisiaj mnie zostawia? To okropne. Tak bardzo za nim tęsknię, ale... Muszę się przyzwyczaić. Nie jesteśmy już razem.

Violetta wytrzeszczyła oczy. Pamiętała ten wpis. Zapisała go w pamiętniku w ten dzień, w którym Leon ją zostawił dla Ludmiły. Właśnie, Ludmiła! Skąd miała tę kartkę?! Po co ona to robi?! Violetta była naprawdę zdenerwowana.
Leon spojrzał na dziewczynę i posmutniał.
-Więc tak naprawdę o mnie myślisz... Po co ze mną jesteś, skoro mnie ie kochasz, hę?!-wrzasnął i wybiegł z pokoju.
-Leon, to nie tak!-Violetta pobiegła za nim.




***
Fajny?
Oby!
Na waszą prośbę, dzisiaj już jest nowy rozdział :) Chcecie codziennie? Ok, postaram się :3
Pomysł na to, że Viola zaśnie na ramieniu Braco, dała mi ♥ANIMKA♥ bardzo dziękuję :)
Macie jakieś pomysły? Piszcie!
W jakich godzinach chcecie, abym dodawała posty?
Głosujcie w ankiecie! ;)

WAŻNA INFORMACJA DLA WAS!
1 lipca 2013r. gadżet "Obserwatorzy" zostanie wyłączony. Dlatego proszę o dodanie się do MOICH KRĘGÓW (gadżet pod obserwatorami) już teraz! Potem zapomnicie i co? Mam już 49 obserwatorów, dziękuję wam :) Mam nadzieję, że wszyscy się "dopiszecie" do MOICH KRĘGÓW :)
Proszę was o to bardzo! ;)
PROSZĘ, ZRÓBCIE TO... DLA MNIE ;)


https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=hl -Wpadajcie na mój fanpage o Violettcie! Gry, zabawy, ciekawostki, newsy... Co chcecie! Lajkujcie i bawcie się :)
Buziaki,
Zuzka.

EDIT: Chciałabym pozdrowić moją najlepszą przyjaciółką, która jest ładna, ale nie wierzy mi, że jest ładna. ALE ONA JEST NAPRAWDĘ ŁADNA! ;*



poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 37

-Natalia, co się stało?!-Pablo szybko wyłączył muzykę i zbiegł ze sceny.
-Nie umiem ruszyć nogą! Ał!-zapiszczała dziewczyna.
Wszyscy zbiegli ze sceny, zobaczyć co z Natalią.
-Przepuśccie mnie, przepuśccie!-krzyczała Ludmiła przeciskając się do brunetki.
-Przesuńcie się, proszę!-krzyczała Camila przeciskając się do Naty.
Camila i Ludmiła zmierzyły się wzrokiem i obie rzuciły się na pomoc przyjaciółce.
-Wszystko dobrze?-pytały.
-Naty, karetka już jedzie.-mówił Pablo z telefonem w ręku.
Brunetka kiwnęła głową.
Po chwili ratownicy wzięli dziewczynę na noszach do pojazdu.
-Zabieramy pana i jedną z dziewczyn.-oznajmił ratownik.
-Ja jadę!-Cami i Ludmi zawołały chórem.
Znowu posłały sobie złowrogie spojrzenia i zaczęły się przepychać.
-Dziewczyny!-krzyknęła Nata, spojrzała błagalnie na ratownika.
-Dobrze... Niech jadą obie.-oznajmił.
Przyjaciółki szczęśliwe weszły do karetki.

                                                           ***W szpitalu***

-To tylko stłuczenie...-oznajmił doktor przeglądając prześwietlenie.-Jednak będzie musiała na siebie uważać...
-Będę mogła wystąpić w przedstawieniu?-wtrąciła się Naty.
-A kiedy ono jest?-spytał doktor Pabla.
-W przyszłym tygodniu.-odparł podenerwowany Pablo.
-To spokojnie! Zagoi się!-zaśmiał się lekarz i wyszedł z sali.
Nagle do sali szpitalnej wprowali przyjaciele poszkodowanej.
-Wszystko dobrze?-zmartwił się Maxi.
-Jak się czujesz?-pytał Napo.
-Wzięliśmy dla ciebie słodycze!-oznajmiła Fran.
-I owoce!-dodała Viola.
Braco, Andres, Tomas i Leon zaśmiali się.
-Dziękuję wam! Już lepiej, mam czucie w nogach, ale dalej mnie boli.-oznajmiła Naty przytulając przyjaciół.
-Kiedy wychodzisz?-spytał Leon.
-W sumie nie wiem... Mam nadzieję, że szybko. Nie martwcie się, wystąpię w przedstawieniu.-odparła.
Posiedzieli jeszcze chwilę u dziewczyny i rozeszli się, bo musieli wrócić na obiad.
-Natalio, okazuje się, że zostaniesz u nas na noc, ale jutro wychodzisz.-powiedział lekarz.
Dziewczyna ucieszyła się.

