Rozmowa telefoniczna
-Pablo? Jesteś?-na twarzy Angie pojawił się uśmiech.
-Tak, Angie.-kobieta wsłuchała się w jego melodyjny głos.
-Stęskniłam się za tobą.-oplotła swoje włosy wokół palca.
-Już w przyszły piątek wracam.-uśmiechnął się do telefonu.
-To tak długo trwa!-powiedziała.-Brakuje mi ciebie...-odparła nieśmiało.
-Angie, coś się zmieniło?-Pablo ucieszył się, że Angie zmieniła zdanie i... dostrzegła go jako zakochanego w niej mężczyznę.
-Na odpowiedź poczekasz do naszego spotkania.-zachichotała nerwowo.
-Angie, teraz nie będę mógł spać! Wiesz, że mi na tobie zależy...-Angie zarumieniła się, gdy usłyszała słowa Pabla.
-Pablo, ja już kończę, muszę iść.-zakończyła.-Jeszcze jedno pytanie: jak Violetta?
-Nie dzwoniłaś do niej?-spytał Pablo.
-Jak to mam dzwonić? Przecież nie powiem "dzwoniłam do ciebie, żeby spytać jak się bawisz". Guwernantka tak się nie zachowuje!-mówiła.
-Ale ty jesteś dla niej czymś więcej niż tylko guwernantką! Musisz jej powiedzieć, że jesteś jej ciocią.-nalegał Pablo.
-Jeszcze... jeszcze nie teraz.-powiedziała.-Pablo, tęsknię.-rozłączyła się.
-Ja też, i to bardzo...-powiedział po tym, jak się rozłączyła.
***Następnego dnia, Studio 21, Buenos Aires**
-Gregorio, co ty tutaj robisz?-spytała Angie wchodząc do pokoju nauczycielskiego.
-Pracuję.-warknął.
-A nie jesteś na wymianie?-spytała.
-Musiałem stamtąd wyjechać! Nie potrafiłem wytrzymać z tymi dzieciakami...-powiedział wyciągając z szafki jakieś papiery.
-I Pablem.-dopowiedziała kobieta.
-Dzieciakami! Pablo to przecież dzieciak. Angie, dorośnij!-Gregorio zaśmiał się niemiło i wyszedł z pokoju.
-On nigdy się nie zmieni.- zaśmiała się Angie zamykając pokój nauczycielski.
***Tymczasem, Madryt***
-Rozpoczynamy próbę, raz-dwa!-Pablo zaklaskał w dłonie.
Naty i Tomas wyszli na scenę.
-Włączam muzykę.-powiedział Leon rzucając piłeczką w odtwarzacz, naśladując znienawidzonego nauczyciela- Gregoria.
Naty rozpoczęła operację "Kozinito" wymyśloną razem z Cami.
Drobnymi kroczkami podeszła do Tomasa i okrążyła go. Swoimi wypielęgnowanymi dłoniami pogładziła jego ramię i w rytm muzyki ruszała nogami w pociągający sposób. Przytuliła go i szybko odeszła tańcząc.
Dla Tomasa nie było by to dziwne, gdyby nie fakt, że Natalia patrzyła na niego... jakoś inaczej.
I jeszcze ten uśmiech. "Coś się dzieje na rzeczy. Wkraczam do akcji."-pomyślał.
Nikt nie zorientował się, że oprócz próby do przedstawienia, coś dzieje się na scenie. Nikt, oprócz wtajemniczonych, jakimi byli Cami i Leon.
Tomas-jak było w scenariuszu-podszedł do grającej główną rolę i objął ją w pasie. Ona jednak odsunęła jego dłonie i odeszła na drugą stronę sceny. Potem z gracją pobiegła rzucając się w jego ramiona. Chłopak uniósł ją w powietrze, a ona jakby tańczyła na chmurze.
Kiedy Tomas spuścił dziewczynę na dół, piosenka się kończyła. Jak mówił scenariusz, musieli złapać się za ręce, zbliżyć do siebie, a potem odejść w dwie różne strony. Tak też zrobili.
Ta próba była inna niż wszystkie.
-Teraz poproszę taniec tancerzy ulicznych!-zarządził Pablo.
Natalia i Tomas wyszli zza kulis i udali się do swoich "grupek".
Dziewczyna rozmawiała z Camilą, Francescą i Violettą, a Tomas z Leonem i Maxim.
Naty wzięła łyk wody. Zamknęła butelkę śmiejąc się z żartu Camilii. Po chwili spojrzała na Tomasa rozszerzając źrenice i uśmiechając się pewnie.
Tomas już chciał odwzajemnić uśmiech, ale Nata odwróciła wzrok. Później juz prawie na niego nie spoglądała- taki był plan.