                                                           ***Tymczasem***

Wszyscy wracali jednym autobusem, tylko Pablo wrócił wcześniej.
Maxi i Camila czuli się niezręcznie siedząc obok siebie w autobusie. Nie było innych wolnych miejsc, a nie chcieli stać.
Camila spojrzała na Maxiego, który patrzył przed siebie. Zasmucona odwróciła głowę. Wtedy Maxi spojrzał na Camilę i również zauważył smutek na jej twarzy. Także odwrócił głowę w drugą stronę mając smutek na twarzy.
-Maxi...-odezwała się Camila.
-Tak?-chłopak spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
-Bo ja...-zaczęła.
-Ja też.-odparł.
-Żałuję za to co zrobiłam, ja... Nie chcę mówić starymi gadkami, ale chcę ci powiedzieć prawdę. Spodobał mi się ten hiszpan, ale nie tak na serio! Uwiódł mnie, to prawda, coś musiało mi się poprzestawiać, że zapomniałam o tym co nas łączy...-złapała chłopaka za rękę.
Maxi przytulił dziewczynę.
-To co... Zaczynamy od nowa?-spytał po chwili.
Dziewczyna kiwnęła głową twierdząco.
Przez resztę drogi trzymali się za ręce wtuleni w siebie.

                                                        ***Popołudniu, park***

-Czyli dlatego się przeprowadzasz!-Francesca i Fabian rozmawiali od dłuższego czasu.
-Tak... To dosyć zabawna historia.-zaśmiał się chłopak.
Francesca w ręku trzymała wafelka z jedną gałką loda o smaku gruszkowym.
-Wiesz, Fran...?-zaczął chłopak.
-Hę?-spytała, ale Andres przerwał im.
-Francesca!-podbiegł do przyjaciół.
-Andres, zaczekaj, rozmawiam...-Fran zbyła go.
-Ale Fran, muszę ci coś powiedzieć!-wepchnął się pomiędzy Francesce i Fabiana łapiąc dziewczynę za rękę.
-O co chodzi, Andres?-brunetka zdziwiła się.
-Miłość zapukała do moich drzwi!-krzyknął chłopak.
-Co? Andres, nie rozumiem cię.-Francesca wytrzeszczyła oczy.
-Zrozumiałem, że skoro ty nie masz chłopaka, a ja dziewczyny i oboje pragniemy miłości... Miłość dała mi znak! Bądźmy razem, to przeznaczenie!-chłopaka ponosiła wyobrażnia.
Francesca upuściła loda na ziemię i otworzyła buzię ze zdziwienia.
-Nie. Andres, co cię napadło?-odezwała się w końcu.
-Ale Fran, to przeznaczenie!-nalegał chłopak.
-Andres...-mówiła spokojnym tonem.
-Fran!
-Andres! Idź szukać sobie tego przeznaczenia gdzie indziej!-krzyknęła dziewczyna, bo złość ją przepełniała.
Chłopak rzucił zalotne spojrzenie do Francesci i powiedział-Jeszcze tu wrócę po ciebie, mała!
-To na czym skończyliśmy, Fabian?-dziewczyna spojrzała w jego stronę.
-Eee.. To może ja już pójdę... Pa, Fran!-powiedział i szybkim krokiem opuścił park.

                                                             ***Po obiedzie***

Do sali Natalii wszedł Tomas.
-Cześć, Nata!-przywitał się.
-Cześć, Tomas!-odparła dziewczyna.
Serce zabiło jej mocniej, nie potrafiła złapać wdechu.
-Mam coś dla ciebie.-wyjął kwiaty zza pleców.-Mam nadzieję, że umilą ci te chwile w szpitalu.-odparł.
Dziewczyna czuła jak się dusi. Miała za sobą wielkie stresy i do tego przyjście Tomasa... Serce biło jej jak szalone, bała się, że zaraz wyleci jej z piersi.
-I przyniosłem ci filmy, obejrzyj sobie na tym.-wskazał laptop pozostawiony przez Camilę.-Mam nadzieję, że ci się spodobają... Nie wiem czy dobrze trafiłem w twoje gusta.
Natalia zaczęła się krztusić. Na aparaturze pokazane było, jak ciśnienie wzrosło, było zagrożebye życia.
-Nata?! Co się dzieje?!-krzyknął Tomas.-Lekarza, lekarza!-zawołał, po chwili wbiegł taki do sali.
Tomas wyszedł na korytarz, tak jak poprosił lekarz, a doktor uspokajał brunetkę.
Po chwili do chłopaka wyszedł lekarz.
-I jak się czuje? Co się stało?-wypytywał.
-Czuje się już o wiele lepiej. Przyczyną mógł być nagły stres, zakłopotanie lub przypływ emocji. Natalia nie może się denerwować, bo ostatnio jej ciśnienie znacznie szybciej wzrasta po wypadku.-powiedział doktor i poszedł do kolejnej sali.
"Czyżby to przeze mnie?"-pomyślał Tomas.
Przez szklaną szybę pomachał Natalii i udał się do wyjścia. "O co chodzi?"-zadręczał się pytaniami.

                                                         ***Wieczorem***

-Dzisiaj... maraton filmowy!-do pokoju chłopców wpadły Violetta, Camila i Francesca. Po chwili Ludmiła też do nich dołączyła.
-Jaki maraton?-spytał Maxi.
-To już dzisiaj!-Leon złapał się za głowę.
-Tak, dzisiaj koniec drugiego tygodnia tutaj!
-My wzięłyśmy filmy- na początek dwa horrory, potem komedie i... film niespodzianka!-wyliczała Violetta.
-Wy przygotujcie przekąski.-dodała Fran.
-Dobrze... W takim razie weźmiemy popcorn, colę, żelki, chipsy...-notował Andres.
-Zabieramy kogoś jeszcze?-spytał Leon.
-Nie wiem czy brać Nialla, Harrego i Zayna. Ostatnio nie rozmawiamy z nimi.-odparła Viola.
-Właśnie... odkąd Zayn już z wami nie mieszka i w ogóle okazało się, że Harry to...-nie dokończyła Cami.
-dupek.-dopowiedział Maxi.
-Tak, właśnie... A Fran już nie jest z Niallem, nie ma po co!-zakończyła.
-A może zaproszę Fabiana? On zapisuje się do Studio! W poniedziałek ma przesłuchania.-zaproponowała Fran nieśmiale.
-Jasne, czemu nie!-odparła Viola.
Chłopcy uśmiechnęli się.
-To co? O dwudziestej u nas!-powiedziała Viola i wyszły z dziewczynami z pokoju.

                                                  




 ***W pokoju dziewczyn***

Violetta usiadła na łóżku i otworzyła pamiętnik.
"Drogi pamiętniku!
Dzisiaj jest już drugi piątek tutaj. Kończymy drugi tydzień maratonem filmowym!
Na początek horrory, potem komedie i niespodzianka! Zastanawiamy się z Cami i Fran, który film wybrać. Mamy jeszcze trzy godziny do dwudziestej, więc zdążymy.
Na maratonie będzie też Fabian, nasz nowy przyjaciel. Bardzo zaprzyjaźnił się z Francescą.
Będzie też Leon... Jejku! Aż serce mocniej mi zabiło na dźwięk jego imienia.
Odnośnie par... Camila i Maxi pogodzili się! W mało romantycznym miejscu, bo w autobusie, ale... Miłość chodzi różnymi ścieżkami.
Dzisiaj Naty miała wypadek na scenie, leży w szpitalu. Tomas pojechał ją odwiedzić i przekazać jej od nas prezenty. Mam nadzieję, że czuje się lepiej... Martwimy się o nią! Na szczęście jutro wychodzi.
Zastanawiam się w co ubrać na maraton... Ach, tak! Zapomniałam wszystkim powiedzieć, że to będzie w pidżamach! Lecę im powiedzieć, bo potem będzie za późno, pa!"
Napisała i zostawiła pamiętnik na łóżku i pobiegła wszystkim przekazać informację.
Do pokoju dziewcząt weszła Ludmiła.
-Dziewczyny?-zapytała.-Nie ma ich?-uśmiechnęła się złowrogo.-Zobaczymy co tutaj jest!-podeszłą do pamiętnika Violetty i otworzyła go. Szatynka wybiegając zapomniała go zamknąć.