-Jak idzie "Kozinito"?-szepnęła Cami.
-Kozi- co?-zaśmiała się Viola.
-Ciii!-warknęły dziewczyny.
-"Kozinito" to plan autorstwa mojego i Camilii.-wyjaśniła Nata.
-Jaki ma cel?-spytała Francesca.
-Rozkochać w sobie Tomasa!- zaśmiała się Nata.
-Dlatego na scenie panowała taka atmosfera... widziałam wasze spojrzania!-mówiła Violetta.
-Haha!-Naty uśmiechnęła się.
***Wieczór***
-Cześć, Leon.-Violetta podeszła do chłopaka i pocałowała go czule.
-Witaj, piękna.-odparł przytulając ją po pocałunku.
-Chodź.-powiedziała krótko łapiąc chłopaka za rękę.
Po Leonie przeszedł prąd. Wiedział, że to prąd... Jak to nazwać... Podekscytowania. Zawsze, kiedy widział Violettę, dotykał jej dłoni, całował ją... Czuł, jak po jego ciele przechodzi charakterystyczny prąd.
-Ale gdzie?-spytał dziewczynę ciągnącą go za rękę w kierunku windy.
-Na spacerek.-zaśmiała się.
Leon i Violetta wyszli z hotelu trzymając się za ręce.
-Ah...-westchnęła Maya patrząc na nich.-Chyba już o mnie zapomnieli. Nikt już o mnie nie pamięta, a co dopiero Braco...-mruknęła pod nosem segregując magazyny.
Zamyślona upuściła jeden na podłogę.
Szybko wyszła zza ladu i sięgnęła po magazyn. Oczekiwała na księcia z bajki, który jej pomoże, ale... żaden się nie pojawił. Ze smutkiem na twarzy wróciła na swoje stanowisko.
-Leon? Cieszę się, że wróciliśmy do siebie.-Violetta oparła się o ramię chłopaka.
-Mam nadzieję, że nic już nam nie przeszkodzi.-dopowiedział chłopak ściskając jej rękę.
-Wypluj to!-Viola zatrzymała się.-No to wykrakałeś.
-Co?!-Leon zdziwił się.
-Teraz to już na pewno się rozstaniemy...-wyjaśniłą Viola.
-Co?!-Leon z jeszcze większym uśmiechem na twarzy powstrzymywał się od śmiechu.
-Bo jak teraz powiedziałeś, że masz nadzieję, że się nie rozstaniemy, to jak znam życie, rozstaniemy się.
-Viola... Nigdy bym cię nie zostawił.-Leon przytulił ją i pogładził ją po włosach.
-Nigdy?-Violetta wtuliła się w niego i spytała, niepewna wszystkiego, jak małe dziecko.
-Nigdy.-odparł.
Skręcili w alejkę pomiędzy kamienicami.
-Ale tu pięknie!-Violetta zachwycała się.-Jak już będziemy mieszkać razem, to będziemy w takiej mieszkać.-wskazała na jedną.
-Violetta, ale mnie dzisiaj zaskakujesz.-zaśmiał się Leon.
-No co? Skoro nigdy się nie rozstaniemy, to trzeba patrzeć za jakimś domem.-Violetta wybuchnęła śmiechem.
Leon nie wytrzymał i usiadł na ziemi, w jego ślady poszła Violetta. Śmiali się do rozpuku, nie potrafili złapać powietrza.
-Dobra, chodź. Chcę obejrzeć zachód słońca.-Violetta zatrzepotała rzęsami.
-Jeszcze trochę czasu do zachodu słońca...-Leon spojrzał na zegarek.
-Wiem, ale chciałabym jeszcze gdzieś wstąpić.-odparła idąc z Leonem wzdłuż alejki.
***Tymczasem***
-Pa, Fabian! Do zobaczenia wieczorem na koktajlu!-Francesca pożegnała się z chłopakiem.
Bardzo lubiła spędzać z nim czas. Był taki... zabawny, miły i uroczy! Rozumiał ją jak nikt.
Szła chodnikiem w stronę hotelu.
Patrząc w dal, dostrzegła znajomą jej postać.
Ciemnooki szatyn szedł chodnikiem patrząc na liście. Miał na sobie jasnożółty t-shirt i ciemne jeansy. Szurając swoimi butami, Nikeami, zaznaczał, że jest. Ręce miał w kieszeniach i łobuzerskim spojrzeniem spojrzał na Francescę.
-Cześć, widziałem cię już dzisiaj.-zatrzymał ją.-Jestem Marcelo.