***
Fajny?
Oby!
Jak prosiliście, rozdziały co dwa dni:)
Czy lepiej codziennie?
Jak myślicie?
Dawajcie pomysły, albo to o czym chcecie czytać- Caxi, Leonetta, jakieś zwroty akcji pomiędzy osobą x a osobą y... Wiecie, o co chodzi, a mi to ułatwi, żeby przypaść wam do gustu :)
https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=hl -Wpadajcie na mój fanpage o Violettcie! Gry, zabawy, ciekawostki, newsy... Co chcecie! Lajkujcie i bawcie się :)
Buziaki,
Zuzka.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 36

Do Camili podeszły Francesca i Violetta.
-Camila, co się stało?!-krzyknęła Violetta z wyrzutem.
-A co się miało stać?-Camila zachichotała wpatrzona w margaretkę.
-Uspokój się!-Francesca wściekła wyrwała jej kwiatka z rąk i podeptała go na jej oczach.
-Dziewczyny, przestańcie!-mówiła Camila.
-My mamy przestać? Przecież skrzywdziłaś Maxiego!-mówiła Viola.
-Jak to? Przecież Alejandro to tylko taki chłopak...-Camila tłumaczyła się.
-Nie widziałaś jak się bili? O ciebie?! Nie kłam! Maxi nawet pytał się ciebie o co w tym chodzi, a ty cały czas patrzyłaś tylko na Alejandra, a Maxiego zbywałaś!-Fran była naprawdę zła zachowaniem przyjaciółki.
-To co teraz?-Camila spuściła głowę.
-Musisz go przeprosić i wyjaśnić to wszystko.-mówiła Violetta spokojniejszym głosem.-Teraz idziemy pocieszyć Maxiego, bo trudno, żeby był teraz szczęśliwy.-dodała i razem z Fran weszły do hotelu.
Camila usiadła na ławce przed hotelem i ubrała swoje okulary przeciwsłoneczne. Nie chciała, aby ktokolwiek widział, że jej oczy są pełne łez. Podeszła do podeptanej margaretki i podniosła ją. Po chwili znów usiadła na ławce i zaczęła wyrywać płatki kwiatów. Kiedy został ostatni ona powiedziała:
-To też zniszczyłam.-weszła do hotelu.

                                                          ***Tymczasem***

Angie siedziała na kanapie w salonie. Przeglądała jakiś magazyn, ale nie potrafiła się skupić na tym, co czyta. "Nigdy nie byłam taka smutna... Brakuje mi kogoś. Zawsze był przy mnie, doradzał mi, a teraz go nie ma... Ale wróci! Przecież to był tylko mój przyjaciel... Dlaczego aż tak mi go brak? Pablo od zawsze był w moim sercu, ale nie jako mężczyzna, ale przyjaciel! Czy to się zmieniło?"-myślała.
German wszedł do salonu. Kiedy zobaczył Angie szybko się cofnął do gabinetu. Nie chciał jej widzieć, wstydził się, że wyznał jej uczucia, a ona... A jej podoba się inny.
German wziął łyk kawy i odstawił ją na drewniane biurko. Oparł się o nie i zaczął przeglądać papiery z pracy, ale nie potrafił się na niczym skupić. "Wiem, że to chore, że ona mi się podoba... Ale po prostu pociągają mnie jej włosy, jej uśmiech i te piękne oczy! Oraz ineligencja i taka spontaniczność i to, że zawsze potrafi mnie rozbawić... Chciałbym być z nią, pocałować jej cudowne usta, ale wiem, że to złe. Ona zakochała się w innym. A może ja jej nie kocham? Tylko po prostu przypomina mi Mariję?"-zastanawiał się popijając kawę.
Po chwili do gabinetu weszła Angie.
-German... Nie chcę, aby to co się wydarzyło nas poróżniło. Jesteśmy rodziną, prawda? Może Violetta nie wie, że jestem jej ciocią, ale ty wiesz. Zdarza się. Nie powiem, że ty mi się nie podobasz, bo jesteś naprawdę...-Angie spojrzała prosto w oczy mężczyzny.-Ale tak nie może być. German, zapomnijmy o tym, proszę.
-Jak ja mam o tym zapomnieć, skoro panią kocham?-pogładził ją po włosach.-Ale tak będzie lepiej. Musimy o tym zapomnieć... -Mężczyzna zdjął rękę z loków Angie i uśmiechnął się.
-Dziękuję. Naprawdę jest z tym mi ciężko i chcę, abyśmy traktowali się jak rodzina! Dziękuę, dziękuję!-Angie wyszła szczęśliwa z pokoju, a German głęboko westchnął.

                                                  ***Tego samego dnia***

Violetta siedziała sama w pokoju i pisała coś w pamiętniku.
"Drogi pamiętniku!
Wiesz... Od wczoraj jesteśmy znowu z Leonem i czuję się wspaniale! Ale boję się, że... Znów ktoś mi go odbierze. Do tego mam dziwne przeczucie, że Ludmiła coś knuje... Ale to nieważne. Teraz ważne jest to, że jestem z nim i to taka szczęśliwa! Jednak martwi mnie jedna rzecz... Ktoś z naszego otoczenia jest we mnie zakochany! Już to wiesz, bo ci to pisałam, ale nie chcę, aby tak było. Tylko łamię tej osobie serce, bo wiadomo, że... kocham Leona. Jeszcze nigdy nie mówiłam mu tego prosto w oczy, chyba dzisiaj to zrobię! On jest taki cudowny! Chyba wpadłam po uszy. Te jego błyszczące oczy, szczery uśmiech, zwichrzone włosy, umięśnione ciało i to jak mówi... Ta inteligencja, radość i to, że zawsze, kiedy jest przy mnie, jestem szczęśliwa! Jejku, za dużo kartek mi tutaj pójdzie na te wszystkie gadania o Leonettcie... Właśnie, Leonetta! Dzisiaj Milena przez przypadek nas tak nazwała. Jakie cudowne połączenie! Kurczę, chyba oszaleję. Z resztą nie tylko ja... Camila dzisiaj naprawdę ześwirowała! Jakiś hiszpan zawrócił jej w głowie. Maxi pobił się z nim. Do tego, tym hiszpanem był kuzyn Maxiego! Camila w ogóle nie przejmowała się tym, że krzywdzi Maxiego zostawiając go dla tego Alejandra... Nie wiem co teraz robić! Pomóc Maxiemu czy Camili? Sama nie wiem."
Violetta zamknęła pamiętnik i wstała z łóżka. Podeszła do lustra w łazience i przyjrzała się sobie. Pobiegła szybko do pamiętnika i wyjęła swoje zdjęcie z wakacji. Przyłożyła je przy lustrze, aby porównać siebie... Violetta strasznie się zdziwiła. Jest taka inna! Widać to po jej minie, jest chyba pewniejsza siebie...
-Co tak rozmyślasz?-do Violetty podszedł Leon i objął ją w pasie.
-Kiedy wszedłeś? Nie zauważyłam cię.-Violetta odwróciła się i uśmiechnęła do chłopaka.
-Wszedłem, kiedy tak myślałaś o niewiadomo czym. Co się stało?-zaśmiał się chłopak.
-Po prostu chciałam zobaczyć jak bardzo się zmieniłam i zamyśliłam się.-odparła Viola.
-Nieważne jak bardzo się zmienisz, zawsze będziesz tą samą Violettą!-odparł Leon i przytulił dziewczynę.
-Co mam przez to rozumieć?-spytała Viola z nutką radości w głosie.
Leon wywrócił oczami i pocałował Violettę. Ten pocałunek był taki namiętny... Leon delikatnie pogładził Violettę po włosach i złapał ją w szyi, a ona przysunęła się bliżej niego. 
Potem wyszli razem z pokoju i weszli do parku.
Violetta nigdy nie stresowała się aż tak bardzo na ich spacerze.
-Co tak nic nie mówisz?-spytał Leon patrząc na ptaki odlatujące do ciepłych krajów.
-Bo...-Leon zauważył, że to coś ważnego i spojrzał na Violę.-Nigdy ci tego nie mówiłam, ale...
-Tak?-spytał.
-Ty już mi to powiedziałeś, ja cieszę się, ale nigdy nie myślałam, że to będzie takie trudne. Uf... Leon, ja... Kocham cię.-Violetta pocałowała chłopaka w usta, a on odwzajemnił pocałunek.
Kiedy przechodził obok nich staruszek, krzyknął:
-Zakaz całowania w parku!
Zakochani oderwali się od siebie i zaśmiali.
-Kochasz mnie?-spytał Leon z niedowierzaniem.
-Tak! Teraz to już nie takie trudne, mówić osobie, którą się kocha...-odparła.
Wtuleni w siebie obserwowali niebo.