-Cz-cześć.-wymamrotała.-Jestem Francesca.-przedstawiła się.-Jesteś chłopakiem Ludmiły, prawda?-spytała od razu. "Mogłam o to nie pytać. Trzeba było ugryźć się w język!"-pomyślała.
-Już wszyscy o tym wiedzą?-zaśmiał się chłopak.
-Uważaj na nią, ona... Nie jest taka, jaka się wydaje.-powiedziała.
-Nie mówmy o niej! Wiesz, że masz śliczne oczy?-pogładził ją po policzku.
-Dziękuję...-odparła niepewnie i obdarzyła chłopaka uśmiechem.
-Gdzie moje maniery. Zaraz wracam.-powiedział i zniknął za rogiem.
Zarumieniona Francesca czekała na niego.
-I?-spytała.
-Jestem!-krzyknął.-Piękna frezja dla pięknej pani.-wręczył jej kwiat frezji.
-Dla mnie? Dziękuję! Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione?-spytała wąchając kwiat.
-Przeczucie.-powiedział.-Czas mnie goni, Francesco, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.-powiedział.
-Ale ty jesteś z Ludmiłą...-powiedziała Fran przypominając sobie z kim rozmawia.
Chłopak zachichotał złowrogo i odszedł pośpiesznym krokiem.
-To on jest dobry czy zły?-Francesca pogubiła się, ale trzymając kwiat w dłoniach szła dalej.
***Wieczór***
-Spaghetti?-Leon zdziwił się, kiedy Violetta zaciągnęła go do pobliskiej restauracji.
-Tak! Oglądałeś "Zakochany kundel"?-spytała. Chłopak kiwnął głową.-Zawsze chciałam zjeść spaghetti na pół z chłopakiem.-rozmarzyła się.
Kelner przyniósł parze talerz makaronu z sosem.
-Smacznego.-powiedzieli równocześnie.
"Obyśmy trafili na ten sam makaron, obyśmy trafili na ten sam makaron, obyśmy trafili na ten sam makaron..."-myśleli.
W końcu, ich życzenie spełniło się. W nieromantyczny sposób pocałowali się, kończąc ten sam makaron, tak jak w filmie.
-Marzyłam o czymś takim.-odparła Viola.
Chłopak złapał ją za rękę.
Kiedy wyszli z restauracji, udali się na wzgórze, z którego było widoczne całe miasto. Wtuleni w siebie czekali na zachód słońca.
-Viola, nie wiem czy to słońce w ogóle zajdzie.-mówił Leon patrząc w puste niebo.
-Już chyba wiem, dlaczego ono nie zachodzi!-krzyknęła Viola.-Patrzymy w złą stronę, słońce jest tam!-zachichotała.
***Noc, pokój dziewcząt***
-Cześć, Viola!-krzyknęły Camila i Francesca.
-Hej, dziewczyny!-odkrzyknęła im.
-Jak randka z Leonem?-spytały.
-Cudownie...-Violetta usiadła na łóżku i opowiedziała dziewczynom wszystko ze szczegółami.
-Ale romantycznie!-powiedziała Camila.-Ja ostatnio z Maxim spotykam się coraz rzadziej... Wiecie, zaangażował się w ten występ. Ale co tam, potem będzie jak zawsze! Uwielbiam, kiedy on jest taki... podekscytowany czymś, zainteresowany. Nawet nie wiecie, jak wtedy się cieszy! Jak dziecko.-zaśmiała się.
-Skoro już jesteśmy tutaj wszystkie, chciałabym wam o czymś powiedzieć.-powiedziała Francesca.
-Dawaj.-powiedziały jej przyjaciółki.
-Chyba się zakochałam.
-W kim?!-Camila i Violetta napaliły się.
***
Fajny?
Oby!
Dzisiaj dłuższy niż zwykle :3
Macie Leonettę, jak chcieliście ;) No i akcja między Toty (Tomas+Naty :3) oraz niespodzianka z moje strony ;D Chcieliście tej Angie, to macie! Hehe :D
Szykuję dla was niespodziankę związaną z wyglądem bloga... Jedna z najsławniejszych szabloniarni wykona dla mnie szablon ;) Za niedługo będzie, a wykona go naprawdę utalentowana szabloniara :D
A i odnośnie Angie... Jest Angie, ale przede wszystkim Violetta. Pamiętajcie, że to blog przede wszystkim o niej i jej przyjaciołach ;)
ZAPOMNIAŁAM WAM SIĘ POCHWALIĆ!
Na teście szóstoklasisty otrzymałam... 40/40 punktów!!! Bądźccie ze mnie dumni :*
A wam jak poszło, jak pisaliście? ;)
Macie pomysły na kolejne rozdziały? Piszcie!
Buziaki,
Zuzka.