                                                                ***Tymczasem***

Camila weszła do pokoju Maxiego zdruzgotana. Zauważyła Fran przytulającą chłopaka, który naprawdę był smutny. Francesca nie zauważyła jej, Maxi z resztą też, więc dziewczyna szybko schowała się za szafkę podsłuchując ich rozmowę.
-Maxi, spokojnie, wiesz jaka jest Camila... Nigdy nie zrobiłaby ci czegoś takiego, z resztą znasz Alejandra! On podobno uwodzi wszystkie panny, to nic poważnego...-Francesca pocieszała go.
-Ale ona mnie już nie kocha! Tak cieszyłem się, że jestem z nią... Pytałem się jej, o co chodzi, że to ona jest moją dziewczyną, a kiedy Alejandro powiedział, że już nie... Ona nawet nie zaprzeczyła! Wpatrzona w niego, zapomniała o mnie i zostawiła mnie... Nie chcę jej znać!-zaszlochał.
-Nie mów tak.-mówiła Fran.
Camila po cichu wyślizgnęła się z pokoju. Było jej wstyd, po tym co zrobiła. Z resztą... Maxi nie chce jej znać.

                                                                    ***Rano***

Francesca zeszła na dół, aby iść do studio, nagle zauważyła znajomą twarz. Przy recepcji siedział Fabian, przyjaciel dziewczyny.
-Cześć, Fran!-przywitał się.
-Fabian? Co ty tutaj robisz?-Fran zdziwiła się.
-Pomyślałem, że wpadnę do ciebie. Chciałbym się zapisać do Studio 21, narazie będę chodził tutaj z wami, a po przeprowadzcce będę chodził do Studio 21 w Buenos Aires!-oznajmił chłopak.
-Naprawdę?! Jak się cieszę!-dziewczyna ucieszyła się.
-Tylko najpierw przesłuchania...-chłopak zestresował się.
-Nie martw się! Poradzisz sobie. Pomogę ci! Byłeś już u Pablo?-spytała dziewczyna.
-Dzisiaj pójdę.-odparł chłopak.-Odprowadzę cię do szkoły, chcesz?-spytał nieśmiało.
-Jasne!-Francesca odparła po przyjacielsku i razem wyszli z hotelu.

                                                             ***W Studio 21***

-Rozpocznamy próbę!-do sali wszedł Pablo.
Wszyscy weszli na scenę. Każdy ustawił się na swoim miejscu.
Camila wpatrzona była w Maxiego, który starał się unikać jej spojrzenia. Ludmiła złowrogo patrzyła na Violettę, która uśmiechała się do Leona. Nikt nie był do końca skoncentrowany.
-Zaczniemy od tyłu. Piosenka finałowa!-zarządził dyrektor.
Zabrzmiały jej pierwsze nuty.
Natalia nie chciała, aby było widać, że zależy jej na Tomasie, chociaż śpiewała, że go kocha. Skupiona była tylko na występie, nie na tym co czuje.
Jak wspomniane było wcześniej, wszyscy byli zdekoncentrowani, więc musiało się coś stać... Kiedy Natalia wykonywała swój obrót, potknęła się o czyjąś nogę, której nie powinno tam być i spadła ze sceny. Poślizgnęła się na scenie i zleciała ze sceny obijając się.
-Nie umiem ruszyć nogą!-zapiszczała.


***
Fajny?
Oby!
Co was tak maleje? Coraz mniej dziennych odwiedzin :/
Piszcie swoje pomysły! Ostatnio bardzo mi się podobają, na pewno jakieś wykorzystam :)
Co ile chcecie rozdziały?
Wpadajcie na mój fanpage: https://www.facebook.com/pages/Violetta-forever/460854230664261?ref=tn_tnmn o Violettcie! Lajkujcie i bawcie się :)
Buziaki,
Zuzka.

Mrs. Punk